Momentalnie łzy zaskrzyły w jego oczach.
- Bierzemy taką szczotkę - pokazał mu szczotkę z grubego włosia i metalu. - Wylewamy trochę wody na pokład i szorujemy. Potem bierzemy oliwę i ściereczką wcieramy - pokazał inną szczotkę na którą nałożona była ścierka. -
Tłumaczył mu w tym czasie chłopak, jakby nie dostrzegając braku zainteresowania panicza.- To... Obrzydliwe - skomentował jedynie - I śmierdzi...
- Musisz pracować żeby jeść - wymruczał samemu zaczynajac.
Ten westchnął, rozglądając się. Miał wrażenie, że wszyscy na niego patrzą i zaraz zaczną się naśmiewać - Jaki jest sens mycia pokładu, gdy tyle ludzi po nim chodzi? - skrzyżował wzrok z ogromnym mężczyzną o długiej brodzie i masywnym ciele - O ile można nazwać to ludźmi... - powiedział bardziej do siebie - Zaraz znów gdzie brudny.
- Byłby jeszcze brudniejszy. Trzeba myć - pokazał mu szczotkę - Proszę..? Mój Pan będzie zły jeśli tego nie zrobisz...
- Czy to zrobię czy nie i tak będzie zły - wzruszył ramionami.
- Dlaczego? - spojrzał na niego z przestrachem.
- Przed chwilą mnie uderzyli tylko dlatego, że nie dałem się upokorzyć. To czy coś zrobię czy nie, nic nie da.
- Byłeś niegrzeczny. Ale wiem, że jest ci ciężko. Może... spróbuj się dostosować? - spytał niepewnie.
- Niegrzeczny? Mam im ulec i dać się traktować jak psa... Albo co gorsza jak pirata? Podziękuję - uklęknął i sięgnął po szczotkę.
- To nie takie złe - powiedział cicho - Mnie tak traktują i nie narzekam.
- Dlaczego...? Podoba ci się tutaj? - przekrzywił głowę.
-Oczywiście! Tu jest mój Pan. Mój kochany Pan - uśmiechnął się szczęśliwy.
- Podoba ci się, że do kogoś należysz? Przecież to straszne...
- Jest wspaniałym człowiekiem. Daje mi bezpieczeństwo i sprawuje nade mną opiekę no i kocha mnie. Z resztą... Uratował mnie od handlarzy ludźmi jeszcze jak pływał jako kapitan kilka lat temu. Ocalił mnie i kilku innych chłopców z rąk tych okropnych ludzi.
- Są tu razem z tobą? - zapytał niepewnie szorując pokład.
- Nie, zwrócono im wolność gdy tylko wróciliśmy na ląd. Ale ja chciałem zostać...
- Zrobiłeś to... dobrowolnie? Dlaczego?
- Byłemu tak wdzięczny. Z resztą... Nie miałem wyboru, nie miałem rodziny, nikogo kto by się mną zajął. Na ulicy bym zginął... On, zaopiekował się mną.
- Cóż. Ja mam rodzinę. Nie chcę tu być - odetchnął, schylając głowę.
- Nie tak. Zrobisz sobie krzywdę, bo szczotka jest ostra. A nie chcesz się zaciąć myjąc podłogę słoną wodą. - podsunął się do niego i pokazał mu jak zrobić to poprawnie.
- Masz... Wprawę - wymamrotał przyglądając mu się.
- Robię to codziennie od dawna - przyznał, głaszcząc go po dłoni - Początki są najtrudniejsze. Będzie lepiej.
- Jak... Masz na imię? - zapytał już nieco bardziej przekonany do chłopaka.
- Elian. Ale wszyscy mówią mi "szczeniaku".
- To... Uwłaczające określenie. Dlaczego na to pozwalasz?
- Uwłaczające? Nie. Jestem jak szczeniak. To prawda. - Uśmiechnął się do niego - A jak mam się zwracać do ciebie?
CZYTASZ
Silence is Golden
Short StoryKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...