| Rozdział 49 |

1.7K 165 24
                                    

Robin przyglądał się rudemu kotu, który leżał na murku niedaleko tylnego wejścia do rezydencji. Niedaleko stajni, która kiedyś była jego domem. Pamiętał nawet jeden z pustych boksów o miękkim sianie, na którym pozwolono mu spać, było tam ciepło i tak przyjemnie.

Delikatnie pogładził kocura po głowie, gdy ten obwąchał jego dłoń. Drzwi pozostawały zamknięte, a po posiadłości jak to o poranku kręciły się służki i pokojówki. Wolał... Teraz nie wchodzić im w drogę. Rankiem humory zazwyczaj nie były najlepsze.

- Dobrze ci co? Możesz sobie tak leżeć, łapać myszy i dostawać jedzenie — wymruczał, opierając brodę na kolanie.

Kocur zamruczał zadowolony, wciskając głowę w jego dłoń. Zbliżył się do chłopaka, ocierając o niego całym ciałem, jakby potwierdzał słowa służącego.

- Chciałbym być kotem — stwierdził — Myślisz, że to fajne? - przekręcił głowę.

- Zapewne krótkie — usłyszał głos za sobą.

Podskoczył przestraszony obecnością kogoś tak blisko. Nie spodziewał się, że ktokolwiek zwróci na niego uwagę. Widząc lorda Olivera, pochylił mocniej głowę. Podciągnął się do klęku. 

- Dzień dobry Sir.

- Wstawaj, królem jeszcze nie jestem — wymruczał dość życzliwie. - Co tu robisz?

- Zostałem wygoniony od mojego przyjaciela — westchnął smutno, nadal pozostając na kolanach.

- Któż śmiał cię wygonić? Zaraz się z nim rozmówię — powiedział, jak gdyby nigdy nic, przysiadając na schodkach tuż obok niego.

- Nie trzeba Sir — Robin posłał mu lekki uśmiech — Chcę tylko chwilę poczekać, żeby nie uznano mnie za niegrzecznego.

- Może zechcesz mi więc pomóc? - zapytał, samemu wyciągając dłoń i zaczynając głaskać kota.

Młodszy przyglądał się temu z zaskoczeniem.

- Mogę spróbować Sir — Nadal pozostawał sztywny, jednak patrzył na dłoń owego człowieka już z mniejszym strachem. Kota traktował niebywale delikatnie, więc... Może nie był aż tak zły?

- Pracowałeś tu, kilka lat temu. Miałeś rękę do koni...

- Nie sądziłem, że mnie pamiętasz Sir — przyznał, czując, jak rumieniec wkrada się na jego policzki.

- Bardzo dobrze pamiętam. Nikt tak dobrze nie potrafił zająć się moim gniadoszem. Zdziwiło mnie twoje nagle odejście. Znalazłeś lepszy zarobek? - przekręcił głowę.

- Ja... Lord Flether odsunął mnie od obowiązków. I kazał nie wracać — powiedział cicho na samo wspomnienie tego cierpienia.

Krzaczaste brwi mężczyzny lekko się zmarszczyły, a on sam spojrzał w niezrozumieniu na młodzieńca — Cóż uczyniłeś złego?

- Nic, mój Panie. Zostałem fałszywie posadzony o coś, czego nie zrobiłem. Jednak któż interesowałby się losem sługi? - zapytał jakby sam siebie.

- Fałszywie osądzony? Musiało zdarzyć się coś strasznego, by zasłużyć na wygnanie. O co cię oskarżyli?

- Jeden z lordów spadł z konia, łamiąc sobie kończynę. Zostałem oskarżony o zaniedbanie -przymknął powieki — Okazało się, że... Ktoś inny majstrował przy siodle...

- I za zaniedbanie spotkało cię wygnanie? - spytał z niedowierzaniem.

- Lord już wcześniej za mną nie przepadał, ale tak Sir — uniósł dłonie i zaczął masować swój kark, by nieco się uspokoić.

Silence is Golden     Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz