- Henry...? - usłyszał stłumiony cichy głos nad sobą.
- Hmmm? - mruknął, budząc się i patrząc na kapitana, który leżał z przymkniętymi oczami. Wtedy odwrócił głowę, słysząc, że głos wcale nie wydobywa się z jego ust. Zobaczył za sobą Eliana, który przekrzywił głowę.
- Chyba powinieneś się położyć... - zaczął troskliwie.
- Zostanę przy nim — zadecydował Henry, wracając do zmieniania okładów
- Nie, musisz chwile odpocząć — odparł stanowczo.
- Ale kapitan... - jęknął, jednak przetarł oczy. Siedzenie przy nim cały dzień było męczące.
- Na razie śpi — Elian wyciągnął go z pomieszczenia — Chodź.
- Ale... ale... - poszedł za nim jednak posłusznie.
- Teraz ty coś zjedz — mruknął — Udało mi się znaleźć dla Ciebie coś smaczniejszego niż solona wołowina.
- Co takiego?- jego twarz trochę się rozjaśniła.
Elian uśmiechnął się — Zobaczysz — mrugnął do niego — Jak czuje się Pan Kapitan? Bardzo z nim źle?
- Nie reaguje niestety na nic, ale udało mi się w niego wcisnąć trochę zupy i nawet lekarstwa, choć grymasił jak dziecko.
- Podobno podczas ściągania masztu wielka fala niemal wypchnęła go ze statku — zatrząsł się — Ale jego nawet sztorm nie pokona!
- C-co by się stało... gdyby on umarł? Co byłoby ze mną? - zapytał drżąco.
- Nie mów tak nawet — Elian od razu przystawił mu palec do ust — To niemożliwe. Kapitana nic nie zabije, ścigają go wszędzie. Jego rysopis wisi w każdym porcie, a mimo to ani razu nie udało się schwytać.
- Ale choroba to co innego. Czy jeśli on... - jasnowłosy przełknął ślinę — Wtedy załoga mnie komuś sprzeda? Komuś nieznajomemu? Kto byłby moim Panem?
- Mój Pan napewno nie pozwoliłby Cię oddać. Zostałbyś pod jego opieką. Tak jak ja — uśmiechnął się.
Henry odetchnął z ulgą.
Tak. To nie byłoby aż takie złe. Przynajmniej to zmartwienie mu odeszło.
- Nie przejmuj się więc — powiedział spokojnie Elian — Napewno niedługo z tego wyjdzie.
- Pewnie masz rację — westchnął, kuląc się trochę — To... dasz mi jedzenie? Jestem głodny jak wilk.
- Oczywiście — skinął głową i ruszył w stronę kuchni.
Henry w tym czasie zamknął oczy, odpoczywając, był naprawdę zmęczony, jednak nie przejmował się tym zbytnio. Najważniejsze było dla niego zdrowie kapitana. Ostatnio nawet go polubił. Chciałby się do niego przytulać i czuć jego ciepłe usta na sobie, choć ciężko było my się do tego przyznać. W końcu obecne myślenie zaburzało wszystko, co było mu wpojone przez tyle lat.
Uśmiechnął się do swojego przyjaciela gdy tylko ten wrócił. Odciągał jego uwagę od nieprzyjemnych myśli.
- Ktoś... Wie, jak to się stało? - zapytał cicho chłopak.
- O co pytasz? - zmarszczył brwi.
- Jak doszło do wypadku i tego, że Kapitan jest w takim stanie — westchnął głęboko.
- Już ci mówiłem. Prawie wypadł za burtę -położył przed nim małe ciastko i kubek z naparem — Proszę.
- Och, co to? - wskazał na napój, przekrzywiając głowę.
CZYTASZ
Silence is Golden
Storie breviKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...