Epilog

2.4K 135 98
                                        

Dwa tygodnie później
 

Zamknęłam oczy, odbijając się nogą od ziemi, by wprawić drewnianą huśtawkę w ruch. Liście zaszumiały, gdy poruszał nimi odrobinę większy wiatr. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy wcale mnie nie ominął, muskając moją skórę.

Pogoda była naprawdę cudowna, a to miejsce idealne do spędzenia wolnego czasu. A tego w ostatnich dniach miałam sporo. Dokładniej, to miałam wszystko, czego potrzebowałam, by wrócić do pełni sił.

Włącznie z huśtawką, którą niemal ubóstwiałam w tym ogrodzie.

Bo lubiłam tu przychodzić. Usiąść pośród tych wszystkich roślin, gdzie nie docierały żadne męczące dźwięki i gdzie mogłam odrzucić od siebie każdą zbędną myśl. Dzięki temu mogłam się skupić na tym, na czym musiałam.

Huśtawka zakołysała się na boki, gdy ktoś usiadł tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się, gdy nie musiałam nawet otwierać oczu, by wiedzieć kto to. Moje ciało po prostu wydawało się bez trudu rozpoznawać jego obecność.

– Wiedziałem, że cię tu znajdę – oznajmił, a na jego twarzy z pewnością widniał ten cudowny uśmiech.

Cholera, lubiłam, gdy się uśmiechał. Wyglądał wtedy o wiele niewinniej niż zapewne powinien.

A mi dawał tym poczucie bezpieczeństwa. Właściwie dawał mi je wszystkim, co robił. Każdym swoim najmniejszym ruchem. Sprawiał, że czułam się tak, jak nigdy wcześniej nie miałam okazji.

– Musiałam coś przemyśleć – przyznałam. – A w tym miejscu wydaje się to o wiele łatwiejsze.

Albo była to jedynie moja wyobraźnia, a tematy, które miałam w głowie wciąż były tak samo trudne. Bo decyzja, którą podejmę, będzie miała wpływ na wszystko.

– Chciałabyś mi więc zdradzić, co takiego siedzi ci w głowie?

Wiedziałam, że jego wzrok skierował się wprost na mnie, obserwując moją twarz. Mimo to w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Nie, kiedy byłam pewna, że w jego oczach było samo ciepło.

I chyba to była kolejna rzecz, która pchnęła moje myśli w tym jednym decydującym kierunku.

Otworzyłam oczy, spoglądając na Samuela i delikatnie się uśmiechając.

– Mogłabym się do ciebie przytulić? – spytałam, od razu dostrzegając jego zaskoczenie.

– Oczywiście – odparł mimo to szybko i bez najmniejszego wahania, wyciągając rękę, by mnie objąć. – Coś się stało, Serce? Mam wrażenie, że jesteś zestresowana – zauważył.

Bo nie wiem, czy wypowiadając pewne słowa nie zrobię z siebie przeklętej idiotki.

Poczułam, jak porusza się niespokojnie, gdy już od dłuższej chwili nie dałam mu żadnej odpowiedzi. Odsunął się nieznacznie, zerkając w moje oczy.

– Eve, mów do mnie – poprosił. – Co się dzieje? Dan znowu czegoś próbował? Widziałem, że do ciebie podchodził przed wyjazdem. Jeżeli coś ci powiedział, zasugerował, daj mi o tym znać. Zajmę się tym i...

– Kochasz mnie? – spytałam, cicho, niemal niesłyszalnie, ale te dwa słowa, które układały się w pytanie i tak wydawały się do niego dotrzeć. W jednej chwili zamilkł, co sprawiło, że mój stres podskoczył o kilka poziomów wyżej.

Głupia, co ci strzeliło do głowy, by go o to pytać.

Otworzyłam już usta, chcąc z tego wybrnąć, ale to Sam odezwał się pierwszy.

Sandersowie | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz