Panicz podszedł do Eliana siedzącego przy stole.
- Henry! - chłopak od razu wstał na jego widok i podszedł bliżej, łapiąc jego policzki w dłonie.
- Tak? - spytał go trochę zdziwiony nagłą reakcją i przekrzywił głowę.
- Wszystko... Dobrze? - dokładnie przyjrzał się jego ciału i temu jak stoi.
- Tak, Niech zgadnę... Widziałeś, jak kapitan ciągnie mnie po pokładzie z batem w ręku prawda?
Ten pokiwał głową.
- Nie tylko ja — Dodał zmartwiony — Co się stało?
- To... długa historia tak sądzę — odetchnął cicho — Ale jest w porządku. Dostałem karę. Jednak mam się dobrze, nie musisz się martwić. - wyprostował się dumnie, choć w istocie, siedzenie przyprawiało mu teraz dużą zgryzotę, nie mówiąc o ubraniu, które zdawało się dużo bardziej niż zwykle ocierać o jego skórę.
- Dlaczego? Czym sobie zaszkodziłeś...? - zapytał smutno ciemnowłosy, gładząc go po ramieniu — Boli Cię?
- Ukrad... Pożyczyłem pachnidła kapitana. Znaczy... próbowałem schować. Opowiem ci o tym kiedy indziej, dobrze? Jestem wykończony...
- Zabrałeś... Perfumy? - powtórzył za nim z niedowierzaniem.
- Um... tak. Zdenerwował się na mnie za to...
- Nic w tym dziwnego, ale... - rozejrzał się, ściszając głos — Dlaczego tak postąpił? To nie w jego zwyczaju.
- Denerwowanie się czy nie bicie ludzi batem?
- A uderzył Cię batem...? - powtórzył
-Nie, nie uderzył, aczkolwiek był temu bliski. Ostatecznie dostałem tylko pasem.
- To... Dziwne — rzekł w zamyśleniu niewolnik.
- Może nie chciał zostawić na mnie stałych śladów — westchnął — Albo był miły. Sam nie wiem. Nie znam go zbyt długo.
- Nigdy wcześniej się nie wahał. W końcu kradzież to poważna rzecz...
- Jestem jego własnością czyż nie? - wzruszył ramionami — Nie psuje się swoich rzeczy. Zwłaszcza tych nowych... - spuścił wzrok.
- Nie mów tak o sobie. Nie jesteś rzeczą — odparł.
- A czym? - uniósł na niego brew.
- Kimś, kto... - Elian zamyślił się, w poszukiwaniu właściwego słowa -Zainteresował go, jesteś jego słabością — uśmiechnął się.
- Ja? - przekręcił głowę, nie do końca rozumiejąc.
- Gdyby było inaczej, z pewnością nie zawahałby się uderzyć Cię batem albo zlecić to bosmanowi.
- Czyli jestem jego zwierzątkiem. Nie jest to... największe pocieszenie — odetchnął, zajmując się jedzeniem — Ale cieszę się, że tego nie zrobił.
- Nie określiłbym tego tak, ale poniekąd — skinął głową — Jadłeś już?
- Nie — pokręcił głową — Nie było okazji.
- To proszę — podsunął mu swoją miskę z zupą.
- A... Ty nie jesz? - spytał, trochę nie rozumiejąc.
- Już się najadłem — pogładził go po włosach.
- Dziękuję — skinął głową i zaczął jeść. Był już spokojniejszy. Było dobrze...
CZYTASZ
Silence is Golden
Short StoryKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...