Rozdział opracowany na podstawie prawdziwej wiedzy prawniczej oraz polskiego prawa.
Zbiegłam na dół nie wytrzymując. Zamartwiałam się, rwałam sobie włosy z głowy, stresowałam się, a on... Typowy Tymon. Gdy mieliśmy coś około sześciu lat, schował się w szafie, więc go wystraszona szukałam po całym mieszkaniu jego dziadków przez kilka godzin myśląc, że wypadł przez okno, bo akurat było otwarte na oścież. Chyba nawet za nim zapłakałam. Kiedy wysypał się z tej szafy po długim czasie, to ja zamiast na niego krzyczeć, przytuliłam małego gnoja. Teraz raczej będzie inaczej.
Usiadłam nerwowo na kanapie w salonie, czekając aż ta nieodpowiedzialna dziewczynka w męskiej postaci, zejdzie do mnie i mi wszystko wyjaśni. Może też zachować się jak ostatni skurwiel, nie racząc mi nic tłumaczyć. Nie ukrywam, że chciałabym wiedzieć chociaż trochę o tym cyrku, bo skoro wciągnął mnie w niego, to należą mi się teraz solidne wyjaśnienia.
– Ładnie wyglądasz w tej białej obcisłej sukience – zmierzał bezdźwięcznie w moim kierunku, więc dopiero gdy wypowiedział te słowa zachrypniętym oraz przepitym głosem, wywróciłam swój wzrok w jego stronę. Brzmiał jakby dręczył go mocny kac. – Prawie ci się boczki nie wylewają – dodał po chwili i wypuścił dym ze swoich płuc. Znowu palił.
– Jakim cudem przez osiemnaście lat, udało mi się ciebie nie zabić? – zapytałam lustrując jego półnagie ciało, które odziane było jedynie w czarne spodenki i perły na szyi. – Dowiem się dziś o co chodzi? – założyłam nogę na nogę i czekałam na wyjaśnienia z miną żądną mordu.
Szatyn z loczkami, które były niezwykle napuszone oraz papierosem pomiędzy dwoma palcami, usiadł obok mnie. Wyglądał na dużo starszego przez zarost, który bardzo do niego nie pasował. Matko, dożyłam czasów, kiedy mu rosną włosy na twarzy. Taki z niego był niewinny chłopczyk... Teraz pali obok mnie papierosa po seksie.
– Nie porwali jej – na szczęście zaczął mówić, wziął do ręki paczkę żelków, która leżała akurat w rogu kanapy i ją otworzył. – Prawda jest taka, że ona sama uciekła od swojego delikatnie mówiąc pojebanego ojca. Trzy godziny temu do mnie przyszła zapłakana oznajmiając, że nie ma gdzie mieszkać, bo się pokłóciła z przyjaciółką, a policja jej szuka, więc...
– Więc postanowiłeś ją znowu przelecieć – przerwałam mu, na co zrobił wielkie oczy z żelkiem w buzi.
– Nie.
– Słucham? Może mi teraz powiesz, że różaniec wspólnie odmawialiście, a ja jestem po prostu ślepa?
– Przelecieć, to ja mogę co najwyżej palcem po udzie Oxany – odparł pewny siebie i przystawił mi jednego żelka w kształcie misia do ust. – No otwórz, bo misiu chce wejść – już nie powiem, jak źle to zabrzmiało.
– A ty przypadkiem jej nie lubisz? – zapytałam zdziwiona żując żelka, którego mi wcisnął do ust. Ostatnio ta dwójka skakała sobie nader wysoko do gardeł, więc dlatego zaskoczyły mnie jego słowa.
– Czy ja muszę kogoś lubić, aby się nad nim znęcać psychicznie? – zadał pytanie retoryczne, odkładając żelki na stolik kawowy i się zaraz znów zaciągnął.
– Nie dość, że wykańczasz samego siebie, to jeszcze innych – spojrzałam w bardzo ciemne oczy chłopaka, które były zagubione oraz zmęczone. – Nie pal – wyrwałam mu z ręki tlącego się papierosa. – Oxana jest w tobie zakochana, więc wystarczy, że pogładzisz ją po nóżce, a ta już jest na każde twoje skinienie.
– Moja wina, że nie kocham tej dziewczyny? Ba, ja jej nawet nie lubię.
– Więc nie dawaj jej złudnych nadziei i znaków. Tak trudno powiedzieć nie? – z wrażenia zaciągnęłam się jego papierosem, ale zaraz po tym, utopiłam go w szklance wody, stojącej akurat na stoliku.
CZYTASZ
PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]
Romance~prawo, prywatna szkoła, grupka przyjaciół, nielegalne wyścigi, Dallas, wpływowi ludzie i zatargi~ W TRAKCIE KOREKTY I REDAGOWANIA Nadine Mason jest nazbyt doświadczoną przez los dziewczyną, która dosłownie traci wszystko w swoje osiemnaste urodziny...