Głośna cisza przed burzą.
Młodego rudego chłopaka usta, ułożyły się zaraz w lekki zadziorny uśmieszek. Cała spięta, ponieważ jego dłoń prawie spoczywała pomiędzy moimi nogami, chwyciłam za nią, chcąc ją stamtąd usunąć. Udało mi się to, ale Dorian, podczas gdy ściskałam jego nadgarstek, złapał mnie za tę rękę, wciskając swoje palce między moje. Me zmęczone życiem wargi w wyniku tego, zacisnęły się w wąską linię. Co prawda wolałam to, od trzymania mnie za udo, ale i tak czułam się niezręcznie. W końcu jego matka i brat siedzieli niedaleko nas. Jeszcze gdybym z Tymonem nie robiła tego, co robiłam...
Dłoń Doriana, coraz bardziej zaciskała się na mojej, przez co serce mi przyspieszyło, a oczy zaczęły zachodzić mgłą. Sprawiało to coraz większy ból, więc nic z tym nie robiłam. Lubiłam czuć ten fizyczny, zamiast psychicznego. Choć przez kilka chwil, coś zagłuszało moją największą boleść, jaką była tęsknota. Czułam znowu wyrządzaną mi krzywdę, której sama sobie nie musiałam sprawiać, będąc wyręczaną w obecnym czasie.
– Wystarczy – szepnęłam znów do niego, nie mogąc już wytrzymać z bólu.
– Jestem pod wrażeniem, Nadia – odszeptał puszczając moją dłoń, więc głośno odetchnęłam, chyba już jej nie czując. Chłopak zaraz po tym, wrócił do konsumpcji mięsa, jakby się nic nie wydarzyło.
Ściskał mi wcześniej lewą, więc byłam w stanie kontynuować jedzenie prawą. Udawałam, że nic się nie stało. Jadłam wolno gryząc i wciąż nie mogąc się pozbierać po wszystkich dzisiejszych przeżyciach. Dowiedzenie się, że zostałam przypadkiem zatrudniona przez jego babcię, wyszło zabójstwo niejakiej Oxany oraz aresztowanie jej morderczyni, kolacja z rodziną Tymona, a teraz to. Co mi się dziś jeszcze przytrafi? Porwie mnie miś małej Łucji?
– Jakie metody wychowawcze zastosowałeś wobec Łucji? – przepiękna ruda kobieta, zapytała się swojego męża, kiedy właśnie do nas wrócił bez małej.
– Położyłem ją, dałem jej słodycze, włączyłem bajkę i już jest dobrze – odparł siadając na swoim honorowym miejscu. Lustrowałam znowu wewnętrzną, odsłoniętą część przedramienia mężczyzny w tatuażu. Wizerunek węży na ręku mu pasował. Gdyby wytatuował sobie żmije, byłoby jeszcze idealniej. Chociaż w sumie te węże, mogły nimi być. Ja się nie znam na gadach, więc ciężko mi stwierdzić.
– Jedno rozpieszczone dziecko w postaci Tymona nam wystarczy. Niech chociaż z reszty coś konkretnego wyrośnie – mama szatyna nie szczędziła sobie gorzkich słów, choć się uśmiechała.
– Ale ty wiesz, że ja to słyszę, prawda? – Tymon się uruchomił, zastygając z widelcem przy ustach. Jego mina mówiła wiele, ale ja niczego konkretnego nie byłam w stanie z niej wyczytać. Chłopak dodatkowo błądził wzrokiem po nas wszystkich siedzących przy stole i jakby się nad czymś zastanawiał.
– Matka ma rację. Jesteś rozpieszczony jak cholera – wypowiedział opanowanie Aleksander, napił się soku, a następnie włączył swój telefon i zaczął coś na nim pisać.
– Miejcie pretensje teraz do samych siebie. Zresztą moje dzieciństwo nie należało do normalnych i spokojnych, więc pewnie przez to teraz jestem taki, jaki jestem – podminowany Tymon po skończeniu mówienia tych słów, odłożył swój widelec na talerz, prawie go rozbijając. – To, że nie zostanę jebanym prawnikiem, nie oznacza, że niczego nie osiągnę – podniósł swój coraz ostrzejszy ton głosu, przez co przeszedł mnie dreszcz i chyba nie tylko ja tak na to zareagowałam.
– Spokojnie, Tymon – Oktawia zaczęła uspokajać swojego wzburzonego przyjaciela.
– Nie zostaniesz, bo przez własną głupotę byłeś już karany – szok, ilu ja rzeczy tu się o nim dowiaduję. Czy mnie one dziwią? Pasują do niego, więc nie za bardzo. – Gdybym nie był adwokatem, to za dwa lat może być wyszedł.
CZYTASZ
PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]
Romance~prawo, prywatna szkoła, grupka przyjaciół, nielegalne wyścigi, Dallas, wpływowi ludzie i zatargi~ W TRAKCIE KOREKTY I REDAGOWANIA Nadine Mason jest nazbyt doświadczoną przez los dziewczyną, która dosłownie traci wszystko w swoje osiemnaste urodziny...