Dzień trzynasty.
Kraty w oknach, stalowe drzwi, dwa łóżka piętrowe i dwie świetlówki, wokół których gonią się cztery muchy. Wilgoć unosząca się w powietrzu już zdążyła osiąść na moich płucach, chyba niszcząc je bardziej niż papierosy. Tylko dzięki ołówkowi, jaki udało mi się tu znaleźć pod jednym z łóżek, jeszcze nie zszedłem z tego świata z powodu zanudzenia. Czy mogłem szkicować nagą Nadię na murach więzienia? Przekonam się, gdy klawisz zobaczy przypadkiem jej za idealne ciało po odsunięciu szafki.
– I co dalej? – zapytałem samego siebie, chyba wariując przez samotność. – Co gdy kiedyś wyjdę? Jak moja mama ma żyć ze świadomością, że jej syn to kryminalista, który siedział za kratami? Jak ja sobie znajdę dziewczynę z taką przeszłością?
Nie. Przecież żadna mnie nigdy nie zechce. Mam astmę i palę. Bez sensu jest związek ze mną. Przecież za niedługo zejdę z tego świata. Chociaż nie. Siedzę tu pozbawiony papierosów. Cholera. Zapaliłbym cokolwiek.
– Dajcie papierosa. Zapłacę. Bardzo dużo – przyklejony do drzwi prosiłem jak pies na łańcuchu o miskę wody. – Chcę tylko pieprzonego papierosa. Halo?! Słyszy mnie ktoś?! – zacząłem pukać w potężne drzwi. – Nie chcę już się męczyć! Błagam! Nie każcie mi dłużej cierpieć!
Nie chodziło tu o nałóg, lecz o życie, a raczej śmierć.
– Ej!!! – wrzasnąłem bardzo głośno i uderzyłem barkiem w drzwi. Musiał ktoś to usłyszeć. – Dobrze, że cię nie ma Boże, bo byś przeze mnie wybił całą ludzkość – wyszeptałem jak modlitwę do samego siebie, mając czoło dociśnięte do blachy.
Brakowało naprawdę niewiele, żebym całkowicie się poddał.
– Spokój tam! – usłyszałem ostry ton zza drzwi. – To nie hotel! Żeby mi to było ostatni raz!
– Chcę tylko papierosa i zapalniczkę.
– A ja chcę święty spokój. Proszę zapomnieć. Żegnam.
– Kurwa! – zakląłem uderzając pięścią w blachę, a po chwili orientując się, że moja dłoń krwawi.
Kostki nie wytrzymały.
– Jak ja będę wyglądał jutro na widzeniu? Co pan zrobił?! Muszę wziąć swoje leki, bo inaczej sam siebie zabiję – mówiłem maniakalnie o włos od popadnięcia w istny obłęd pośród czterech ścian. Za dobrze już je znałem. – Boże, chcę do mamy. Boli... – nie wytrzymałem. Zacząłem panicznie płakać.
– Miał pan jaja zabić dziewczynę, a teraz płaczę? – on nie odszedł ode mnie.
– Moja dłoń... – nie mogłem ruszyć palcami widząc rozmazany świat, a raczej jego brak. – Dajcie mi chociaż bandaż.
Usiadłem pod drzwiami mając wrażenie, że zrobili ze mnie zwierzę. Byłem bestią, fakt, ale naprawdę tęskniłem za piękną. Usychałem jak róża, która mnie skrzywdziła. Tonąłem zbliżając się ku dnie. Bez nadzieji i bez Nadziej. Z wyrzutem do całego świata. Odcięty od świeżego tlenu, widoku gwiazd oraz ludzi. Miałem za duży spokój. Przecież zanim wyjdę zabraknie mi ścian, podłogi, sufitu i ołówka do rysowania. Umrę tu. Nie potrafię nie robić nic.
– Wyglądam jak dziewczynka – tak skomentowałem swoje kręcone włosy do ramion stojąc przed lustrem i omywając dłoń z krwi w zimnej wodzie.
Nie było tu bowiem nożyczek, gdyż uważano, że mógłbym się nimi skrzywdzić. Jedynie pozwolili mi na elektryczną maszynkę do golenia. Nie przypominałem drwala, ale długie włosy na głowie zaczynały mi już przeszkadzać.
– Bandaż – spojrzałem na drzwi. Klawisz wrzucił mi go przez małe otwierane od zewnątrz okienko w drzwiach.
– Mogę jeszcze ołówek? Proszę... – starałem się brzmieć mało płaczliwie, gdy podnosiłem opatrunek.
CZYTASZ
PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]
Romance~prawo, prywatna szkoła, grupka przyjaciół, nielegalne wyścigi, Dallas, wpływowi ludzie i zatargi~ W TRAKCIE KOREKTY I REDAGOWANIA Nadine Mason jest nazbyt doświadczoną przez los dziewczyną, która dosłownie traci wszystko w swoje osiemnaste urodziny...