| Rozdział 51 |

1.7K 166 18
                                    

Ciche pukanie rozległo się w komnacie, budząc z letargu wpatrującego się w ścianę Robina.

Ciemnowłosy sam nie wiedział, ile czasu siedział w bez ruchu, trzymając głowę swojego przyjaciela na kolanach, gdy ten spał ze wciąż płynącymi po policzkach łzami. Nie miał nawet pojęcia czy słone krople wciąż wypływają, czy może są to jedynie niezaschnięte łzy.

Zamrugał z dezorientacją, gdy pukanie rozległo się po raz drugi. Nagły strach, że ktoś może zobaczyć ich w takim stanie, ogarnął jego serce, gdy szybko jak najdelikatniej potrafił, odsunął głowę Henry'ego, zastępując swoje nogi poduszką, a samemu mimo bólu zdrętwiałych kończyn, uniósł się i pokuśtykał do drzwi.

- Tak...? - zapytał zlęknionym głosem.

- To ja, Oliver — usłyszał spokojny głos zza drzwi.

Głos, na którego dźwięk z niewiadomego powodu poczuł ulgę.

Od razu otworzył drzwi i pokłonił się nisko.

Mężczyzna odziany w elegancki frak i brązową perukę na głowie wszedł do pomieszczenia. Od razu jego wzrok przeniósł się na łoże, na którym spał panicz.

- Jak... On się czuje? - zapytał ściszonym głosem.

Robin przez chwilę wstrzymał się od odpowiedzi. Nie był pewien czy może ufać mężczyźnie... Jednak wspomnienie dotyku silnych dłoni na głowie niemal natychmiast zmiękczyło jego serce. Lord Oliver był przecież dobrym człowiekiem.

- Nie jest... zbyt dobrze, Panie — wyznał, czując nie tylko ulgę, ale i pewne ciepło w trzewiach.

- Widziałem się z lordem — rzekł powoli, uważnie przyglądając się służącemu — Mówi, że jego syn postradał zmysły czy...

Robin nie powstrzymał lekkiego uśmiechu, na myśl o zachowaniu Henry'ego — Lord mógł odnieść takie wrażenie, patrząc na mojego pana. Powód jego cierpień daje podobne do szaleństwa objawy.

- O czym mówisz...? - zapytał, a po chwili milczenia chłopaka położył dłoń odzianą w sygnety na dobrym ramieniu chłopaka — Nie bój się mówić... Nie wykorzystam tego przeciw jemu... Ani tobie — dodał znacząco.

- Nie jest to już raczej... tajemnica. - powiedział Robin sam do siebie. - Mój pan miłuje kapitana pirackiego statku. Miłością żony do męża — wyznał, odchylając głowę, by schować się przed spodziewanym uderzeniem.

Chwila milczenia, jaka nastała nie była jednak tak niezręczna, jak można by się spodziewać.

Mężczyzna przeniósł wzrok na młodzieńca i wypuścił powoli powietrze.

- Nie musi być to miłość jedynie męża do żony — powiedział po chwili nieco ochrypłym głosem.

Robin zmarszczył brwi, przekrzywiając głowę w zdziwieniu. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi — Nie... Panie?

- Nie... Oczywiście, że nie — pokręcił głową — Wiedziałem, że... Tak będzie.

- Wybacz panie, ale nie wiem, co masz na myśli — powiedział ciemnowłosy, opuszczając głowę pokornie.

- Od dawna wiedziałem, że Henry odda serce mężczyźnie, a nie kobiecie — wyjaśnił ściszonym głosem, jakby bojąc się, że ktoś może stać za drzwiami, podsłuchując ich rozmowę.

Chłopak sam spiął się, nie wiedząc, jak zareagować — To... to jakoś widać, panie? - wyszeptał, przez zaciśnięte gardło.

- Nietrudno to dostrzec żyjąc z tą osobą u boku — przyznał z westchnieniem — Nie sądziłem jednak... Że jego wybrankiem będzie... Akurat ktoś taki.

Silence is Golden     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz