Gdy Samuel był już w windzie, zamknęłam drzwi i niemal od razu przycisnęłam do nich czoło, czując rozchodzący się po skórze chłód.
– Gry – szepnęłam do siebie. – Pracuję przy reklamie gier i przyjechałam na spotkanie ze sponsorami.
Chwila ciszy, na którą sobie pozwoliłam, miała mi pomóc przyswoić sobie wszystko, co w czasie rozmowy z Sandersem opuściło moje usta. I chyba ta cisza zadziałała o wiele szybciej, niż się tego spodziewałam.
– Nie, nie, nie – wyjęczałam, mając wielką ochotę uderzyć głową o te cholerne drzwi. Uderzyć naprawdę mocno.
Powiedzenie, że byłam w czarnej dupie, zdecydowanie nie przekazywało nawet w najmniejszym stopniu tego, w co właśnie się wpakowałam.
Gry? Przecież ja nawet nie wiem w co teraz się gra! Boże. Przecież ja nic o nich nie wiem.
Przekręciłam się na drugą stronę, powoli osuwając na podłogę.
Ile mu zajmie sprawdzenie, czy kłamałam? Bo na pewno to sprawdzi. Jeżeli nie, wyjdzie to samo. I to dość szybko. Wystarczy tylko, że zapyta mnie o jakąś głupotę, którą akurat powinnam wiedzieć.
Ale co miałam zrobić? Powiedzieć mu, że jestem z FBI i tak właściwie to zbieram o nim informacje, bo może być zamieszany w sprawę seryjnego morderstwa, dla którego tu jestem? Że byłoby bombowo, jakby dał mi jakiś dowód na to, że nie ma nic wspólnego ze sto czterdziestoma trzema ofiarami znalezionymi w lesie i aby ewentualnie wskazał morderce, jeżeli go zna? Albo może, żeby mi wydał May Deris, która tak właściwie obecnie jest główną podejrzaną? Równie dobrze mogłabym sobie poszukać miejsca na grób.
Zacisnęłam palce na włosach, opierając głowę o rękę, ale zaraz podparłam ją też o drugą, kiedy wydawała się być zbyt ciężka.
Zadzwonienie do Sandersa było błędem. Najgorszym jaki mogłam popełnić. Głupim i cholernie amatorskim.
Ale skąd miałam wiedzieć, że tak poważnie potraktuje temat mojej bezsenności? Że będzie chciał poznać o wiele więcej, niż byłam na to przygotowana? A w dodatku, że tu przyjedzie kilka minut później, gdy nie miałam przygotowanych żadnych odpowiedzi? Tamta rozmowa miała pójść w kompletnie innym kierunku. Chciałam z nim jedynie nawiązać zwyczajny kontakt, a nie trafić do niego na pieprzoną terapię.
Przecież Cade mnie zabije. A jak nie on, to zrobi to Sanders. W ogólnym rozrachunku będę po prostu martwa.
Przynajmniej wtedy się wyśpię. Zawsze są jakieś plusy.
Gry. Dlaczego gry?
Drgnęłam, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Chociaż nie. To było walenie. Zbyt mocno czułam je na plecach. Może Samuel dowiedział się już prawdy i przyszedł to załatwić?
Westchnęłam i postanowiłam wstać. Na czworakach odwróciłam się do czegoś, co mogłam złapać i się podciągnąć, bo w tej chwili dźwignięcie się do pionu samodzielnie wydawało się czynnością niemożliwą do wykonania.
Gdy w końcu udało mi się podnieść i je otworzyć, przywitały mnie znajome, ciemne tęczówki, a widząc, że nie ma w nich żadnych iskierek radości, z powrotem zamknęłam drzwi. Praktycznie nie odrywając stóp od podłogi, ruszyłam do salonu. Jak się mogłam spodziewać, nie potrzebował żadnego mojego zaproszenia, by zaraz i tak znaleźć się w mieszkaniu. A po chwili koło mnie.
Jego mięśnie były naprężone, zęby zaciśnięte, a palce mocno wbiły się w materiał sofy, przy której stanęłam.
– Gdy byłem na dole, dziwnym przypadkiem minąłem się z jednym z Sandersów – oznajmił, patrząc na mnie twardym wzrokiem, chociaż mój był wbity w zupełnie coś innego. – Wiesz którym? Akurat tym, który jest lekarzem – wysyczał.
CZYTASZ
Sandersowie | TOM 2
ActionSłońce nie jest czymś, co możesz zgasić. A gdy spróbujesz to zrobić, spłoniesz. Akcja rozgrywa się pół roku po ostatnich wydarzeniach II tomu. Copyright © by Asteria396, 2021/2022