24. Chciałam, by przy mnie został, lecz pragnęłam, aby zniknął.

4.1K 161 106
                                    

Zasnęłam po wyjściu Oktawii z pokoju. Nie spałam jednak długo, gdy obudził mnie pewien męski głos oraz dłonie z pierścieniami na palcach. Nie należały bowiem do Tymona. Były nieco drobniejsze, ale równie znajome. Bez otworzenia oczu, wiedziałam kto za mną leży. Nie spodziewałam się tej osoby. Powinien siedzieć cały czas w Warszawie i czekać tam na mój powrót. Z jednej strony ucieszyła mnie jego obecność, a z drugiej zaniepokoiła.

– Wybacz, że cię budzę. Musisz być teraz w bardzo złym stanie psychicznym – wypowiedział przybliżając się niebezpiecznie blisko mnie. Wstrzymałam na chwilę oddech, by zacząć słyszeć jego. – Hubert mi o wszystkim powiedział.

– Zabierz mnie do domu – wyszeptałam pragnąc się do niego odwrócić, lecz nie miałam na to siły.

– Pociąg mamy dopiero jutro rano – odparł pomagając mi się odwrócić.

Ujrzałam jego smutną minę, brązowe oczy, blond pasma, które spadały na pościel i jedną męską dłoń przy jego twarzy. Wyglądał jak pozujący model do aktu. Miał jednak na sobie czarną koszulkę. Nie dowierzałam, iż był tak blisko mnie. Patrzył się w moje tęczówki tego samego koloru, co jego. Przybijał me ciało nimi jeszcze bardziej do pościeli. Leżałam nie myśląc. Jakimś cudem bez pozwolenia na przejęcie umysłu przez okrutne scenariusze.

– Dlaczego się nawet ze mną nie pożegnałaś przed wyjazdem? – zapytał wędrując dłonią do mojej.

– Wybacz, nie miałam kiedy. Tymon zgarnął mnie z mieszkania bez wcześniejszej zapowiedzi – próbowałam się wytłumaczyć, choć wiedziałam, że dla chcącego nic trudnego i powinnam wówczas dać mu znać przez telefon.

– W porządku. Martwiłem się o ciebie, ale już nie ważne. Żyjesz – zacisnął swoje wargi, jakby powstrzymując płacz, a następnie przytulił me ciało do swojego. Brakowało mi tego. – Już jest dobrze. Tymon obiecał cię więcej nie dotknąć.

Nie wytrzymałam. Pierwsza łza wymknęła się z mojego oko, ponieważ Caden przypomniał mi o jednej kwestii. On miał całkowicie zniknąć, jakby zmarł. Nawet nie będzie mi zapewne dane spoglądać na jego życie z boku, jak dotychczas to robiłam. Niby o tym marzyłam, ale tak bardzo się tego bałam... Chyba przez puste przyzwyczajenie. Przez ciągle myśli związane z nim. Strach straty znów mną owładnął. Przestałam pojmować świat racjonalnie, a emocje sterowały mym ciałem. Nic dziwnego skoro byłam tylko zagubioną osiemnastolatką. Bez rodziny, pieniędzy oraz pomysłu na życie.

– Ma zaraz wyjechać, a twierdzi, że musi ci coś przed tym przekazać i się pożegnać, więc jeśli masz siłę... – Caden nie dokończył, gdyż od razu mruknęłam twierdząco. Nie miałam siły znowu go zobaczyć, ale musiałam. Nie darowałabym sobie tego. – Dobrze, pomogę ci wstać.

Caden wstał z łóżka, okrążył je i stanął przy nim od mojej strony. Ściągnął ze mnie pościel. Odwróciłam się, a kolejno chwyciłam za dłoń blondyna. Ustawiłam swoje ciało w pionie z zawrotami głowy. Podniosłam w górę wzrok na jego twarz, na co chłopak smutno uniósł kąciki ku górze. Ruszyliśmy wspólnie do wyjścia trzymając się za ręce. Stąpałam po płytkach w skarpetkach od Oktawii, które wyglądały na zimne. Białe ściany korytarza rozjaśniały wnętrze, które powinno być przeze mnie odbierane jako pogodne. Jednak nie po tym wszystkim, co zobaczyłam w tej willi.

– Powinien tu być – zaczął pukać do jasnych drzwi, a ja stałam przy nim niczym przestraszone dziecko.

Nie byłam gotowa. Nie chciałam, lecz pragnęłam.

– Nie sądziłem, że przyjdziesz – zaskoczony szatyn otworzył nam drzwi. Stanął w nich z szeroko otwartymi oczami i znieruchomiał.

Spuściłam momentalnie wzrok na swoje stopy. Udało mi się wcześniej zauważyć biały napis na jego czarnej koszulce oraz loki z grzywki założone za ucho brązowookiego.

PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz