XIX

2K 100 3
                                    

Właśnie w taki oto sposób minął mi czas w rezydencji Malfoy'ów. Minął mój czas pobytu tam. Dzisiaj jest środa, czyli dzień kiedy muszę deportować się do domu Weasley'ów. Kiedy się pakowałam ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Jeśli musisz wejdź.- krzyknęłam przerywając pakowanie się, wstałam i usiadłam na łóżku. Do mojego pokoju wszedł nie kto inny jak Draco.
-Rodzice proszą, żebyś przyszła na ostatnie śniadanie w Malfoy Manor.- uśmiechnął się i stanął w drzwiach.
Westchnęłam i wygładzając koszulkę wyszłam za Draco z pokoju. Weszliśmy do jadalni i pierwsze co to jak na gościa przystało, grzecznie się przywitałam.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry panienko Potter.- rzekł Lucjusz i pokazał na krzesło obok siebie. Przełknęłam ślinę i zasiadłam na wskazanym miejscu. Na przeciwko mnie usiadł Draco i pani Narcyza. Po raz pierwszy czułam się w tym domu nieswojo. Dobra, to nie pierwszy raz, ale czuję się bardziej nieswojo jak wcześniej.
-Smacznego wszystkim.- mruknęłam, kiedy skrzaty przyniosły na stół jedzenie.
-Wzajemnie.- odpowiedziała pani Malfoy. Po śniadaniu jak zawsze chciałam wstać od stołu i pójść do siebie ale pan Malfoy chyba nie miał zamiaru mnie puścić.
-Poczekaj chwilę Lilianno, Draco mógłbyś...- zwrócił się do Draco a ten odrazu ledwo zauważalnie kiwnął głową i wyszedł z jadalni.
-Coś się stało panie Malfoy?- zapytałam.
-Wraz z moją żoną mamy do ciebie wielką prośbę.- zaczął pan domu.
-Może nie powinniśmy Cię o to prosić ale tu chodzi o naszego syna.- dokończyła pani Narcyza.
-Otóż, doszły nas słuchy, że zadajesz się z gryfonami. A konkretnie z panną Granger, panem Weasley'em i panem Potter'em.- oznajmił pan Malfoy, z całych sił wstrzymywałam się by nie prychnąć pod nosem. Co z tego, że się z nimi zadaję.
-Owszem, zadaję się z nimi. Ale co ma z tym wspólnego Draco?- spytałam teraz zupełnie zbita z tropu.
-Ty zadajesz się z nimi, on zadaję się z Tobą. Jako arystokraci, boimy się o naszego syna, rozumiesz?
-Boicie się..? Czego?- trochę to ostatnie słowo wypowiedziałam ze śmiechem.
-Tego, że i nasz syn zacznie zadawać się z szlamą i zdrajcą krwii.- powiedział dobitnie pan Malfoy. Gdyby to było fizycznie możliwe moja szczęka z hukiem spadła by na podłogę.
-O to ja bym się nie martwiła na państwa miejscu.- mruknęłam przypominając sobie wyzwiska jakie wyleciały z ust Draco w stronę gold trio. -Dobrze go wychowaliście więc raczej nie zechce się z nimi zadawać, nawet jakbym rzuciła na niego imperio.- wyplułam i wstałam od stołu.
-Mimo to, prosimy byś ograniczyła kontakty z gryfonami, albo z Draconem.- dobrze, że aktualne nic nie piłam, bo całe picie by wylądowało na podłodze.
-To żart?- zapytałam lekko rozbawiona.
-Niestety nie.- powiedziała smutno Narcyza. Zaśmiałam się i wyszłam z jadalni, pobiegłam do pokoju, jednym ruchem różdżki spakowałam się. Wzięłam swój kufer w rękę i poszłam do salonu gdzie jest kominek sieci fiuu. Włożyłam kufer do kominka i sama chciałam już wejść gdy ktoś pociągnął mnie do tyłu i zamknął w szczelnym uścisku.
-Chciałaś uciec bez pożegnania?- usłyszałam głos Draco. Odrazu się odsunęłam od niego i biorąc do ręki trochę proszku fiuu stanęłam w kominku.
-Nora!- krzyknęłam i spojrzałam ostatni raz na twarz Malfoy'a, na której wymalowane było zdziwienie. Po sekundzie znalazłam się w domu państwa Weasley.
-Lilianna!- usłyszałam chór głosów, odwróciłam w tą stronę głowę i zobaczyłam, w sumie zobaczyłam wszystkich: Fred'a, George'a, Ron'a, Harry'ego, Hermione, Ginny, panią Molly i pana Artura, Bill'ego, Percy'ego i Charlie'go.
-Oh, cześć i dzień dobry.- przywitałam się a cała chmara wbiegła na mnie chcąc mnie przytulić.
-No już, już bo ją udusicie!- krzyknęła pani Molly, sama po chwili mnie przytulając, a za to pan Artur podał mi rękę.
-Ginny pokaże ci gdzie będziesz spać.- oznajmił pan Artur, a Ginerva ciągnąć mnie za rękaw koszulki pobiegła na drugie piętro domu. Zaklęciem zmiejszyłam kufer i pognałam za rudowłosą. Weszłam do pokoju, w którym zniknęła dziewczyna, pokój był dosyć... kolorowy. Na ścianie wisiały plakaty zespołu Fatalnych Jędz oraz drużyny quidditcha Tajfunów z Tutshill.
-Ładny pokój.- stwierdziłam i przewróciłam kufrowi normalny rozdział.
-Dziękuję, tutaj śpię ja, tu Hermiona a tutaj ty.- wskazała mi łóżko pod oknem, uśmiechnęłam się i położyłam kufer na łóżku.
-Chciałabym się przebrać, mogłabyś...?
-Aa tak jasne, już wychodzę. Wszyscy będziemy na dole.- poinformowała mnie i wyszła z pokoju. Wyjęłam z walizki krótkie spodenki i zieloną koszulkę z małym wężem na piersi. Jestem wśród samych gryfonów, trzeba się wyróżnić. Schowałam różdżkę w spodnie i zakładając trampki zbiegłam po schodach na dół, gdzie wszyscy na mnie czekali.
-O jesteś już.- krzyknął Ron.
-Idziemy zagrać krótki towarzyski meczyk quidditcha, idziesz z nami?- zapytał Harry. Prychnęłam na myśl, że jak w ogóle śmie mnie o to pytać, przecież odpowiedź jest logiczna.
-Accio nimbus 2001!- przywołałam swoją miotłe i poszliśmy grać, oczywiście Harry był szukającym, ja ścigającym, Fred i George pałkarze a Ron obrońcą. W drugim zespole Ginny ścigający, Bill szukający, Charlie i Hermiona pałkarze i uwaga PAN ARTUR OBROŃCA. Tak, pan Artur uznał, że zagra z nami. Kafel ciągle przelatywał z moich rąk do rąk Ginny, jak ja zdobyłam punkt to potem Ginny w zemście także zdobywała punkt, przez co ciągle remisowałyśmy. Będąc przy jednej z bramek krzyknęłam do Harry'ego:
-Cholera Potter łap szybciej tego znicza, mam zbyt dobrą rywalke!!- i rzuciłam kafla w obręcz, zdobywając przy tym kolejne punkty. Kątem oka zobaczyłam jak Harry i Bill nurkują i gonią znicza. Hermiona jako iż nie umiała grać albo chociaż tego nie lubiła, odbiła tłuczek w stronę Bill'a.
-Kurde Granger, serio nie umiesz rozróżnić, który jest z twojej drużyny?- zaśmiałam się i złapałam kafla, którego rzucił mi Ron. Zdobyłam kolejny punkt w momencie kiedy Ginny chciała rzucić kafla pani Molly krzyknęła, że Harry złapał znicz. Zrobiłam beczkę i szczęśliwa wylądowałam na ziemii.
-Super Harry!- wszyscy zaczęli mu gratulować, oparłam się na miotle i patrzyłam na to wszystko z zażenowaniem.
-A teraz chodźcie na obiad.- poinformowała pani Weasley i wszyscy poszli do jadalni.

-Było pyszne, dziękuję pani Weasley.- podziekowałam i wstałam od stołu chcąc iść umyć talerz w zlewie.
-O nie, nie moja droga, jesteś tu gościem i nie będziesz sprzątać.- ostrzegła mnie pani domu, a ja kładąc znowu talerz na stole, podniosłam ręce w geście poddania.

Resztę dnia spedziłam z Ron'em, Harry'm i Hermioną w pokoju chłopaków. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, biliśmy poduszkami i takie tam. Tak mniej więcej spędziłam wakacje u państwa Weasley. Mecze quidditcha, ganianie za gnomami w ogródku, wieczorne pogaduchy.
No i wreszcie nadszedł dzień pójścia na zakupy na ulicę pokątną.

Potterowie || Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz