Gdy tylko znalazł się na pokładzie, dojrzał swoich ludzi stojących wokół. Wyprostował się dumnie, chcąc dodać otuchy i sobie i im. Ci kiwali głowami, mówiąc pod nosem słowa na temat jego domniemanego rychłego powrotu.
Nie... Nie jego a ich.
Uśmiechnął się na to.
Jak bardzo byliby rozczarowani, znając prawdę? Zapewne ogromnie.
- Szalupa jest gotowa — Rzekł Desmond, przysuwając do siebie Elian'a, który ze smutkiem wpatrywał się w Henry'ego, który leżał już w niej ułożony z głową opartą na udach Robina.
- Wiesz, co czynić... - rzekł Edward, nachylając się do przyjaciela — Nikomu innemu nie zaufam...
- Statek będzie w dobrych rękach. Teraz podpłyniemy najbliżej, jak się da, przecinamy liny i uciekamy — położył dłonie na ramionach kapitana, próbując dodać mu otuchy. - Miłuję cię jak brata. Zawsze będziesz w mojej pamięci — pożegnał go, przyciągając do swojej klatki.
- Żegnacie się, jakbyście mieli nie widzieć się lata, a nie dni — rzucił ktoś z tyłu, na co Desmond uśmiechnął się jedynie smutno, a ten sam uśmiech zawitał też na usta Edwarda, który poklepał go po ramieniu i nachylił się do jego ucha.
- Tylko kilka dni, jak najdalej od brzegu. Po tym czasie odpłyniecie. Jeśli przeżyję, znajdę was. Nie wiem gdzie i kiedy wtedy będziecie, ale uczynię to. Wszystko, co moje należy teraz do ciebie...
Nie czekając już na odpowiedź, spojrzał w stronę szalupy i westchnął głęboko, ostatni raz skinąwszy głową załodze.
W ich mniemaniu zapewne nie ostatni.
Po czym zasiadł w niej, chwytając za wiosła.
- Czy... To nie ja powinienem... - Zaczął nieśmiało Robin, widząc, jak ten ujmuje je w dłonie.
Kapitan uniósł na niego jedynie kpiące spojrzenie.
- Musimy dopłynąć jak najszybciej, nie masz sił.
- Jestem bardzo silny — oburzył się chłopak. Jednak widząc, że nawet kapitan męczy się z wiosłami, postanowił odpuścić.
Henry poruszył się niemal niespokojnie, poruszając popękanymi ustami, a Robin pogładził go lekko po głowie.
- Czego się lękasz? - przekrzywił głowę mężczyzna, widząc niepewność na twarzy ciemnowłosego.
- Lord... Pan domu powiedział, że mam nie wracać... i że jak to zrobię, to mnie zbije batem na śmierć — wyznał.
- Myślę, że zainteresowanie ani trochę nie skupi się na tobie chłopcze. - rzekł, przyglądając się swojemu statkowi, który pozostawiał w tyle.
Nienawidził go opuszczać. Kiedyś nie wiadomo co musiałoby się zdarzyć, by to zrobił. Twierdził, że nie ma takiej siły, która każe mu go opuścić. Teraz już wiedział, że była...
Spojrzał na twarz młodego panicza, po czym wziął głębszy oddech. Włożył w wiosłowanie całą swoją żałość i smutek. Chłopak był tak nieświadomy. Niewinny... Nie zdawał sobie sprawy, co dzieje się wokół niego. Mocno przygnębiało go, że nie zdoła się z nim pożegnać. Nie tak, jak by tego chciał. Najważniejsze było jednak by jak najszybciej dotrzeć do portu.
- Chcę, byś mi coś obiecał — rzekł mężczyzna nagle, przerywając ciszę trwającą od kilku chwil.
Spojrzał na Robina.
- Możesz to zrobić?
- Co takiego Panie? Dla ciebie wszystko uczynię — skłonił głowę, gotowy wysłuchać słów kapitana.

CZYTASZ
Silence is Golden
Short StoryKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...