21. Przecież oboje wiemy, że na trzeźwo tego nie zniesiesz.

4.7K 179 182
                                    

Kocham ten rozdział, w którym sporo zostało wyjaśnione, aczkolwiek później przekonacie się, że to tylko wierzchołek góry lodowej.

Pieprzony Tymon Hoffman nie miał tak zareagować. Myślałam, że się zgodzi, aby pracownik dworca porozmawiał ze mną na osobności, ale moje myślenie było bardzo mylne. Po raz diabli wiedzą który, wszystko waliło mi się na łeb i szyję. Znów nic nie szło po mojej myśli. Jakby siły nieczyste drwiły sobie ze mnie podczas obserwowania mojego życia z boku. Przypuszczam, iż to właśnie te moce zesłały Hoffmana na moją nieszczęsną osobę. Choć mój czas rozpaczy dalej trwał, pozostawałam teraz w fizycznym opanowaniu. Tylko takim, ponieważ psychicznie od histerii dzieliła mnie cieniutka zasłonka. Nic tylko usiąść i w nią płakać.

– Pan pozwoli, że ta Pani sama zdecyduje, czy chce ze mną porozmawiać na osobności – bałam się spojrzeć w oczy starszemu mężczyźnie, który brzmiał na zdenerwowanego.

– Wyjaśnij go, a ja poczekam na ciebie przy tym wejściu – wskazał wzrokiem na niedaleko otwarte drzwi od pociągu czekającego aż wszyscy pasażerowie wsiądą. Znów mnie niesamowicie zaskoczył swoimi słowami. Bardziej nie wierzyłam w niego aniżeli ateiści w Boga. – Tylko wróć. Ufam ci – poluzował uścisk mej dłoni, toteż wysunęłam swoją z jego.

Ufał mi? Ten człowiek sam sobie nie potrafi zaufać, a co dopiero komuś prawie obcemu.

Ruszyłam w milczeniu za pracownikiem czując, jak cała się pocę. Naprawdę dziwne, że nie odetchnęłam z ulgą, gdy puścił mą dłoń. Odchodziłam z każdym krokiem będąc coraz dalej chłopaka w białej koszulce bez rękawów i czarnych spodniach. Moje serce waliło niczym młot kowala zamiast zwolnić. Czułam upływający czas do odjazdu pociągu, przez co zaczynało mnie bardziej mdlić. Zupełnie, jakbym kogoś goniła biegnąc w zwolnionym tempie. Zawżdy miałoby to sens, gdyby owy cel nie uciekał w zwykłym. W tym czasie, w jakim ciepły wiatr rozwiewał moje długie włosy oraz białą sukienkę do kolan.

– Teraz może Pani opowiadać wszystko na spokojnie. Pomogę – zatrzymał się, więc ja również. Stał blisko mnie i patrzył mi w oczy. – Zostanie to oczywiście między nami. Proszę się nie martwić o brak dyskrecji z mojej strony.

Kazał mi mówić, gdy ja nie wiedziałam co. Mam teraz zacząć rozwodzić się na temat Tymona? Jeśli zaczęłabym opowiadać ludziom o tym chłopaku, to jestem pewna, że zamknęliby go w zakładzie psychiatrycznym albo więzieniu, a mnie razem z nim. Hoffman łamał nagminnie prawo i wszelkie ludzkie moralności. Do tego był synem człowieka, który bronił przestępców wiedząc, iż są winni. Co więc uczyniłam złego dla świata, który pokarał mnie natrafieniem na jego osobę? Jakiż okrutnych zbrodni dokonałam?

– Dobrze – rzuciłam ciężko po chwili milczenia i zastanawiania się nad swoimi dalszymi postępowaniami. – Powiem Panu o wszystkim.

– Słucham Panią, proszę mówić.

– Nadia!!! Zaraz pociąg nam ucieknie! – zwróciłam nagle swój wzrok w kierunku Hoffmana stojącego w wejściu do pociągu, którego drzwi właśnie się zamykały.

Niesamowita presja, choć już wiedziałam czego chcę.

– Ma Pan cholernie seksowne oczy – i odwróciłam swoje ledwo żyjące ciało na pięcie, aby stąd uciec.

Ruszyłam, ile sił w nogach, by zdążyć przed odjazdem szynowego pojazdu. Kulałam, co na szczęście nie przekreśliło mego biegu. Nic nie byłoby w stanie mnie teraz powstrzymać. Świat rozmazywał się moim oczom, więc nie mogłam dostrzec miny Tymona, kiedy bardzo tego chciałam. Nie jestem i nigdy nie byłam miłośniczką sportu, dlatego zadyszka zaczęła mi doskwierać zdecydowanie za szybko, zważywszy na mój młody wiek. Sapałam jak starzec w trakcie maratonu, a pokonałam dopiero kilka metrów.

PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz