- Proszę — wyskomlał jeszcze cicho, patrząc na niego błagalnie, zaszklonymi oczami. Wiedział, że bat zostawi mu szramę do końca życia.
Ten przymknął na chwilę oczy.
- Nie potrafisz, choć na chwile umilknąć, Henry? - zagryzł wargi.
Choć usilnie próbował, nie był w stanie zamachnąć się tak, jak tego chciał. Jakby niewidzialna siła zatrzymała jego rękę w powietrzu.
- B-boję się — powiedział, patrząc na bat z przestrachem — Czy on przetnie mi skórę...? Wykrwawię się na śmierć? - wyjąkał.
- Jeśli uderzę wystarczająco dobrze, możesz mieć ranę nawet do kości. Nie wspominając o urażeniu mięśni. - prychnął, próbując wyobrazić sobie jak ta śliczna alabastrowa skóra, zmienia się w to, co właśnie wypowiedziały jego usta.
- Proszę nie... Nie zniosę tego — skulił się w kulkę — To były perfumy! - wypłakał, również wyobrażając sobie gołe kości na swoim kręgosłupie. Już wolał się upokorzyć. I tak po chłoście będzie zmuszony się przyznać.
- Co? - powtórzył, marszcząc brwi.
- To, co zabrałem — sięgnął po koszulę nocną, i drżącą dłonią wyjął z niej pachnidła. - Nie mogę znieść tego zapachu. Proszę, nie chciałem ich ukraść! Tylko ukryć, żeby nikt ich nie użył, a potem oddać. Przysięgam!
- Przecież... Powiedziałem ci wczoraj, że jeśli nie chcesz czuć tego zapachu, nie będę ich używał — powiedział już nieco łagodniej.
Henry patrzył jedynie w podłogę, poddańczym wzrokiem. Pozwoliłby włosy opadły na jego twarz, przysłaniając oczy.
A obiecał sobie, że nie będzie błagał...
- P-proszę nie rób tego... Nie bij mnie tym...
Ten westchnął głęboko.
- Ale to wciąż była kradzież, Henry — powiedział, obracając bat w dłoniach — Znieważyłeś mnie i naruszyłeś przestrzeń, która należy do mnie. - wskazał na wciąż pootwierane szafki — Gdybyś mnie poprosił, sam bym się ich pozbył gdybym wiedział, że to takie ważne dla Ciebie, chłopcze...
Dolna warga zadrżała tak, jakby znów miał ochotę wybuchnąć szlochem. Widząc, że nic nie zdziała, ułożył się ponownie klatka piersiową na łóżku i zacisnął oczy. Może chociaż nie uderzy go dwadzieścia razy?
Kapitan odetchnął głęboko, po czym odrzucił bat na podłogę. Nie próbował się nawet oszukiwać, że nie jest w stanie uderzyć tym chłopaka. Nie mógł też jednak odpuścić mu tego jak się zachował...
Szybkim ruchem złapał za klamrę swojego pasa i wysunął ze spodni.
Henry znów zmarszczył brwi, słysząc ten dźwięk.
Pas... Dostanie Pasem.
Odetchnął z pewnego rodzaju ulgą. Nim już kiedyś dostał i od swojego nauczyciela i od ojca.
Mężczyzna stanął za jasnowłosym, po czym zamachnął się pierwszy raz, trafiając w sam środek jego pośladków. Wiedział, że to nie pozostanie na jego skórze nic prócz krótkotrwałego zaczerwienienia.
Młodszy pisnął cicho, podskakując, jednak od razu znów przybrał pozycję, starając się oddychać. To zaraz się skończy... Już zaraz. Musi pokazać, że jest silny, w końcu był de Badlesmere!
Kapitan ponowił zamach przez jeszcze siedem razy i odetchnął głęboko. Czuł się... Inaczej niż zwykle. Jakby dopadły go wyrzuty sumienia. Lub coś... W tym rodzaju. Nie, to nie mogły być wyrzuty sumienia. Wyzbył się ich już tak dawno!
CZYTASZ
Silence is Golden
NouvellesKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...