Oparłem się ramieniem o framugę, trzymając w dłoni granatowy kubek oraz pełną butelkę soku. Starałem się wrócić jak najszybciej, jednak wychodziło na to, że i tak byłem za wolny. Eve spała. Na tyle mocno, że nawet nie drgnęła, gdy podszedłem bliżej i odłożyłem przyniesione rzeczy na stolik, a nawet kiedy stanąłem z boku, delikatnie dotykając jej ramienia. Zasnęła praktycznie w tej samej pozycji, w której ją zostawiłem. Z jedną ręką ułożoną na brzuchu, a drugą pozostawioną na podłokietniku.
Mimo to jej oddech był spokojny a ciało rozluźnione.
Mój wzrok powędrował wyżej, zatrzymując się na jej twarzy. Sen wydawał się ściągnąć z niej cały ciężar dnia, pozwalając w końcu odetchnąć. To nie był dla niej łatwy dzień. Była wykończona. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Wyspanie się więc było czymś, czego w tej chwili potrzebowała najbardziej.
Ale przede wszystkim potrzebowała poczucia bezpieczeństwa. To w tym leżał problem. Bała się. W dodatku miałem wrażenie, że z każdym dniem ten strach coraz bardziej narastał. Była bardziej rozkojarzona, nerwowa, bardziej spięta, a powodem był jej były narzeczony i zbliżający się termin. Tylko do czego? Co miało się stać w tym miesiącu?
Na moje wczorajsze słowa zareagowała gorzej, niż przewidywałem. Wiedziałem, że prawdopodobnie będzie chciała od tego uciec, że nawet wyrzuci mnie za drzwi, gdy to poruszę, jednak nie sądziłem, że tak mocno wpłynie to na jej cały następny dzień. W dodatku przez to jeszcze bardziej się na mnie zamknęła.
Dlatego świadomie wykorzystałem jej stan. Chwilę, w której była na skraju emocji i nie mogła ich dłużej ukrywać, odpychając mnie. Dzisiaj udało nam się osiągnąć o wiele więcej, niż przy naszych poprzednich rozmowach.
Zsunąłem wzrok na jej lekko rozchylone usta i mimowolnie się uśmiechnąłem, widząc, że prawie zjadała kosmyk swoich włosów. Ostrożnie odgarnąłem go palcem, zakładając za jej ucho.
Zerknąłem na duże łóżko, zaraz cicho do niego podchodząc, by odsunąć na bok satynową pościel. Poprawiłem jeszcze poduszkę i wróciłem do Eve tym samym bezgłośnym krokiem. Przykucnąłem tuż przed nią i powoli ściągnąłem z jej stóp buty, uważając, aby się nie obudziła. Zostawiłem je przy fotelu i podniosłem się, teraz sięgając do jej upiętych włosów. Jedną ręką odchyliłem delikatnie jej głowę, drugą natomiast wsunąłem we włosy, zsuwając z nich beżową gumkę i odrzucając ją na stolik. Brązowe pasma od razu opadły na jej plecy i ramiona, powodując, że mój wzrok zatrzymał się na niej znacznie dłużej. Na jej łagodnej twarzy, otoczonej długimi kosmykami.
Jak wiele z nim przeszłaś, Eve?
To było coś, czego zamierzałem się dowiedzieć. Chciałem poznać każdą najmniejszą rzecz, jednocześnie mając nadzieję, że mężczyzna, który ją skrzywdził, nadal żyje. Niemal tego pragnąłem. Bo tylko wtedy będę mógł sprawić, że zapłaci za wszystko co zrobił. Że jego jedynym marzeniem stanie się własna śmierć.
Przeniosłem dłoń na jej plecy, a drugą wsunąłem pod kolana. Złapałem ją odrobinę mocnej i podniosłem, przyciągając do siebie. Przez ten ruch mruknęła coś niezrozumiałego, lekko uchylając oczy.
- Co robisz? - wymamrotała sennie, bardziej przyciskając do mnie swoją głowę. Jej oczy same się zamykały.
- Ciii, przenoszę cię do łóżka - szepnąłem kojąco, aby jej nie rozbudzić. - Śpij, Eve.
- Mhm - mruknęła cicho w odpowiedzi.
Położyłem ją na przygotowanym wcześniej miejscu, na co od razu przekręciła się na bok, przyciągając do siebie jedną nogę, a rękę ułożyła pod głową.
CZYTASZ
Sandersowie | TOM 2
ActionSłońce nie jest czymś, co możesz zgasić. A gdy spróbujesz to zrobić, spłoniesz. Akcja rozgrywa się pół roku po ostatnich wydarzeniach II tomu. Copyright © by Asteria396, 2021/2022