Biegł ile sił w nogach. Wymijał ludzi, którzy nawet nie obarczali go spojrzeniami. Kondycja, jaką uważał za dobrą, w końcu okazała się jednak dużo słabsza, niż twierdził i po dłuższym biegu pomiędzy uliczkami odetchnął głęboko i się rozejrzał.
Zmierzch powoli zapadał, zewsząd oświetlając wyspę. Wcale nie wyglądała, tak źle. Poklepał się po spodniach, chcąc się upewnić, że pozytywka wciąż tam jest. Odetchnął, czując, że się tam znajduje i rozejrzał. Wokół nie znajdowało się zbyt wiele ludzi. Ale Elian powiedział w końcu, że to wyspa, która głównie żyje nocą. Powinien więc może na nią poczekać?
Oparł się o jeden z budynków, rozglądając. Bał się tego co może się wydarzyć jednak nigdy tego nie przyzna.
Zagryzł wargi, dostrzegając grupę jakichś mężczyzn. Wyglądali na bogatych, może zechcą mu pomóc? Powoli do nich podszedł i odetchnął.
- Doby wieczór, Panowie... - zaczął, próbując brzmieć obojętnie.
Ci przenieśli na niego mało życzliwy, nieco rozbawiony wzrok, po czym uśmiechnęli się — Nie masz o co żebrać chłopaczku — prychnął jeden — Nie mam przy sobie ani grosza — wyminął go jeden.
- Nie zamierzałem o nic błagać. Macie może statek? - uniósł dumnie głowę.
- Chcesz się zaciągnąć? - zapytał kolejny, oblizując usta.
- Nie, mam dla was propozycję -powiedział krzywiąc się.
Nie podobał mu się ten człek...
- Propozycję? — jeden z nich podszedł bliżej, dotykając jego szczupłej talii — Chętnie przyjmiemy męską dziwkę.
- Łapy precz! Nie wiesz, z kim rozmawiasz - odsunął się i warknął - Więc macie statek i chcecie pertraktować czy mam iść dalej?
- Pertraktować? - roześmiał się z kolejny z mężczyzn — Oczywiście, czego ma dotyczyć? Tego czy będziesz mył pokład, czy zajmował się zabawianiem nas w koi?
- Spokojnie Panowie — powiedział cicho i uśmiechnął się — Nazywam się Henry
de Badlesmere, jestem francuskim paniczem.Chwilowa cisza, która blondynowi wydała się ich zdumieniem i szokiem, że ważyli odezwać się do kogoś takiego, szybko zakończyła się gromkim śmiechem wszystkich zebranych. Od razu dwoje z nich zaczęli z niego szydzić i dopiero trzeci odezwał się rozbawiony.
- Jesteśmy zaszczyceni — pokłonił się kpiąco — Czemuż to taka osobistość nas zaszczyca?
- Zostałem uprowadzony — warknął — Jeśli zawieziecie mnie do mego ojca, zostaniecie szczodrze nagrodzeni.
- Taki jesteś cenny...? - od razu uniósł brew.
- Oczywiście — spojrzał na nich dumnie. Ukrywał w sobie strach.
- Na targu niewolników na pewno sporo za niego dadzą — zmierzył go wzrokiem drugi — Może i głupi, ale ważne, że ładną ma buźkę.
- C-co? - ten odsunął się o krok — Nie jestem niewolnikiem! Jeśli nie chcecie zarobić, dobrze. Idę szukać gdzie indziej.
Ten zacisnął dłonie na jego ramieniu — Lepiej nie odchodź — wysunął z kieszeni nóż.
- Zostaw mnie! - krzyknął — Nie masz prawa mnie dotykać!
- Zamknij się — przysunął sztylet do jego szyi — Zaraz stracisz język. Niewolnicy bez nich również są cenni...
- N-nie - spojrzał na niego przerażony, jednak posłusznie umilknął.
- Idziemy — pchnął go do przodu — Chcecie się zabawić chłopcy? - spojrzał na dwoje mężczyzn za sobą.
- Nigdzie nie idę! Zostawcie mnie! - zaczął biec przed siebie.
Ci szybko dogonili go. Ich bieg w porównaniu z nim był niczym. Ludzie nawet nie zwrócili na niego uwagi.
- Powiedziałem, zamknij się! - warknął mężczyzna, kopiąc go w brzuch, po czym podniósł do pionu.
- Odejdź Pomocy! -krzyknął chłopak, prawie płacząc.
On nie chciał umierać. I nie chciał, żeby się nim zabawiano!
Na to dostał jeszcze dwa razy w twarz, po czym został podniesiony i przerzucony przez ramię jednego z oprychów — Zaraz utnę ci język — wycedził — Jeszcze jedno słowo!
Henry zaczął cicho łkać.
Tak bardzo się bał? On chciał tylko do domu!
Nie odezwał się jednak więcej, wiedząc, że może się to skończyć źle.
Ci wciągnęli go do jednej z uliczek — To który pierwszy? - uśmiechnął się drapieżnie.
- Nie chciałeś go sprzedać na targ? - zmarszczył brwi drugi.
- Hah, nigdy nie należy sprzedawać nieprzetestowanych towarów — sięgnął do swoich spodni.
Chłopak spojrzał na nich przerażony i zaczął się wyrywać.
- Nie proszę! Mój ojciec zapłaci! B-błagam!
- Rozbierzcie go — mruknął ten, przeczesując włosy i zdejmując pas ze szpadą.
- Nie! Nie! Nie! - krzyczał, wyrywając się. Czuł się tak jak wtedy. Ręce były wszędzie. Gdy dotknęły jego genitaliów, wydarł się -Pomocy!
- Zamknij się — wycedził drugi z nich, odwracając go na brzuch i zrywając ubranie — Ładne ciałko, pójdzie drogo...
Ten cały czas panicznie szarpał się i wrzeszczał. Tak bardzo nie chciał. Kopnął jednego z porywaczy w brzuch.
- Ty mały! - warknął i uniósł dłoń w pięść, chcąc go uderzyć, jednak wtedy zatrzymał się w pół ruchu gdy ostrze noża przebiło jego klatkę piersiową na wylot.
Panicz skulił się na ziemi, czując, jak upada na niego ciało. Płakał, drżąc, jak w febrze. Zakrył głowę dłońmi, słysząc odgłosy walki za sobą.
Czy teraz zginie?
Nagle wszystko ucichło i poczuł dłonie na swoim ciele.
- Błagam nie...! - wyjęczał, kuląc się jeszcze bardziej. Wyglądał teraz jak kupka rozpaczy.
- Henry, spójrz na mnie — usłyszał znajomy głos nad sobą.
Uchylił powoli oczy i rzucił się mężczyźnie na szyję, przytulając mocno. Nie sądził, że ucieszy się na widok kapitana, który go porwał.
Ten od razu otulił go swoim płaszczem, biorąc na ręce — Shyyy, spokojnie, jestem przy tobie. Czy oni Cię? - zapytał, patrząc na młodszego uważnie.
- Nie pozwól im, błagam. Ja tego nie zniosę — wtulił się w niego, chowając twarz w pachnącym ubraniu mężczyzny.
Kapitan odetchnął z ulgą.
- Nie mam już komu nie pozwolić — spojrzał po leżących na ziemi ciałach — Wracamy na statek.
Henry jakby tego nie słysząc, tylko mocniej się w niego wtulił. Czuł się przy nim bezpieczniej niż na tych ulicach.
Mężczyzna gładził go po włosach, niosąc na miejsce. Był wściekły, na tych ludzi, siebie i Hennry'ego. Dotyk powoli uspokajał chłopaka. Po chwili ten osłabł w ramionach kapitana, oddając się snu.
Otworzył powoli oczy, słysząc stukanie obcasów butów o deski na pokładzie statku, na którym właśnie się znaleźli.__________________________
No i tyle z ucieczek naszego Panicza, jak myślicie co stanie się dalej?
Tak btw, Coraz bliżej święta iiii wraz z nimi nowe opowiadanko❤️💗🎄
CZYTASZ
Silence is Golden
Short StoryKrnąbrny i rozkapryszony Henry, jest następcą swojego ojca w przejęciu rezydencji. Jego rodzina jest znana na całą Anglię. Żyje jak w bajce, pełnej kosztowności, radości i tego, czego tylko sobie zażyczy młody panicz. Do dnia w którym statek, którym...