Rozdział X

2K 124 45
                                    

Odkąd znalazłam się wewnątrz budynku, ciągle czułam na sobie ukradkowe spojrzenia mijanych ludzi. Były oczywiście również te mniej dyskretne. Nie wiedziałam, czy to zasługa mojego stroju - białej bluzki, beżowego garnituru i czarnych szpilek oraz trzymanej w ręce czarnej torebce, czy może mojej zmęczonej twarzy, którą starałam się chociaż trochę ukryć pod delikatnym makijażem. Jakikolwiek był tego powód, nie powstrzymało mnie to przed tym, by uśmiechnąć się pod nosem i iść do przodu z jeszcze większą pewnością siebie.

Dziś nie byłam agentką FBI. Byłam przedstawicielką sporej firmy, dla której naprawdę zamierzałam zdobyć tych cholernych sponsorów. Będą mi jeszcze za nich dziękować.

Pasmo włosów opadało mi po obu stronach twarzy, kiedy resztę spięłam w kok u dołu głowy. Rzadko chodziłam w takiej fryzurze, ale teraz niemal idealnie komponowała się z moim ubiorem. No i nie musiałam się martwić, że ją zaraz rozwalę.

Pokonałam schody, kierując się prosto do sali konferencyjnej, w której miało odbyć się spotkanie. Jeżeli się nie myliłam, zaliczyłam właśnie pięciominutowe spóźnienie.

Uśmiechnęłam się szerzej, kiedy przy drzwiach do sali zauważyłam opierającego się o ścianę Cade'a. Musiał być tu o wiele wcześniej, żeby zająć się wszystkim na czas. To na nim spoczęła organizacja tego. Załatwiał każdy szczegół, kiedy ja dostałam materiały, na postawie których miałam dokonać jak najlepszej prezentacji. Skończyło się na tym, że więcej czasu spędziłam na tłumaczeniu rozmaitych terminów, niż na nauczeniu się ich.

Głowa Cade przekrzywiła się w moją stronę. Z początku jego oczy zatrzymały się na mojej twarzy, ale zaraz zaczęły bez skrępowania błądzić po moim ciele, uważnie mnie skanując. Śledził każdy mój krok, dopóki nie znalazłam się tuż przed nim.

Prychnęłam, widząc jego wzrok.

- Daj spokój, Cade. Kobiety w garniturze nigdy nie widziałeś?

- Widziałem - przyznał, ponownie przenosząc spojrzenie na moje oczy. - Ale żadna z nich nie wyglądała w nim tak bosko jak ty.

Moje kąciki ust mimowolnie powędrowały do góry. Cade nie był kimś, kto rzuca komplementami przy pierwszej nadarzającej się okazji. A to zdecydowanie był komplement.

- Dobrze wiedzieć, że nie wyrzuciłam pieniędzy w błoto. Musiałam zrobić sobie małą wycieczkę po sklepach, bo nie spakowałam ze sobą nic, co pasowałoby na tę okazję. Te zakupy były w celach czysto służbowych - zaznaczyłam z powagą.

Cade rozłożył ręce, szeroko się uśmiechając.

- Nie śmiałem myśleć inaczej.

Pokręciłam z rozbawieniem głową, podchodząc do okna i kładąc na parapecie torebkę. Wyciągnęłam z niej wszystkie materiały, które na dzisiaj przygotowałam. Kilka kartek i pendrive z prezentacją w środku.

Następnym razem, jak ci przyjdzie do głowy kłamać, Eve, uważaj co mówisz - upomniałam samą siebie, chociaż nie sądziłam, by miało to jakiś skutek na przyszłość. Musiałam jednak zdecydowanie pamiętać, że Cade potrafi zorganizować naprawdę wiele rzeczy.

Zerknęłam niepewnie na drzwi, za którymi czekali już potencjalni sponsorzy. Czekali to było bardzo dobre określenie. Spóźniałam się już dziesięć minut. Miałam nadzieję, że większość z nich cechuje się cierpliwością.

Zauważyłam, jak Cade odepchnął się do ściany, by zaraz stanąć tuż za mną. Jego dłonie delikatnie opadły na moje ramiona, lekko je ściskając.

- Rozluźnij się, Eve. Oni już są twoi. Potraktuj to spotkanie jako formalność. - Poczułam, jak pochyla się, będąc bliżej mojego ucha. - To ty na nim rządzisz.

Sandersowie | TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz