| Rozdział 47 |

1.8K 172 23
                                    

Uchylił powieki, na nowo nie zdając sobie sprawy, gdzie się znajduje i co się dzieje.

Ból głowy, mimo że intensywny nie pozwolił mu pozostać w leżącej pozycji. Niemal od razu chłopak uniósł się do siadu, rozglądając się.

- Edward? - zapytał słabym, płaczliwym głosem, na co leżący obok niego na podłodze Robin przebudził się ze snu i od razu uniósł.

- Spokojnie — chłopak uśmiechnął się delikatnie — Jak się czujesz Henry? - zapytał, przystawiając mu filiżankę z herbatą do ust.

- Chyba jeszcze... się nie obudziłem. To sen...? - Henry dotknął jego policzka — Nie wyglądasz jak w śnie...

- Nie śnisz. Jesteśmy w Anglii. Leżysz w swoim łóżku. Podali ci lek... - Robin ułożył dłoń na tej należącej do niego.

- Nie... Nie, Robinie... - Henry pociągnął nosem, a samotna łza spłynęła po jego policzku — Powiedz, że to sen, proszę, powiedz, że jesteśmy na statku i Edward za chwilę wróci...

- Spokojnie... Już shyyy — usiadł obok niego na łożu — Idź dalej spać Henry. A kapitan na pewno niedługo do ciebie przyjdzie. Jest bezpieczny tak jak i ty. - obiecał kojąco.

- Czemu to mówisz... To nie prawda, n-nie jest bezpieczny. Zabili go, zabrali mi go... - łzy zaczęły znów niekontrolowanie płynąć po jego bladych policzkach.

Nie krzyczał już jednak.
Nie rzucał się.
Płakał bezgłośnie.

- Edward żyje. - ciemnowłosy nakierował jego twarz na swoją — Słyszysz mnie? Żyje. Już dobrze Henry. Musisz teraz wyzdrowieć, to jest najważniejsze — Robin otarł mu łzy z bólem serca — Czy kiedykolwiek cię okłamałem przyjacielu?

- Dotychczas nie, ale... ale wiem, że teraz to właśnie robisz — przełknął ślinę i odwrócił wzrok. - Wiem, że... Że — na nowo pozwolił wypłynąć strumieniom łez.

- Już dobrze mój kochany — pocałował go w czubek głowy.

- To wszystko moja wina. To wszystko przeze mnie — wyjąkał, patrząc w przestrzeń przed sobą.

Tak dobrze znany mu pokój, który należał do niego. A jednak zupełnie go nie rozpoznawał. Nie pamiętał i nie chciał pamiętać.

- Nie mów tak — Robin pokręcił głową, ponownie gładząc jego jasne włosy — Załodze nic nie grozi. Są w zatoce daleko stąd. Ja też jestem cały, widzisz? - dotknął swojej świeżej koszuli. - I nawet dostałem nowe ubrania i się wykąpałem... - dodał pocieszającym tonem.

Henry przełknął ślinę.

- Czy mój ojciec tu był? - zapytał cicho — A moje siostry?

- Twój ojciec tak. Bardzo się o ciebie martwi. Twoich sióstr nie widziałem, ale oddałem lalkę twojej matce — oznajmił.

- Dziękuję. Dziękuję, że ze mną jesteś. Czy ktoś próbował cię stąd przeganiać? Traktował cię tu źle?

- Nie gorzej niż zazwyczaj — Robin zaczął bawić się włosami przyjaciela — Twój ojciec wciąż nie chce mnie tu widzieć. Wyjaśnił to... Bardzo wyraźnie i zapewne na słowach by się nie skończyło, ale Sir Oliver się za mną wstawił.

Henry rozszerzył oczy i niemal od razu uniósł się i przyciągnął go do siebie — Przepraszam. Przepraszam, że znów cię nie obroniłem. Teraz... Obiecuję, że nikt cię nie tknie. Nie przy mnie — pokręcił głową.

- Nic mi nie zrobił. Nawet nie bolało tak bardzo. - oparł się o niego, samemu również szukając ciepła — Chciał abym przyznał, że kapitan cię wykorzystał — wyznał po chwili milczenia.

Silence is Golden     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz