XLIV

473 25 10
                                    

W pokoju wspólnym Slytherinu jak zwykle był wielki rumor. Jedni siedzieli na sofach przy kominku i głośno oraz zacięcie o czymś dyskutowali. Inni siedzieli przy małych okrągłych stolikach i grali w czarodziejskie szachy. A jeszcze inni stali pod oknem i szeptali do siebie, wyglądając tak jakby nie chcieli, żeby ktokolwiek usłyszał ich rozmowę. Tymi osobami byli nie kto inny jak Draco Malfoy i Blaise Zabini. Ich miny zwiastowały, że to o czym rozmawiają nie jest przejawem tęczy i jednorożców. Gdy tylko się zbliżyłam, zamilkli.
-Hej gołąbeczki, o czym tak świergotacie? - zapytałam z uśmiechem.
-Ah o niczym takim Lila. - wywinął się Blaise i kątem oka spojrzał na Dracona.
-No dobrze, nie chcecie mówić to nie. Jestem padnięta, idę już do dormitorium. Dobranoc chłopcy. - walcząc sama ze sobą, znowu się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
-Lilianna! Poczekaj! - usłyszałam głos Draco, a za chwilę poczułam uścisk na nadgarstku. Spojrzałam na miejsce, na którym poczułam dotyk chłodnej dłoni i tym śladem ruszyłam wzrokiem na twarz sprawcy.
Mój wzrok zawędrował i zatrzymał się na przeszywającym i ciepłym spojrzeniu szarych oczu.
-Draco..? - cicho zapytałam ciekawskim tonem.
-Chciałem się zapytać gdzie byłaś? Dosyć późno już. Nauczyciele chodzą po korytarzach, jak zostałaś nie zauważona? - lekko przekręciłam głowę w bok i uniosłam wysoko brwi ze zdziwienia. Czy to był objaw zamartwiania się mną?
-Byłam u Harry'ego w wieży Gryffindoru. Nijak, szłam normalnie główną drogą do lochów, nie spotkałam po drodze żadnego z nauczycieli. - tym razem zmarszczyłam brwi. Faktycznie, nauczyciele powinni już stać na dyżurze i sprawdzać czy nikt się nie szwęda po nocach po zamku.
Nagle poczułam, że Draco w dalszym ciągu trzyma mój nadgarstek więc spojrzałam w to miejsce. Jego wzrok zawędrował zaraz za moim, gdy zrozumiał na co patrzę, odrazu mnie puścił. Kąciki moich ust lekko się uniosły, a policzki zaczęły mnie piec. Czy ja się zarumieniłam? Z głową w dół powiedziałam :
-Naprawdę jestem zmęczona Draco, pójdę już. - szybko się odwróciłam i zaczęłam wskakiwać co drugi schodek, by jak najszybciej znaleźć się w pokoju.

Następnego dnia odbyły się wywiady zawodników z Rittą Skitter do proroka codziennego.
Ja w tym czasie siedziałam na dziedzińcu i czytałam książkę.
Zobaczyłam, że Cedrik Diggory, Wiktor Krum i Fleur Delacour wracają ale wśród nich nie zauważyłam Harry'ego. Wróciłam do dormitorium, wzięłam pregamin, pióro i atrament. Uznałam, że napiszę do ciotki Andromedy co się dzieję w Hogwarcie, i że mam złe przeczucia.
Gdy już napisałam list, udałam się do sowiarni.
-Te schody.. mnie wymęczą.. - ledwo łapiąc oddech, powiedziałam sama do siebie.
-Słaba kondycja siostra. - usłyszałam odzew. Ztłumiłam w sobie krzyk ale i tak lekko podskoczyłam ze strachu.
-Na Salazara! Harry! Nie strasz mnie tak więcej! - podeszłam do pierwszej lepszej sowy i zaczęłam ją głaskać.
-Wysyłasz list? - zapytał.
-Nie, przyszłam podziwiać sowy. - odpowiedziałam ironicznie.
-Tak, przyszłam wysłać list do cioci. Moja sowa poleciała gdzieś, zapewne na polowanie. - mruknęłam i rozejrzałam się czy może tutaj gdzieś nie siedzi.
-Możesz wziąć Hedwige. - powiedział i pokazał palcem na śnieżną sowę.
-Oh dziękuję. - podeszłam do sówki i dałam jej liścik do dziubka.
-Do Andromedy Black, w Dolinie Godryka. Nie czekaj na odpowiedź. - dałam jej informację, po których odrazu wyleciała. Gdy Hedwiga zniknęła za horyzontem do sowiarni wleciała inna sowa. Czarna jak smoła, z listem w dziobie. Harry do niej podszedł i zabrał list. Bez wachania go otworzył.
-To Syriusz.
-Oh! Czytaj!
-Harry, nie chce ryzykować. Od finału quidditcha ministerstwo przechwytuje sowy. Musimy porozmawiać. Czekaj na mnie w pokoju wspólnym Gryffindoru w sobotę o pierwszej w nocy. Ale musisz być sam. Syriusz. P.S. uważaj sowa dziobie. - zaraz po ostatnich słowach, sowa ugryzła Harry'ego w palca. Cicho się zaśmiałam.
-Szkoda, że musisz być sam. Wysłuchała bym co Syriusz ma do powiedzenia. - mruknęłam.
-Przyjdź wieczorem do mnie. Powiem mu, że też jesteś, na pewno nie będzie miał nic przeciwko. - tak więc i ruszyłam w stronę zamku. Wykąpałam się, przebrałam w piżamę i czekałam. Czas okropnie mi sie dłużył. Gdy wybiła godzina dwudziesta, wzięłam różdżkę i ruszyłam do wieży Gryffindoru. Na szczęście nikogo nie spotkałam po drodze. Zapukałam w obraz, który odrazu się otworzył a w drzwiach stał Harry.
-Jesteś już, to super. Chodź do mnie do pokoju, tam poczekamy. - weszłam za chłopakiem po krętych schodach, on wszedł pierwszy a ja stanęłam w progu.
-Na pewno mogę wejść? Reszta nie będzie miała nic przeciwko? - zapytałam i rozejrzałam się przed próg po pokoju.
-Tak, możesz. Rozmawiałem z nimi i nie mają z tym problemu. Co prawda tylko Ron mi nie odpowiedział ale trudno. Wchodź. - weszłam do dormitorium chłopców. Rozejrzałam się szczegółowo. Pokój w odcieniach szkarłatu i złota, na wysokiej wieży z której widok na błonia był nieziemski. Nie żebym narzekała na widok oceanu z okien w pokoju Slytherinu. Usiadłam na łóżku, na którym siedział Harry. Byłam trochę skrępowana tym, że przesiedze tu całą noc. Gdy oczekiwaliśmy na wybicie pierwszej w nocy, rozmawialiśmy o wszystkim. Opowiadaliśmy sobie historię z dzieciństwa, ja miałam ich o wiele więcej, w szczególności tych szczęśliwych. Harry tylko opowiadał o tym jak Dursleye wyjeżdżali gdzieś, a on zostawał wtedy sam pod opieką sąsiadki.
Zegar w pokoju wspólnym wybił właśnie pierwszą, więc cicho by nie obudzić reszty zeszliśmy na dół.
-Syriusz?! - cichym głosem zawołał ojca chrzestnego.
-Kretynie, ty serio myślisz, że przyleciał do Hogwartu? Musi się skontaktować z tobą jakoś inaczej. - zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu może jakiegoś magicznego lustra, które umożliwia rozmowę z kimś ale moje poszukiwania na nic. Spojrzałam na brata, który właśnie trzymał w rękach proroka codziennego. Powoli podeszłam do niego i zza jego ramienia przeczytałam stronę tytułową gazety.
-"Tragedia nastolatka. Harry Potter w turnieju trójmagicznym". - Harry otworzył na stronie, gdzie jest więcej napisane.
-"12- letni Harry Potter w podejrzany sposób zakwalifikował się do turnieju[...]", "W jego oczach skrzą się upiory przeszłości...". - tylko tyle zdążyłam przeczytać, bo Harry zgniótł gazete i wrzucił ją do kominka. Kominek zaczął iskrzeć, a palone drewno skrzeczeć. W ogniu pojawiła się nagle twarz Syriusza Blacka.
-Syriusz, to ty?
-Nie mam wiele czasu...
-Zaczekaj, muszę cię szybko o coś zapytać. Jest tu moja siostra, może też słuchać? - zapytał i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Tak, tak, ale do rzeczy. - usiadłam więc na kanapie, na przeciwko kominka.
-Wrzuciłeś swoje nazwisko do czary ognia?
-Nie! - zdenerwowany krzyknął, lekko kopnęłam go w noge, gdy się na mnie spojrzał pokazałam palcem, żeby był ciszej.
-Musiałem spytać. Opowiedz mi swój sen. Wspominałeś o Glizdogonie i Voldemorcie. A wiesz może kim był ten trzeci człowiek?
-Sen? Jaki sen? - zapytałam Harry'ego a ten tylko pokazał ręką, że później.
-Nie mam pojęcia.
-Nie słyszałeś nazwiska?
-Nie. Voldemor kazał mu wykonać zadanie, coś ważnego.
-O co chodziło?
-Miał.. mnie.. ten ktoś miał pomóc Voldemortowi dotrzeć do mnie. Ale przecież to tylko sen, tak?
-Tak, to tylko sen. Słuchaj śmierciożercy w finałach i twoje nazwisko wypadające z czary to nie zbieg okoliczności. W Hogwarcie już nie jest bezpiecznie.
-Co ty mówisz? - wyrwało mi się.
-Chcę powiedzieć, że w tym zamku są złe duchy. Igor Karkarow : był śmierciożercą. A nikt śmierciożercą być nie przestaję. Barty Crouch : robił takie rzeczy, że lepiej nie mówić.
-Myślisz, że wrzucili moje naziwsko do czary?
-Nie mam pojęcia, kto to mógł zrobić, ale ktokolwiek to był nie jest twoim przyjacielem. Ludzie giną w tym turnieju.
-Ja na pewno nie dam sobie rady.
-Teraz już nie masz wyjścia. - usłyszałam czyjeś kroki na schodach więc szybko przerwałam tą rodzinną pogawędkę.
-Ktoś idzie! - szepnęłam.
-Trzymaj się przyjaciół Harry! - zniknął. Ogień w kominku znów stał się normalny. Harry szybko usiadł obok mnie na kanapie. Po schodach zszedł Ron.
-Z kim gadałeś? - zapytał zaspanym głosem.
-Ze mną. - wychyliłam się zza oparcia kanapy i uśmiechnęłam się.
-Pewnie udzielał następnego wywiadu. - odpowiedział wrednie i skierował się z powrotem na schody.
-No to było nie miłe, Weasley. - warknęłam ale nie usłyszałam odpowiedzi.
-Dureń jeden. - ziewnęłam i podwinęłam nogi pod brodę.
-Późno już, lepiej nie wracaj teraz do siebie, mogą cię złapać.
-To co mam niby zrobić? - spytałam głupio.
-Śpisz u mnie, rano czmychniesz do Slytherinu. Chodź. - wróciłam z Harrym do jego dormitorium.
-Ja się położę na podłodze, ty możesz spać na łóżku. -
-Dziękuję, ale możemy spać razem. Nie rozpycham się tak bardzo. - cicho się zaśmiałam. Nie chciałam, żeby go potem plecy bolały od tej twardej podłogi. Poza tym jesteśmy w końcu rodzeństwem, to chyba dozwolone jest spanie w jednym łóżku. Harry położył się obok mnie, przykryłam się kołdrą i odwróciłam się do niego plecami.
-Dobranoc Harry.
-Dobranoc siostra.

Potterowie || Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz