Kobieta z każdym wypowiadanym przez syna słowem bladła, a wyraz jej twarzy wskazywał na ogromne niedowierzanie, jakie czuła.
W końcu, nie mogąc już dłużej tego słuchać, warknęła:
- Cóż to za bzdury? Cóż za brednie?! Cóż za...!
- To tylko prawda matko — Henry posłał jej słaby uśmiech. - Wiem, że gdyby ci ludzie mieli wybór, większość z nich nie byłaby piratami. To w głębi serca dobrzy ludzie. W większości nigdy nawet nikogo nie zabili. Już ojciec ma więcej krwi na rękach niż oni. - zacisnął wargi — Pamiętasz tego mężczyznę z żoną i dzieckiem? Wiele lat temu w środku zimy. Pukali do naszych drzwi, błagając o możliwość zjedzenia czegoś ciepłego, ale ojciec zakazał ich wpuścić, mówiąc, że ci wieśniacy mogą przenieść chorobę... - zastygł jakby pogrążony we wspomnieniach. - Rano byli już martwi. Pamiętam, jak wyglądały ich białe, zamarznięte twarze.
- Jak możesz tak mówić o ojcu?! Nie masz pojęcia o świecie, jesteś zbyt młody! — pokręciła głową. - Najważniejsza jest nasza rodzina, nie jacyś... Bezdomni kmiecie, roznoszący choroby i zarazę. Nie pojmujesz...
- Spędziłem wiele czasu, kształtując swoją duszę matko! Nie jestem już dzieckiem. Wiem, jak działa świat...
- To, co mówisz, rani me serce, jednak rozumiem, iż namieszali ci w głowie. Medyk zaraz przybędzie cię zbadać a ja... Chyba muszę się położyć. Głowa tak strasznie mnie rozbolała...
- Dobrze matko. Prześpij się w swej satynowej pościeli — sam zamknął oczy — Pław się w luksusie, w chwili, gdy ludzie padają na ulicach.
Ta pokręciła jedynie w niedowierzaniu głową i opuściła komnatę.
Henry z westchnieniem spojrzał na Robina.
- Cóż... chyba nie jest zachwycona — uśmiechnął się lekko — Cóż jednak z tego...
- Mówiłeś tylko prawdę — Robin skulił się obok niego, kładąc głowę na klatce piersiowej przyjaciela.
- Którą dostrzegłem zdecydowanie zbyt późno — wyszeptał pod nosem — Mogłem... Powinienem zrobić to wcześniej.
- Lepiej późno niż wcale. Na razie musisz się przespać. Odpocząć jeszcze trochę. Nadal wyglądasz okropnie.
- I raczej szybko się to nie zmieni. Zamierzam jednak jeszcze dziś wstać i zjeść posiłek z moją rodziną... - powiedział niechętnie.
- Jesteś pewien? Nie wolisz jeszcze odpocząć?
- Nie mogę czekać... Muszę porozmawiać o Edwardzie. Wyjaśnić im wszystko... Co, jeśli go krzywdzą? Ja... Muszę się z nim zobaczyć!
- Henry... czy jesteś pewny, że rozmowa z ojcem ci coś da? Może powinieneś pójść do Sir Olivera?
- Mój ojciec jest wpływowy. Na pewno mnie zrozumie. Musi to zrobić — odetchnął głęboko — Pójdziesz ze mną prawda...?
- Nie chce zaostrzać konfliktu. - przyznał cicho — Ale jeśli mnie potrzebujesz, pójdę z tobą i do bram piekła.
- Tam nie jest mi zbyt spieszno, lecz zdecydowanie bliżej niż do nieba — przyznał — W końcu darzę miłością mężczyznę...
- Myślę, że jeśli bóg karze kogoś za to, że kocha, to nie warto iść do jego nieba — stwierdził Robin, gładząc policzek Henry'ego
- Jest tylko jedno niebo. To, które ukazuje mi Edward, gdy mnie dotyka. Inne z pewnością nie są tak wspaniałe — uśmiechnął się
Chłopak odpowiedział radosnym śmiechem na jego słowa — To miłe uczucie? Gdy dotyka cię inny mężczyzna?
- To... coś wspaniałego! Gdy gładzi mnie po włosach. Składa pocałunki na karku i klatce piersiowej... Gdy jest przy mnie i gdy jego dłoń dotyka mnie... tam — dodał szeptem. - Wspanialsze uczucie nie istnieje...
![](https://img.wattpad.com/cover/286654263-288-k755897.jpg)
CZYTASZ
Silence is Golden
Krótkie OpowiadaniaKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...