29. Wciąż uciekałam od śmierci, kiedy tron nadal pozostawał pusty.

4.1K 213 174
                                    

Tymon przystąpił do szukania kieliszków po wyciągnięciu butelki wina z szafki. Zupełnie go nie zrozumiałam. Mówił często zagadkowo, dwuznacznie i bez możliwości domyślenia się. Tym razem postawił na tajemniczość, która wzdrygnęła moim organizmem. Wkrótce będę musiała nauczyć się przy nim trwać? Brzmi jakbym faktycznie miała zostać matką jego dziecka.

– Dobrze się czujesz? – zapytałam wątpiąc w jego resztki rozumu.

– Chodziło mi o wspólne mieszkanie przez jakiś czas. Póki co nie mam współlokatora, więc możesz się wprowadzić, żeby zaoszczędzić. Nie będziesz musiała mi płacić.

– Będę musiała – uniosłam wzrok na twarz szatyna, który stanął za blatem. – Tyłkiem – dodałam po chwili.

– Nie zamierzam cię do tego zmuszać – odparł zawadiacko, kolejno nalewając nam czerwonego wina. – Sama zapewne będziesz mnie rozbierać jak dzisiaj.

– Wybacz. Wolę mieszkać z Cadenem – ów zdanie mu się bardzo nie spodobało. Zrobił swoją krwiożerczą minę, podszedł do mnie i usiadł obok na stołku.

– Cadena sobie nie wykorzystasz jak mnie – chwycił za lampkę.

– Co masz na myśli?

– Wiesz co – stuknął o moje szkło w filmowy sposób. Jeszcze nawet nie dotknęłam tego kieliszka.

– Jak niby chcesz obejść zakazy od swojego ojca, żebyśmy mogli razem pomieszkać? Przecież Aleksander by mnie chyba powiesił na suchej gałęzi, gdyby się dowiedział, że u ciebie mieszkam.

– I właśnie dlatego masz być w ciąży – zawołał triumfalnie, zabrał mi z dłoni jointa i nabrał trochę ciężkiego dymu do swoich nie za zdrowych płuc.

Moje usta automatycznie się rozchyliły ze zdumienia. Dobra... Tego się kompletnie nie spodziewałam. Przypuszczałam, że Tymon jest choć odrobinkę mądry. Dlaczego ten przeklęty brązowooki z lokami mnie osobiście nie zabije, tylko czeka aż jego ojciec poczyni honory? Gdyby Aleksander się dowiedział, że jestem w ciąży z Tymonem, wyrwałby mi chyba macicę i spalił. Ten człowiek jest niepoczytalny. W dodatku wydaję mi się, że byłby zdolny do dokonania zbrodni doskonałej. Kto podejrzewałby jednego z najlepszych adwokatów w Polsce?

– Jutro rano chcę widzieć na szafce nocnej tabletkę. Chyba nie muszę ci mówić jaką – nie szczędziłam sobie goryczy i ostrości w tonie. – Jesteś istnym debilem, Tymon.

– Czy ty musisz mnie tak...? – nie dokończył łapiąc znienacka za moją brodę i przyciągając mą twarz ku swojej zdenerwowanej. Chłopaka wielkie palce na niej, bolały w sposób niefizycznych. – Jutro rano ci poprawię – zrobił dzióbek z moich biednych ust. Był arogancko-seksowny w iście diabelski sposób. Nienawidziłam tego.

Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się dłonią i zepchnęłam swój kieliszek wina z blatu na płytki. Dźwięk tłuczonego szkła zabolał moje uszy, lecz nie tak bardzo jak wcześniejsze słowa Hoffmana. Moja skóra gotowała się ze złości. Ledwo siedziałam na pikowanym stołku, który parzył w pośladki. Marnie oddychałam, ale nie gorzej od Tymona, który chyba przestał. I dobrze. Niech się udusi, a będzie spokój. Oczywiście mogłabym mu w tym pomóc, gdyby nie odpowiedzialność karna.

– Dobrze. Posłuchaj mnie uważnie – zaczął iście poważnie, puszczając moją brodę. – Delikatnie mówiąc nie lubisz mojego ojca. Dlaczego więc nie pomożesz mi w szykowaniu dla niego odwetu? – wsunął jointa pomiędzy moje wargi. – Będziesz swoistą kartą przetargową. Szczegółów dowiesz się z czasem.

– Nadal mnie nie przekonałeś – wzięłam bucha tonąc w ciężkich tęczówkach brązowowłosego chłopaka.

– Gdy moja mama potwierdzi przez USG, że faktycznie jesteś w ciąży, mój ojciec zgodzi się na wszystko. Przystanie na każdy warunek.

PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz