- Oczywiście, Kapitanie - skłonił się, a gdy ten odszedł uderzył panicza w ramię - Co ty wyczyniasz?
- Ja? Nie widziałeś jak mnie upokorzył - rozdarł bolące miejsce - Bezczelny kundel... - dodał ciszej.
- Henry! Nie wolno tak - ściszył głos.
- Ciiii... To kapitan może robić co chce. A poza tym wczoraj upokorzyłeś go przed załogą. Dziwisz się, że się mści?- C-co?! To on mnie upokorzył. Porwał i uprowadził a teraz traktuje jak sługę - wycedził - To ja powinienem się mścić.
- P-proszę.. Nie bądź na mnie zły - cofnął się słysząc jego ton. Nienawidził gdy ludzie byli źli - Kapitan jest dobry... Po prostu go zdenerwowałeś.
- Dobry? W czym niby jest dobry? Chyba w upokarzaniu innych ludzi i szydzenia z nich.
- Nie uderzył Cię za zniszczenie sobie butów. Nie zabił za wcześniejsze obrażenie go... To chyba świadczy o tym, że jest dobry, prawda?
- Za pewne czeka na właściwy moment, a teraz się mną bawi - prychnął.
- Jeśli będziesz grzeczny to napewno Cię nie zabije - pokręcił głową - Tylko... musisz się zachowywać. A teraz wróćmy już do pracy.
- Jeszcze? Przecież minęło już z... 5 godzin? - jęknął cierpięczniczo.
- Zostało jeszcze tylko trochę pokładu dobrze..? Potem odpoczniemy i zaprowadzę cie do kapitana. Możesz już się zastanowić jak go przeprosisz.
- Przep... Nie, nie mam takiego zamiaru. Ani myślę się przed nim korzyć!
- Henry... - chłopak spojrzał na niego smutno - Nie masz innego wyjścia niż się poddać. Tak będzie ci najlepiej.
- Nie wspominał nic o przepraszaniu - naburmuszył się.
- Jakbyś to zrobił, pewnie byłby dla ciebie łagodniejszy. Może nawet nie użyłby bata? - powiedział zachęcająco.
- Może nawet? Toż mi pocieszenie - westchnął - Często... Go używa?
- Bardzo. To jego ulubione narzędzie - przełknął ślinę - Narazie z niewiadomych mi przyczyn jest dla ciebie łagodny, ale...
No wiesz... To może nie potrwać długo.- Dzisiaj wytrzymałem jak mnie nim uderzyli, - powiedział powoli.
- Nie wytrzymałeś. To nawet nie było uderzenie - zachichotał. - Użyli na tobie innego rodzaju bicza z miękkiej skóry. Ten ,który ma kapitan tnie skórę i jest... o wiele bardziej bolesny. I nigdy nie kończy się na jednym uderzeniu.
- Barbarzyńca. Jak można być takim okrutnym? - pokręcił głową.
- Nie jest... - chłopak zaciął się i pokłonił szybko głowę.
- Co tam dzieciaki? - obok Henry'ego stanął mężczyzna, który wtedy uratował go od batów.
Ten odwrócił się szybko w jego stronę.
Odetchnął. Mimo wszystko ten pirat wydawał się miły. Może go nie lubił, ale napewno nienawidził mniej.
- Dobrze, Panie - powiedział niewolnik zadowolony - Prawie skończyliśmy - wskazał na mały kawałek pokładu nie wypucowany do tej pory.
- Dobrze ci idzie Henry. - uśmiechnął się do niego ciepło - Uczysz się od najlepszych - pogłaskał swojego chłopca.
- Mhm. To raczej marna pochwała być najlepszym w myciu pokładu - powiedział szorstko wracając do pracy. Niech wetknie sobie głęboko tą litość i bycie miłym. To pewnie był jakiś podstęp.
CZYTASZ
Silence is Golden
Short StoryKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...