Rozdział VIII

2K 125 47
                                    

Odgłos moich kroków wydawał się odbijać od ścian mieszkania, kiedy podążałem tuż za Arill. Byłem dziesięć minut przed czasem, ale nie wyglądała, jakby jej to przeszkadzało.

Weszliśmy do salonu, który zdołałem dobrze zapamiętać już poprzednim razem. Pomimo swojego dość bogatego urządzenia, nadal wydawał się pusty. Bez żadnych osobistych rzeczy. Widocznie Eve nie zamierzała się tu zadomawiać, skoro trzymały ją tu tylko niedługie obowiązki służbowe.

Mimo to nie oszczędziła szklanego stolika.

– Praca? – zapytałem, głową wskazując stos kartek, które znalazły swoje miejsce nawet na podłodze.

Chcąc czy nie, w moje oczy rzuciły się jej obszerne notatki przy wydrukowanym tekście, ale i kolorowe zakreślenia, które wyróżniały najwidoczniej istotne dla niej informacje. Nawet nie skupiając się na napisanych tam słowach, wielokrotnie przewinęło się coś o grze.

– Tak, przepraszam, już to zabieram – odparła z niepewnym uśmiechem, zbierając wszystkie porozrzucane kartki. Również te, które znalazły się na siedzeniach. Schyliłem się, pomagając jej. – Zbyt bardzo się na tym skupiłam i nie zauważyłam, że to już czas naszego spotkania.

– Nie szkodzi – odpowiedziałem, podając jej to, co udało mi się zebrać. – Nie widziałaś mojego biurka – zażartowałem.

Uśmiechnęła się pewniej, odbierając ode mnie kartki i odkładając je na bok.

– Napijesz się czegoś? Tym razem mam więcej do zaoferowania. – Zaśmiała się cicho. – Kawa, herbata, sok?

– Sok będzie dobry.

Zająłem to samo miejsce, co poprzednim razem. Mój wzrok spoczął na odwróconej sylwetce Eve, kiedy ta skierowała się do otwartej kuchni. Włosy, które spięła w zwykły kucyk, opadały na jej plecy, na cienki, beżowy sweter. Sięgnęła po dwa kubki, a później butelkę z sokiem i wróciła wolnym krokiem, kładąc wszystko na stoliku.

Skinąłem głową w podziękowaniu, gdy napełniła kubek po mojej stronie. Usiadła, od razu chwytając swój i biorąc z niego mały łyk. I to raczej nie z powodu pragnienia.

– Stresujesz się? – spytałem, zyskując tym jej uniesione spojrzenie.

– Skąd to przypuszczenie?

– Jestem dobrym obserwatorem – powiedziałem z lekkim uśmiechem. – Wyglądasz na spiętą, a nie wydaje mi się, byś była taka na co dzień.

Delikatnie się skrzywiła, tym samym przyznając mi rację, jednak nie uciekała od odpowiedzi.

– To chyba nie będzie zaskoczeniem, gdy przyznam, że nigdy nie uczestniczyłam w takich... spotkaniach. Nie za bardzo wiem czego się spodziewać.

Przytaknąłem, rozumiejąc.

– Dlatego, nim jakkolwiek przejdziemy dalej, najpierw ustalimy i wyjaśnimy najważniejsze kwestie, czy wszystko inne, co będziesz chciała wiedzieć.

To była podstawa. Jeżeli będzie miała jakieś wątpliwości czy obawy, nic z tego nie będzie miało sensu. Nie, jeżeli mi nie zaufa i nie poczuje się w mojej obecności bezpiecznie. Szczególnie, że odnosiłem wrażenie, że powód jej bezsenności wcale nie był błahy.

Pokiwała twierdząco głową, więc postanowiłem kontynuować.

– Przede wszystkim chcę, byś była świadoma tego, że cokolwiek mi powiesz, nic z tego nigdy nie będzie przekazane dalej. Każde wypowiedziane słowo zostanie wyłącznie między nami. Nie musisz się o to martwić – zapewniłem.

Sandersowie | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz