15. Kiedy rozkładałaś przed nim nogi, jakoś się go nie bałaś.

6.4K 193 717
                                    

Po krzyku wydanym przez Kornelię, gdy trzej ochroniarze rzucili się na Tymona, zaczęłam płakać. Histerycznie wyłam, a moje oczy już niczego nie widziały. Może gdybym była w pełni trzeźwa, zareagowałabym inaczej, ale realia były, jakie były. Jeśli chodzi o moje ciało, całe zaczęło drżeć ze strachu i jakimś cudem teraz nie wymiotowałam. Mdliło mnie nie do opisania, ale udawało mi się z tym walczyć. Moje serce nie nadążało bić, a płuca oddychać. Ziemia jakby kręciła się w dwie różne strony jednocześnie, a powietrze ociężało. Gorące poty oblały moje ciało, choć stałam tylko w bieliźnie i przykrótkiej czarnej sukience.

Ta noc, mogła być tak wspaniała...

Trójka niezwykle silnych mężczyzn, musiała sobie z nim radzić i dopiero w tylu go obezwładnili. Do jego oponenta, wystarczył tylko jeden. Czy wciąż ochroniarze bili Hoffmana? Czy dalej wyglądało to za brutalnie?

– On ma IED! Jest chory! Zostawcie go! – robiłam niewielkie kroki w ich kierunku, zaczynając słyszeć krzyki Kornelii do ochroniarzy. – On nie chciał!

– Nie płacz, Nadia – poczułam nagły uścisk na swoim ramieniu, przez co zamarłam. Spokojny głos mulata, zmroził mój pijany umysł na moment. – Chodź, wyjdziemy się przewietrzyć, bo słabo wyglądasz.

Richard objął moje plecy, całą swoją ręką i zaczął prowadzić wymęczone ciało, które należało do mnie w nieznanym kierunku. Widziałam jedynie smugi świateł. Zataczałam się na oślep, ufając mu. Wpadłam w kolejny trans, tylko już zupełnie inny od tego imprezowego. Byłam tutaj, choć czułam się jakbym właśnie spała i śniła na jawie. Mijałam ludzi, lecz nie widziałam żadnej z twarz. Za głośna muzyka, odbierała mi resztę racjonalnego myślenia, a dotyk szatyna z loczkami o mniejszej średnicy, niż te Tymona, wprawiał moje wszystkie mięśnie w odrętwiały stan.

Gdy przymykałam oczy, cały czas miałam przed nimi, jak chłopak z jednym skrzydłem wytatuowanym na plecach, uderza innego w twarz z pięści, który wcześniej popchnął Huberta. Późniejsze ułamki sekund, również nie opuszczały mojej pamięci. Pierwszy najbliżej stojący ochroniarz, rzucił się na Tymona po tym zajściu, a ten zamiast się uspokoić i zacząć przepraszać pracowników klubu, uderzył też jego. Później było jeszcze gorzej, a wydawałoby się, że już bardziej nie może. Na Hoffmana ruszyło jeszcze dwóch goryli, którzy ze względu na dużą przewagę, zaczęło robić sobie z niego worek treningowy.

No tak. Skoro on uderzył pierwszy ich kolegę z pracy, to oni mogli zacząć katować jego. Przecież tak działał ten chory i zepsuty świat.

– Oddychaj głęboko. Nic nie będzie Hoffmanowi. Nie raz już dostał dużo mocniej – wcale mnie tym nie uspokoił, a wręcz przeciwnie. Przez jego słowa, zaczęło mi się robić jeszcze słabiej oraz ciemniej przed oczami. Dostał wcześniej dużo mocniej i przeżył? Czy ten człowiek był niezniszczalny?

Wiatr owiał moją twarz, dostarczając mi świeżego tlenu. Musieliśmy właśnie wyjść na zewnątrz. Muzyka zrobiła się nieco cichsza, a światła już nie molestowały moich oczu. Wciąż jednak trzęsłam się jak galaretka, która tylko trochę stężała. Gdyby kazano mi utrzymać coś teraz w dłoniach, na pewno by z nich szybko wypadło. Nie byłam zdolna do niczego. O moim racjonalnym myśleniu, wszyscy mogli zapomnieć.

Pozostawaliśmy nadal na zewnątrz, a ja cały czas szłam u jego boku przed siebie, nie widząc otaczającego mnie świata i zupełnie o nic się nie martwiąc, za wyjątkiem pobitego szatyna. Łzy zamazywały mi całkowicie obraz, więc widziałam teraz jedynie czarne tło i tysiące małych światełek na nim, jakby gwiazd. Richard miał nade mną całkowitą kontrolę, więc sprawił, że za coś przed sobą złapałam, zatrzymując się. Po chwili, poczułam mięśnie klatki piersiowej mulata, przyparte do moich pleców.

PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz