| Rozdział 19 |

3.9K 236 57
                                    

Otworzył powoli oczy. Jasne światło poraziło go w oczy. Czuł się dziwnie, bolała go głowa i dół ciała. Zwłaszcza brzuch, na którym uformował się już siniak. Zmarszczył lekko brwi, przecierając oczy.

Rozejrzał się i przeciągnął z jękiem. Jego wzrok dość szybko padł na Kapitana siedzącego swobodnie obok i przypatrującego mu się z góry.

- Jak się czujesz? - zapytał, obserwując go uważnie.

- A jak miałbym czuć się po chłoście? - zapytał nieco wyzywająco. - Nie chcę poczuć tego więcej — wyznał.

- Tak, też nie chcę, by sytuacja z twoją ucieczką się powtórzyła — skinął głową.

Henry spuścił oczy.

Oczywiście, że powtórzy. Ale nie tutaj i nie teraz...

- Inaczej tak jak powiedziałem, każda następna kara będzie sroższa od poprzedniej. A ja nie będę już tak łaskawy...

- Rozumiem, postaram się — skulił się na łóżku.

- Dobrze, Poleż i odpocznij. I napij się — wskazał na butelkę wody — Odwodniałeś się.

Mężczyzna pogładził go po włosach — Przyniosę ci śniadanie.

- Nie chcę jeść. Zwymiotuję jeśli coś zjem -ostrzegł.

- Musisz jeść. - odparł i spojrzał na jego brzuch — Zaraz zajmiemy się twoimi siniakami — dotknął lekko jego brzucha.

- Dziękuję, nadal mnie bolą — syknął, czując dotyk.

- Pokaż to — podwinął jego koszulę, którą założył mu przez sen.

Brzuch był już cały zsiniaczony i zbolały — Agh...

- Zaraz się tym zajmiemy — delikatnie pogładził jego skórę, po czym nachylił się i złożył delikatny pocałunek na jednym z większych siniaków.

-Ał... To cholernie boli — syknął i odsunął się.

Nie chciał, żeby go dotykano.

- Tak... Potem położymy ci okład — uśmiechnął się i znów przykrył go materiałem.

- Mogę jeszcze się zdrzemnąć? - zapytał sennie Henry, przymykając oczy.

- Chwilę, czeka Cię praca na statku, nie jesteś z niej zwolniony — wymruczał Kapitan.

Jasnowłosy jęknął poddańczo — Muszę? -spojrzał na kapitana proszącymi oczyma.

Ten spojrzał na niego jedynie dość srogim wzrokiem.

- Ciesz się, powinieneś od wschodu słońca już dawno być na nogach... Lub na kolanach, na stojąco ciężej myję się pokład — dodał kpiąco.

- Mhm — mruknął, wstając i masując swój brzuch.

Bolał go okropnie od uderzenia. Podniósł się jednak, starając zachować resztki godności. Nie potrzebuje litości od pirata!

- Umyj się i coś zjedz, nie chcę, żebyś zemdlał — powiedział mężczyzna — Chyba, że mam cucić cię batem.

- Nie chcę jeść — obmył się w wiaderku i włożył ubrania. Nienawidził ich. Wyglądał w nich gorzej niż parobkowie w jego stajniach.

- Ale zjesz — sam założył na siebie płaszcz.

Niewolnik naburmuszył się lekko, jednak ostatecznie jakiś czas później wmusił w siebie kawałek chleba z serem. I to wcale nie poprzez groźbę ponownego przetrzepania skóry.

Silence is Golden     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz