Rozdział IX

2.1K 110 37
                                    

– Dowiedziałaś się czegoś?

Włożyłam dłonie do kieszeni, idąc swobodnie przy boku Cade’a przez park. Czy się czegoś dowiedziałam? Było to dobre pytanie, na które tak właściwie nie znałam odpowiedzi. Od naszej rozmowy organizacyjnej minęły całe cztery dni. A wraz z nimi cztery spotkania. Samuel już nie tracił czasu, wręcz wykorzystywał go najlepiej, jak tylko mógł. Ja również.

Wbrew moim pierwszym obawom, rozmowy nie były wcale złe, a ustalona godzina okazywała się zbyt krótka. Mijała, nim zdążyłam się zorientować, jednak Sam naprawdę nie miał problemu z tym, by posiedzieć odrobinę dłużej. Po drugim naszym spotkaniu, przyłapałam się na tym, że nie mogłam doczekać się kolejnego. Po prostu. Luźnej i spokojnej atmosfery po męczącym dniu. Tych zwyczajnych rozmów o wszystkim i o niczym.

Ale, mimo tego, to... to wszystko wciąż było częścią planu. Przypominałam to sobie za każdym razem, gdy słyszałam swój szczery śmiech. Kiedy nie zawsze mogłam powiedzieć prawdę. A szczególnie, gdy moje usta opuszczały pytania, które mogłyby mi pomóc ustalić o nim coś więcej.

Tak więc, czy czegoś się dowiedziałam? Wątpiłam, by fakt, że Samuel Sanders nie lubił pomarańczy, jakkolwiek zainteresowało Cade’a, czy w jakiś sposób przydało się w naszej sprawie. Tak samo, jak to, że lubił zjawiska paranormalne, burze z piorunami, filmy akcji i horrory. Wolny czas spędzał na oglądaniu seriali albo szlifowaniu swojej wiedzy o nowe zakamarki. Nie należał do osób, które wstają wcześnie, jeżeli nie musiały tego robić. W pewnym momencie nasze rozmowy zeszły trochę na inny tor, jakby chciał mi przekazać, że jest otwarty na wszelkiego rodzaju tematy. Dzięki temu dowiedziałam się, że... sypia bez ubrań.

Biorąc to wszystko pod uwagę, dowiedziałam się sporo rzeczy, ale o żadnej z tych nie miałam zamiaru informować Cade’a. Szczególnie, kiedy czułam, że te rozmowy naprawdę były... prywatne. I chociaż z pewnością nie powiedział mi nic, czego nie wiedzieliby inni, wciąż wydawało się to naruszeniem jakiś zasad. Zburzeniem bezpiecznej przestrzeni, którą razem stworzyliśmy.

Przygryzłam wargę, gdy moje myśli podążyły dalej.

Tym właśnie stały się dla mnie rozmowy z Samuelem. Bezpieczną przestrzenią. Gdy tylko siadałam wygodnie w fotelu, zaczęłam zapominać, kim był mężczyzna przede mną. Że nie był jedynie nieznajomym, na którego wpadłam, kolegą, którym się stał, czy lekarzem, który zaoferował mi pomoc, a mężczyzną o wiele groźniejszym, niż zapewne przypuszczałam. Że to, co widziałam, było tylko jego niepełnym obrazem. Tym, który chciał, bym widziała.

W dodatku Sam doskonale potrafił operować wszystkim, co posiadał. Swoim głosem, mimiką, mową ciała. Wiedział, co powiedzieć i jak to zrobić, by osiągnąć zamierzony efekt. Miałam wrażenie, że z każdym spotkaniem coraz łatwiej przychodziło mu odczytanie mnie, a to... to wcale nie wróżyło niczego dobrego. Jak wiele będzie już wiedział z kolejnych? Musiałam się pośpieszyć. Zdobyć najważniejsze informacje, a może i potrzebne dowody. Zrobić to, nim cała moja przykrywka po prostu rozleci się na drobny mak.

Jednak przecież Samuel jest tylko człowiekiem. Korzysta z tego, co sama mu dostarczam. Jeżeli nie będę chciała czegoś pokazać, nie dowie się o tym. Dopóki nie popełnię błędu, wszystko będzie... pod moją kontrolą.

– Eve?

Podniosłam spojrzenie na Cade’a, dopiero teraz orientując się, że wciąż czekał na moją odpowiedź. Właściwie to zadał takie pytanie po raz pierwszy, od kiedy zaczęły się moje spotkania z Sandersem. Zapewne uznał, że tyle dni wystarczyłoby już na wyciągnięcie od lekarza czegoś istotnego.

I nie wątpiłam, że z kimś innym ten czas z pewnością wystarczyłby aż nadto. Tylko nie z nim. Miałam wrażenie, że gdy spróbuję wyciągnąć od niego coś więcej, nawet najdrobniejszą rzecz, od razu się zorientuje, jaki mam w tym cel. Co najmniej, jakby był wyczulony na tę kwestię o wiele bardziej niż inni.

Sandersowie | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz