| Rozdział 37 |

2.8K 209 15
                                    

Mężczyzna pogłaskał jasną skórę na jego pośladkach.

- Dziesięć uderzeń za przekorę i brawurę jest chyba wystarczającą liczbą, hmm? - zaczął powoli zsuwać z palców złote pierścienie, których odkładanie na drewniany stolik powodowało charakterystyczne stuknięcie.

- Tak Panie... To już się więcej nie powtórzy -obiecał pokornie, samemu moszcząc się wygodnie. Oblizał przy tym wargi.

- Oh,  ja już dopilnuję, by się nie powtórzyło — rzekł, a Henry zadrżał na uczucie nagiej pozbawionej ciężkości dłoni. - Będziesz liczył.

- Tak Panie. Tylko błagam, oszczędź mnie -odpowiedział z poniekąd udawanym strachem. Dziesięć uderzeń dłoni nie było przecież złe.

Wygiął nieco plecy gdy Pan przejechał paznokciami po jego ciele.

Edward uśmiechnął się, po czym po chwili gładzenia jego pośladków, uderzył w nie ze średnią siłą. Dłoń odbiła się na jasnej skórze, wydając przy tym, charakteryzuje plaśnięcie.

- Jeden — sapnął z zaskoczeniem.

Lekkie szczypiące promyczki jedynie podsyciły w nim ognień podniecenia.

Dłonie mężczyzny przyjemnie roztarły miejsce, w którym pojawiło się lekkie pieczenie. Henry przymknął oczy na błogość i otworzył je równie szybko gdy przyjemne gładzenie zamieniło się w szybkiego i mocnego klapsa.

- Agh! Dwa — powiedział, znów powoli wypuszczając powietrze.

Uderzenia nie były bolesne. Jednak przez sytuację i następujących pomiędzy nimi czułość zdawał się, odczuwać je o wiele bardziej.

- Dwa co? - kapitan oblizał wargi, ściskając zarumienioną skórę.

- Dwa Sir — wyjęczał Henry, po czym przełknął ślinę.

Kolejne dwa uderzenia spadły niemal po sobie, Henry był niemal pewien, iż zostawiły one dwa odbite ślady na miejscu które coraz intensywniej zaczęło piec.

Jęknął lekko, oddychając szybko. Jego przyrodzenie prężyło się na kolanach mężczyzny, powodując rumieńce na jego twarzy.

- Nie słyszę — mruknął starszy, zatrzymując dłoń w miejscu.

- Trzy... i cztery S-sir - oddychał, zaciskając dłonie na nogawce jego spodni.

- Bardzo ładnie — od razu uderzył kolejny raz, znów zatrzymując dłoń ciele jasnowłosego.

- Mmmm... pięć Sir — wygiął się.

Zadziwiało go, jak intensywne potrafią być wolne, pełne pasji klapsy.

Znów na jego skórę spadły 2 uderzenia. Mimo że nie były szybkie, nastąpiły jeden po drugim i niemal doprowadziły Henry'ego do szaleństwa.

- Sześć! - odetchnął.

Pieczenie było takie przyjemne.

- I siedem... Sir — przełknął ślinę, przymykając oczy.

Kolejne dwa uderzenia nadchodziły dłużej niż wcześniejsze. Może to dlatego, że paznokcie mężczyzny wyjątkowo długo przesuwały się po jego pośladkach? Nie zdążył tego przeanalizować, gdyż na jego tyłek spadło ostatnie uderzenie.

Henry pisnął niespodziewanie, po czym po wymówieniu liczby wciąż czekał, przygryzając wargę, starając się wyrównać swój oddech.

- Już koniec — zaśmiał się z rozbawieniem mężczyzna.

- Oh... No tak — Zarumienił się jeszcze bardziej.

Sam nie wiedział, czemu aż tak mu się spodobało.

Silence is Golden     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz