Rozdział XXXI

1.8K 121 70
                                    

Patrzyłem kątem oka na Dave'a, dla którego mój krok był chyba na tę chwilę zbyt wolny. Gdy zobaczył, gdzie go zabrałem, niemal nie potrafił już ustać w miejscu. I pomyśleć, że miałem przed sobą pierworodnego syna rodziny mafijnej. Z ręką na sercu mogłem powiedzieć, że dla May zrobiłby niemal wszystko.

Przyłożyłem kartę do panelu, otwierając drzwi na oddział, w którym była. Oczywiście wcześniej dałem jej znać, kiedy mniej więcej będziemy, więc zgadywałem, że od tamtej pory nie mogła sobie znaleźć żadnego miejsca. Dlatego też poinformowałem ją o tym jak najpóźniej.

Kto by pomyślał, że kiedyś będę prowadził Dave'a korytarzem szpitala psychiatrycznego, by zobaczył się z narzeczoną? Dałbym sobie głowę urwać, że gdyby nie sytuacja z Evanem, to z jakiegoś powodu Dave pierwszy by tu trafił. Obym jednak nie musiał go tu nigdy widzieć w roli pacjenta. Obawiałem się, że moja cierpliwość mogłaby ostatecznie tego nie wytrzymać.

Gdy tylko otworzyłem drzwi do pokoju May, a ich spojrzenia się spotkały, mój cudowny przyjaciel wydawał się zapomnieć o moim istnieniu. Nie żebym miał do niego o to jakiekolwiek pretensje.

Dave szybko do niej podszedł, opadając na kolana tuż przed nią. May zrobiła to samo, mocno się w niego wtulając. I ten widok w zupełności wystarczył, by na moje usta wkradł się uśmiech. Bo ich szczęście wydawało się wpływać również na mnie.

Widziałem, jak chwyta jej twarz w swoje dłonie i, nawet nie przejmując się tym, że nadal tu stałem, naprawdę mocno ją pocałował. Jakby chciał nadrobić te kilka dni rozłąki i jakby już nigdy nie chciał przeżywać jej ponownie.

Pora chyba zostawić ich w końcu samych na trochę.

- Będę w pobliżu. Gdyby coś się stało, daj mi znać, Dave - rzuciłem, na co, o dziwo, przekręcił głowę w moją stronę, przytakując. - Tylko nie szalejcie - ostrzegłem, wskazując głową na róg pokoju. - Są tu kamery.

Jego spojrzenie przeniosło się w tamto miejsce.

- Kto ma do nich dostęp?

- Do tej konkretnej? Tylko Nath.

Twarz bruneta tylko bardziej się rozświetliła.

Uniosłem brwi, gdy wciąż patrząc w oko kamery, odchylił delikatnie głowę, pokazując szyję, po której przejechał kciukiem.

May rozszerzyła oczy, chwytając jego dłonie w swoje, by zaraz spojrzeć na mnie lekko zawstydzona.

- Będziemy tylko rozmawiać - zapewniła, na co pozwoliłem, aby moją twarz rozświetlił delikatny uśmiech.

- W takim razie miłej rozmowy - powiedziałem z uśmiechem, zamykając drzwi i pozwalając, aby spędzili te kilka minut tylko we dwoje.

Zasługiwali na to szczęście jak mało kto.

Szedłem korytarzem szpitala, mając po prostu zamiar przemknąć do miejsca, które na chwilę obecną było moim gabinetem. Musiałem przyznać, że naprawdę dobrze urządzonym i znajdującym się nie tak daleko od May. Cholera, wystarczyłby mi nawet mały pokoik, ale Callen chyba wziął sobie moje słowa o gabinecie dość mocno do serca.

Uniosłem rękę, spoglądając na zegarek. Było po dwunastej w nocy. Tylko o tej porze przyprowadzenie tu Dave'a wydawało się najbezpieczniejsze. W końcu dziennikarze i inne ciekawskie spojrzenia musiały mimo wszystko kiedyś spać.

Zresztą nie tylko oni. Carl, Jay, Eve również regenerowali teraz siły. W tej sytuacji noc była czasem, gdzie najmniej mogliśmy zrobić. Jedynie dla Nathana raczej nie miała znaczenia pora dnia. No i wychodziło na to, że jeszcze ja byłem niemal ciągle na nogach.

Sandersowie | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz