Rozdział XXVI

1.8K 136 127
                                    

Byłam pijana.

Jak jeszcze nie, to na pewno niewiele do tego brakowało.

– Nalej mi kolejnego – rzuciłam do barmana, nawet nie próbując unosić wzroku. Obawiałam się, że to mogłoby się źle skończyć. Dlatego próbowałam siedzieć bez ruchu, ręką przytrzymując głowę. To była najbezpieczniejsza pozycja.

Zmarszczyłam brwi, kiedy kieliszek po długich sekundach czekania nadal nie był napełniony.

Najlepsze z tego wszystkiego było to, że nie miałam zielonego pojęcia, co przez ten cały czas piłam. Poprosiłam o coś mocnego i to dostałam. Chyba.

Moje spojrzenie napotkało przed sobą czarną, męską koszulę z krótkimi rękawami i ręce barmana, którymi opierał się o blat. Wyglądały na silne.

– Nie wypiłaś już za dużo, dziewczyno?

Słysząc to, prychnęłam.

– Jakie to ma znaczenie, skoro dostaniesz za to kasę? – mruknęłam posępnie.

– Za trupa odejmą mi z wypłaty.

Zmrużyłam oczy, decydując się na niego spojrzeć. Skrzywiłam się, gdy to od razu spowodowało falę mdłości, ale kiedy tylko się uspokoiła, mogłam dostrzec twarz mężczyzny. Jego okrągłą twarz, czarne włosy upięte w kok i niewielki zarost. Moje spojrzenie zjechało jednak na dwa odpięte guziki koszuli, które odsłaniały fragment jego klatki piersiowej. Ciekawe, czy Samuel też miał takie włoski na niej.

– Mi za trupy dają premię – odparłam, wzruszając nieudolnie ramionami. Tak nieudolnie, że moja głowa zsunęła się z ręki, co z kolei spowodowało, że przechyliłam się na bok na tym durnym barowym stołku, zupełnie tracąc równowagę.

Dostrzegłam, jak barman rozszerza oczy, wyrzucając w moją stronę rękę, by najpewniej mnie złapać. Mimo to osoba za mną była dużo szybsza i w o wiele lepszej pozycji do tego.

Jęknęłam, gdy moje plecy i tak uderzyły o coś twardego. Otworzyłam oczy i odchyliłam bardziej głowę, ewidentnie opierając ją o tors mężczyzny. Zmarszczyłam czoło, gdy się nachylił, a jego twarz znalazła się tuż nad moją.

Mój nietrzeźwy umysł zawiesił się na dłuższą chwilę, gdy próbowałam rozpoznać mężczyznę nad sobą, ale nie ważne jak bardzo próbowałam, nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd go znam.

– Niedobrze mi – powiedziałam nagle, gdy ta pozycja jednak mi nie służyła.

Jego brwi poszybowały do góry.

– Ale żeby tak na mój widok reagować? – rzucił rozbawiony, a jego głos naprawdę dobrze przebijał się przez grającą w klubie muzykę, która zaczynała mnie już powoli irytować.

Mężczyzna pociągnął mnie do przodu, zmuszając bym usiadła prosto. Jakby to miało cokolwiek pomóc.

Pójście do pierwszego lepszego klubu i próba upicia się w nim nie była chyba zbyt dobrym pomysłem. Ale czy cokolwiek do tej pory było? Wszystko, czego dotknęłam, sypało się.

Powinnam wrócić do domu.

Z tą myślą zsunęłam się z hokera, chwiejąc się, gdy wszystko wokół mnie zawirowało i jedynie szybka reakcja znajomego nieznajomego, który położył dłonie na moich biodrach, pozwoliła mi ustać na nogach.

– Wow, ostrożnie – rzucił, mocniej mnie obejmując, jakby bał się, że zaraz znajdę się na klubowej podłodze. – Gdzie się teraz wybierasz?

– Do domu – odpowiedziałam poważnie, mrużąc oczy, gdy wirujące nieopodal mnie ciała nie były czymś, co chciałam w tym momencie oglądać. Chyba naprawdę dobrze się bawili.

Sandersowie | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz