Rozdział XVI

2K 120 55
                                    

Stałam na balkonie, lekko oparta o barierkę, co jakiś czas spoglądając w stronę wejścia do pokoju. Zostawiłam otwarte drzwi, mając jednocześnie nadzieję, że przez najbliższe minuty nikt nie postanowi pojawić się w ich pobliżu.

Pochyliłam głowę, próbując słuchać wszystkiego, co mówił Cade, ale już kolejny raz zdałam sobie sprawę z tego, że zbyt bardzo odleciałam myślami i nie miałam żadnego pojęcia o czym właśnie opowiadał. Przekazałam mu najważniejsze informacje, włącznie z tym, że powiedziałam Nathanowi, że jest psychologiem policyjnym, aby w razie potrzeby był na to przygotowany, ale... zostawała ta jedna.

I musiałam mu w końcu o niej powiedzieć.

– Cade... Ja nie dam rady dłużej tego kontynuować – wyznałam. Niemal wyczułam to, jak wraz z moimi słowami zatrzymał się w miejscu.

– Co masz na myśli?

– To, że rezygnuję z tej sprawy – odparłam, mocniej zaciskając dłoń na poręczy.

To była decyzja, nad którą myślałam całą noc. Leżąc i bezcelowo patrząc w sufit, kiedy nie mogłam zasnąć po wcześniejszym wydarzeniu. Wykorzystałam ten czas, żeby porządnie się nad wszystkim zastanowić. Przeanalizowałam plusy i minusy, a następnie podjęłam decyzję, która powinna być dla mnie najlepsza.

– Coś się stało, Eve? Jesteś tam dopiero trzy dni.

Zacisnęłam powieki, doskonale zdając sobie z tego sprawę. Ale to było aż o trzy dni za dużo. Czułam wewnętrznie, że ten krótki czas wpłynął na mnie o wiele bardziej niż zdecydowanie powinien. Nie mogłam pozwolić, by to rozwinęło się bardziej.

– To za wiele dla mnie. Nie potrafię oddzielić pracy od swojego prywatnego życia. Szczególnie tutaj. Jedno przenika drugie, a ja... nie umiem tak. Nie umiem być nadal obiektywna.

Bo jak miałam być, kiedy Samuel tyle dla mnie robił? Kiedy miałam wrażenie, że tak naprawdę był jedynym człowiekiem, który szczerze mnie rozumiał? Który wiedział co czuję, czego potrzebuję. Jak w takim razie mogłam to robić za jego plecami?

W dodatku zaczynałam mu ufać. Świadomość tego przerażała mnie jeszcze bardziej. Czy zdawał sobie z tego sprawę, czy nie, jego słowa i gesty uderzały w moje najczulsze punkty.

To nie był najlepszy moment, by załamać się psychicznie. I to przy Sandersie. Zwłaszcza przy Sandersie.

W dodatku May. W tej chwili nie potrafiłam podejrzewać ją o cokolwiek, kiedy wydawała się mieć... o wiele więcej ludzkich odruchów niż Nolan.

– Jesteś tego pewna?

Odchyliłam delikatnie głowę, patrząc na chmury. Ale nawet to nie potrafiło uspokoić moich myśli.

Uciekałam. Ale przecież tylko to potrafiłam.

– Tak – zdecydowałam. – Jeżeli zgłosisz to górze, na pewną szybko przyślą kogoś na zastępstwo.

Ale ta informacja nie wydawała się wcale mu spodobać. Drgnęłam, gdy usłyszałam po drugiej stronie telefonu głośne warknięcie.

– Nie chcę nikogo innego na twoje miejsce, Eve. Zaczęliśmy to razem i razem to skończymy. Nie pozwolę, by pierwszy lepszy palant przejął twoje zasługi.

Pokręciłam głową, chociaż przecież nie mógł tego zobaczyć.

– Nie obchodzą mnie te zasługi, Cade. Chcę tylko by ta sprawa się rozwiązała. Jak najszybciej. Przecież wiesz, że to może się ciągnąć nawet latami...

– Tak będzie, gdy wejdzie na twoje miejsce ktoś inny. Znasz procedury, Eve. I wiesz, jak mocno je naginamy. Jeśli to zgłoszę, wszystko się wydłuży. Możliwe, że przekażą to nawet innemu zespołowi. Stracimy tę sprawę.

Sandersowie | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz