| Rozdział 58 |

1.7K 158 4
                                    

- Musisz zjeść wszystko — ostrzegł Robin, odbierając od jednej z pokojówek, kolejną z bogato zastawionych tac.

- Czuję się, jakbym połknął kamień — jęknął Henry, odchylając się do tyłu.

Został już nakarmiony dwiema miskami zupy i ciastem. Po braku jedzenia przez ponad trzy dni czuł jakby jego żołądek zmniejszył się dwukrotnie

- Byle byś jadł — uciął krótko — Musisz się prezentować podczas tego spotkania... Narady czy... Cokolwiek to jest.

- Nic więcej w siebie nie wcisnę - zaoponował, posłusznie otwierając jednak usta, by Robin mógł go nakarmić — Wystarczy, że się ubiorę i pomaluję. Będę wyglądać zdrowo!

- Jeszcze ubierzemy cię w ten fraczek, co masz w szafie. Będziesz w nim wyglądał jak prawdziwy lord. - zaśmiał się cicho i przysiadł na materacu z prawdziwym westchnieniem — Nawet nie wiesz... Jak się martwiłem.

Henry wyciągnął dłoń, ujmując w słabe place nadgarstek Robina. Przesunął kciukiem po twardej, wprawionej pracą skórze — Przepraszam, nie było moim zamiarem straszenie cię. Rozpacz zżerała moje serce...

- Oczywiście! Wiem... To nie była twoja wina, to wszystko... Było zwyczajnie straszne. Bałem się, że ty... - zaczął, po czym zamilkł.

- Żyję Robinie. Już nie musisz się obawiać — zapewnił — Edward żyje. Oliver zapewni mu niebezpieczeństwo. Wszystko... wydaje się, być idealne — stwierdził, wciąż nie dowierzając.

Robin otworzył usta, by powiedzieć, że nic jeszcze nie jest takie oczywiste, jednak w porę ugryzł się w język.

Skinął jedynie głową.

- Tak... Miejmy nadzieję, że tak będzie. - wymamrotał po czym dodał - Twój ojciec już wie?

- Tak, Oliver ponoć rozmawiał z nim wczoraj po odwiezieniu Edwarda — przytaknął jasnowłosy.

Na wspomnienie Olivera na usta Robina wpłynął ciepły uśmiech. Chłopak szybko próbował zmienić mimikę twarzy, jednak Henry przekrzywił głowę zainteresowany.

- I.. i co? Udało mu się? - zapytał Robin, próbując wrócić do rozmowy.

- Nie rozmawialiście o tym? Przecież wyszliście gdzieś na dłuższy czas. Sądziłem,  że o tym mówiliście?

Robin opuścił wzrok, pokrywając się rumieńcem. Faktycznie poprzedniego dnia opuścił komnatę Henry'ego, chcąc pozwolić mu na zdrowy sen.

- Nie dowiedziałem się... Niczego konkretnego w końcu, to nie moja sprawa — zgrabnie ugiął prawdę. - Co więc sądzi twój ojciec? Zgadza się?

- Tak jak twierdził Oliver... Z radością, choć ukrywał to, by nie wyjść na człowieka myślącego jedynie o korzyściach i pieniądzach niżeli własnym synu. W końcu dzięki mojej decyzji otrzyma naprawdę wiele. Szacunek, poparcie, wyższe stanowisko...

- Ale straci dziedzica...

- Urodzi się. Moja matka jest jeszcze młoda a ja... Od zawsze byłem dla niego nieodpowiedni na tym miejscu. Bez wątpienia, gdybym miał brata ani by myślał, aby przekazać mi rezydencje — wzruszył ramionami — Z resztą, po tym, jak wyznałem mu prawdę o Edwardzie i mnie... Pewnie i tak wydziedziczyłby mnie i wysłał gdzieś daleko. A tak, problem się rozwiązał, a wyszły z niego korzyści. O ile oczywiście królowa będzie temu przychylna.

- Lord Oliver jest niezwykle przekonywający. I ma wielu przyjaciół na najbliższych stanowiskach. Musimy mieć wiarę, że to wystarczy by ją przekonać — stwierdził Robin — Wracając do spraw ważnych. Jedzenie stygnie — nabrał kolejną porcję pieczonej kaczki z warzywami, wkładając na siłę łyżkę do ust Henry'ego.

Silence is Golden     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz