Jedna niewielka osoba, a tyle zamieszania. Nie widziałem jej przez zdecydowanie za długo. Wiedziałem, że to dobrze, lecz czułem niepokój. Moje dni mijały bez widoku bardzo długich włosów Nadii, aż nagle przyszło mi ją lustrować w prawie pełnej okazałości.
Niestety nie tylko ja widziałem tę dziewczynę. Mój ojciec zdawał się powstrzymywać od wybuchu złości. Matka natomiast chyba prosiła wszelkie bóstwa, aby nie doszło do ostrej wymiany zdań. Bowiem atmosferę można by zacząć kroić nożem, zanim został wbity w mój umysł. Nasi gości wydawali się skonsternowani zaistniałą sytuacją, a moja osoba była w tym wszystkim chyba najbardziej pokrzywdzona, nie licząc szatynki z dzieckiem na rękach, która stała w wejściu do salonu.
Co dalej? Przecież ojciec nie wstanie i jej nie pobije, gdyż raczyła przerwać mu tak ważne spotkanie.
Co w ogóle Nadia robiła w tym mieszkaniu u moich rodziców?
– Przepraszam na chwilę – głos Aleksandra rozszedł się po całym salonie niczym przerażające echo. – Moja służba chyba nie wie co to znaczy nie przeszkadzać – jego słowa były ostrzejsze od żyletki. Aż zacisnąłem pod stołem swoje dłonie w pięści, już współczując Nadii. Wiedziałem, że poniesie tego konsekwencje. On nie zostawia ludzi bez nich.
Służba...
– Kochanie – mruknęła moja mama, jakby próbując go naiwnie uspokoić, gdy wstawał z krzesła. – Proszę...
– Idziemy – rzucił krótko podchodząc do drobnego ciała brązowowłosej. Kolejno złapał ją u nasady warkocza, zaczynając wyprowadzać z salonu.
Wówczas każda sekunda dłużyła mi się niczym godzina. Znikali w oddali, a ja pozostawałem rozbierany wzrokiem przez Vanessę. Dosłownie miałem wrażenie, że zaraz podejdzie do mojego ciała, aby zacząć je całować na siłę.
Pragnąłem iść i bronić biedną szatynkę przed rozzłoszczonym prawnikiem, choć nie mogłem. Gdybym teraz wstał, poszedł tam, następnie wstawiając się za Nadią, straciłbym wszystko. Musiałem siedzieć przy stole z ludźmi, których nie trawiłem bez wliczania w to mamy. Przy pogrążonym w fałszywości towarzystwie, bawiłem się przednio. Wcale z wrażenia nie zaczęły boleć mnie płuca.
– Bylibyście idealną parą z Vanessą – chyba tylko w koszmarach.
***
Dziś zapragnęłam go zobaczyć choć przez chwilę. Wiedziałam, że przyjdzie na uroczysty obiad, co było moją okazją. Jedynie musiałam przezwyciężyć strach przed wyjściem z pokoju Amber. Dostałam jasny zakaz od Aleksandra na pokazanie się w salonie, czy kuchni, więc musiałam podjąć decyzję. Albo konsekwencje i ujrzenie Tymona, albo nic. Pustka. Czarna niczym moje serce.
Dostałam pracę jako opiekunka nad kilkumiesięcznym dzieckiem oraz czterolatką. Wszystko przez Łucję, która sobie ubzdurała, że będę idealna na to stanowisko. Podobno nie szło z nią przez to wytrzymać, więc Aleksander został bez wyjścia i musiał zaoferować mi pracę, a bardziej mnie do niej zmusić. Sprawił nawet, że zostałam zwolniona z poprzedniego stanowiska gosposi. Dodatkowo zaoferował mi wypłaty co tydzień w wysokości tych miesięcznych. Siłą rzeczy musiałam się zgodzić, ponieważ bym wylądowała na ulicy.
Robiłam to dla tych dwóch uroczych dziewczynek, Anastazji i dużych pieniędzy, a nie jego – taka myśl podnosiła mnie na duchu.
Wszystko jednak uległo komplikacji, gdy trzasnęłam za sobą drzwiami od pokoju Amber. Zmierzałam niepewnym krokiem w kierunku salonu, mając nadzieję, że jakimś cudem nie zastanę przy nim Aleksandra.
Moje ledwo bijące serce stanęło, gdy znów zobaczyłam poskręcane włosy szatyna. Miał na sobie garnitur, a pod szyją krawat. Zdecydowanie nie byłam gotowa na aż tak mocne wydanie Tymona. W oficjalnym stroju uderzał inaczej. Nie żeby kiedyś prezentował się przeciętnie, ale teraz przekraczał wszelkie granice. Zupełnie jak podczas naszego ostatniego wspólnego seksu. Seksu, który już nigdy się nie powtórzy.
CZYTASZ
PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]
Romance~prawo, prywatna szkoła, grupka przyjaciół, nielegalne wyścigi, Dallas, wpływowi ludzie i zatargi~ W TRAKCIE KOREKTY I REDAGOWANIA Nadine Mason jest nazbyt doświadczoną przez los dziewczyną, która dosłownie traci wszystko w swoje osiemnaste urodziny...