- Musisz zjeść wszystko — ostrzegł Robin, odbierając od jednej z pokojówek, kolejną z bogato zastawionych tac.
- Czuję się, jakbym połknął kamień — jęknął Henry, odchylając się do tyłu.
Został już nakarmiony dwiema miskami zupy i ciastem. Po braku jedzenia przez ponad trzy dni czuł jakby jego żołądek zmniejszył się dwukrotnie
- Byle byś jadł — uciął krótko — Musisz się prezentować podczas tego spotkania... Narady czy... Cokolwiek to jest.
- Nic więcej w siebie nie wcisnę - zaoponował, posłusznie otwierając jednak usta, by Robin mógł go nakarmić — Wystarczy, że się ubiorę i pomaluję. Będę wyglądać zdrowo!
- Jeszcze ubierzemy cię w ten fraczek, co masz w szafie. Będziesz w nim wyglądał jak prawdziwy lord. - zaśmiał się cicho i przysiadł na materacu z prawdziwym westchnieniem — Nawet nie wiesz... Jak się martwiłem.
Henry wyciągnął dłoń, ujmując w słabe place nadgarstek Robina. Przesunął kciukiem po twardej, wprawionej pracą skórze — Przepraszam, nie było moim zamiarem straszenie cię. Rozpacz zżerała moje serce...
- Oczywiście! Wiem... To nie była twoja wina, to wszystko... Było zwyczajnie straszne. Bałem się, że ty... - zaczął, po czym zamilkł.
- Żyję Robinie. Już nie musisz się obawiać — zapewnił — Edward żyje. Oliver zapewni mu niebezpieczeństwo. Wszystko... wydaje się, być idealne — stwierdził, wciąż nie dowierzając.
Robin otworzył usta, by powiedzieć, że nic jeszcze nie jest takie oczywiste, jednak w porę ugryzł się w język.
Skinął jedynie głową.
- Tak... Miejmy nadzieję, że tak będzie. - wymamrotał po czym dodał - Twój ojciec już wie?
- Tak, Oliver ponoć rozmawiał z nim wczoraj po odwiezieniu Edwarda — przytaknął jasnowłosy.
Na wspomnienie Olivera na usta Robina wpłynął ciepły uśmiech. Chłopak szybko próbował zmienić mimikę twarzy, jednak Henry przekrzywił głowę zainteresowany.
- I.. i co? Udało mu się? - zapytał Robin, próbując wrócić do rozmowy.
- Nie rozmawialiście o tym? Przecież wyszliście gdzieś na dłuższy czas. Sądziłem, że o tym mówiliście?
Robin opuścił wzrok, pokrywając się rumieńcem. Faktycznie poprzedniego dnia opuścił komnatę Henry'ego, chcąc pozwolić mu na zdrowy sen.
- Nie dowiedziałem się... Niczego konkretnego w końcu, to nie moja sprawa — zgrabnie ugiął prawdę. - Co więc sądzi twój ojciec? Zgadza się?
- Tak jak twierdził Oliver... Z radością, choć ukrywał to, by nie wyjść na człowieka myślącego jedynie o korzyściach i pieniądzach niżeli własnym synu. W końcu dzięki mojej decyzji otrzyma naprawdę wiele. Szacunek, poparcie, wyższe stanowisko...
- Ale straci dziedzica...
- Urodzi się. Moja matka jest jeszcze młoda a ja... Od zawsze byłem dla niego nieodpowiedni na tym miejscu. Bez wątpienia, gdybym miał brata ani by myślał, aby przekazać mi rezydencje — wzruszył ramionami — Z resztą, po tym, jak wyznałem mu prawdę o Edwardzie i mnie... Pewnie i tak wydziedziczyłby mnie i wysłał gdzieś daleko. A tak, problem się rozwiązał, a wyszły z niego korzyści. O ile oczywiście królowa będzie temu przychylna.
- Lord Oliver jest niezwykle przekonywający. I ma wielu przyjaciół na najbliższych stanowiskach. Musimy mieć wiarę, że to wystarczy by ją przekonać — stwierdził Robin — Wracając do spraw ważnych. Jedzenie stygnie — nabrał kolejną porcję pieczonej kaczki z warzywami, wkładając na siłę łyżkę do ust Henry'ego.
CZYTASZ
Silence is Golden
NouvellesKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...