– Jak było na sympozjum? – spytałem, zakładając nogę na nogę i pozwalając swojemu ciału bardziej zagłębić się w wygodny fotel. Moje plecy zdecydowanie tego potrzebowały.
– Lepiej bawiłbym się na własnym pogrzebie – odparł mężczyzna chrapliwym głosem, na co prychnąłem.
Callen wyglądał, jakby nadal jedną nogą był w łóżku i gdybym nie poprosił go o spotkanie, prawdopodobne zostałby w nim jeszcze przez długie godziny. Tymczasem ściągnąłem go do szpitala, z samego rana, kiedy tylko dowiedziałem się, że wrócił już do kraju.
Sięgnął po czajnik, niemal automatycznie nalewając wody do dwóch kubków, szybko zamieszał, a następnie już szedł z nimi w moją stronę. Zatrzymał się jednak przed stolikiem, zaspanym wzrokiem patrząc na stos kartek, które tam były.
Rozważałem już zrujnowanie swojej wygodnej pozycji, którą znalazłem, by mu pomóc, ale nim jakkolwiek się ruszyłem, jego noga się uniosła, a następnie stopą zwalił wszystko na podłogę, w ekspresowym tempie robiąc na stoliku miejsce na dwa kubki kawy.
Opadł na fotel naprzeciwko, zerkając przymrużonymi oczami na swój niewielki zegarek. Nie wątpiłem, że musiał wskazywać szóstą rano. To sprawiło, że jeszcze bardziej zapadł się w siedzenie, przyciskając dłoń do czoła.
– Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie na to, dlaczego kazałeś mi tu przyjechać – powiedział, odnajdując moje spojrzenie. – W innym przypadku, dla twojego dobra, z buta przyjmę cię na oddział, bo chyba zwariowałeś, by o tej godzinie wyciągać mnie z domu.
– Stęskniłem się za tobą, Callen – powiedziałem, uśmiechając się. – Czy to nie jest wystarczający powód?
– Naprawdę, to rozgrzało właśnie moje serce, Samuelu – rzucił, kładąc swoją dłoń na klatce piersiowej i posyłając mi ciepły uśmiech. – Ale i tak wolę dom i swoje łóżko, w którym teraz powinienem być.
– Ałć – zaśmiałem się. – To zabolało chyba bardziej niż powinno.
Czterdziestolatek przewrócił oczami, sięgając po swój kubek kawy.
– Więc? O co chodzi?
Uniosłem brwi.
– Nie przeglądasz żadnych wiadomości?
– Przestałem, gdy zacząłem mieć koszmary z naszym prezydentem w roli głównej. Stwierdziłem, że tak będzie lepiej dla mojego zdrowia psychicznego. – Przymknął oczy, gdy ciepły napój przeszedł mu przez gardło. – Coś istotnego mnie ominęło, że pytasz? Znalazłeś się na pierwszych stronach gazet? – spytał kpiąco, a jego twarz rozświetlił delikatny uśmiech.
– Wpisz moje nazwisko w przeglądarkę, a sam zobaczysz – powiedziałem, zachęcając.
Zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, w końcu sięgając wolną ręką do telefonu schowanego w kieszeni.
– Jeżeli mi wyskoczy, że biegałeś po mieście nago, nie wydam ci zaświadczenia, że się leczysz – mruknął pod nosem.
– Cholera, a myślałem, że mogę cię w razie czego o to prosić – rzuciłem. – Twój podpis dobrze by się prezentował na papierku.
Uniósł spojrzenie, przelotnie na mnie spoglądając. Wzruszyłem ramionami.
Powrócił do ekranu smartfona, a po niecałych dwóch sekundach jego ciemne brwi poszybowały płynnie do góry. Widziałem, jak jego palec porusza się po ekranie, a oczy uważnie śledzą tekst jednego z artykułów. Miał ich trochę do wyboru.
Dałem mu chwilę, w międzyczasie pochylając się i wyciągając rękę po biały kubek. Wziąłem drobny łyk kawy, ale gdy tylko znalazła się w moich ustach, moja twarz się mimowolnie wykrzywiła, a ciecz ledwo przeszła przez gardło.
CZYTASZ
Sandersowie | TOM 2
ActionSłońce nie jest czymś, co możesz zgasić. A gdy spróbujesz to zrobić, spłoniesz. Akcja rozgrywa się pół roku po ostatnich wydarzeniach II tomu. Copyright © by Asteria396, 2021/2022