| Rozdział 7 |

3.7K 243 116
                                    

Młody Panicz zazgrzytał zębami i usiadł na ziemi obok niego. Nie zamierzał klękać. Wziął z wiadra szmatkę i zaczął polerować mu buty.

Kapitan bardziej usadowił się na krześle by blondynowi było wygodniej - Nie musisz się spieszyć. Ja mam cały wieczór... - przeciągnął.

- Wolę wykonać pracę szybko i porządnie a potem iść spać - wymruczał, ścierając brud z jego butów.

Uśmiechnął się niezauważalnie, gdy dotknął zatarć, które zrobił dziś szczotką.

- Ah właśnie, dostaniesz jutro specjalną pastę. Lepiej by zadrapania nie były widoczne - odparł ten, widząc jego kpiący uśmieszek.

- Yhm - powiedział sucho - Czyli mam to robić codziennie?

- Wtedy, kiedy zdecyduję. Na razie zobaczymy jaj ci pójdzie - oparł się o oparcie, upijając nieco trunku z butelki.

W końcu buty mężczyzny były czyste. Względnie, nie zamierzał starać się bardziej.

- Już. Czy mogę już iść? - spytał Henry, patrząc na pirata z gniewem w oczach.

Ten zignorował jego słowa patrząc na alkohol ze spokojem.

- Czy. Mogę. Już. iść... Sir - wycedził zdenerwowany.

- Nie... - powiedział powoli - Zostaniesz tutaj.

- Po co? Aż tak podoba ci się moja obecność tutaj? - wstał ponownie, chcąc patrzeć na kapitana z góry.

Mężczyzna znów upił łyk ignorując go.
Henry założył ręce na piersi i odszedł do okna.

Chce go ignorować, to on tez może.

Kapitan zaśmiał się na to rozbawiony. Mówisz, że masz... 19 lat? - dopytał.

- Tak. - Skinął i zerknął na niego.

- Nieprawdopodobne, a zachowujesz się i wyglądasz na 13.

- Jak śmiesz.. - zacisnął wargi - Et fragmen stercore purgato. Odi te. Tu inferni igne conbures.

[ty kupo gnoju, nienawidzę cię! Obyś spłonął w ogniu piekielnym]

Kapitan spojrzał na niego jedynie ostro.

- Verba fortis, similis tui neque est loqui ad Dominum.

[Mocne słowa, nie powinieneś tak mówić do swojego pana]

- Ty.. - Oczy chłopaka rozszerzyły się - Cholera... - mruknął pod nosem - Skąd pirat zna łacinę?

- Jestem wykształcony. Byłem wychowany w dobrej rodzinie - powiedział spokojnie.

- Więc dlaczego wybrałeś tak niegodny styl życia? - przekrzywił głowę, cofając się o krok.

Czy teraz dostanie mu się za te wszystkie obelgi?

- Ponieważ tak zdecydowałem - wzruszył ramionami, po czym nachylił się do jego ucha - Umiesz słuchać ze zrozumieniem?

Chłopak spróbował odsunąć się jak najdalej. Choć pirat ładnie pachniał i tak czuł obrzydzenie - Oczywiście, że tak.

- Więc, co mówiłem o szacunku do Kapitana, w dodatku do swojego Pana?

Henry zacisnął wargi w cienką kreskę.

- Czy mogę już stąd iść? Zrobiłem wszystko czego chciałeś.

- Pytam. - złapał go za brodę, dotykając nieskazitelnie gładkiej skóry na brodzie i policzku. Przejechał po niej palcami.

- Nie dotykaj mnie - wyrwał się, pilnując by w jego oczach nie pojawił się strach i by ciało nie zadrżało z przyjemności.

Silence is Golden     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz