XXXIV

1.7K 93 11
                                    

-Wygrałeś, gratuluję.- podałam Harry'emu rękę by mu pogratulować. Harry z triumfującym wyrazem twarzy oparł się o płot.
-To było ciężkie, jesteś naprawdę dobra.- pochwalił mnie chłopak. Uśmiechnęłam się i odłożyłam miotły pod drzwi domu.
-Co robimy teraz?- zapytałam, nie mając pomysłów na spędzenie czasu.
-Poszedł bym zobaczyć czy tam są.- odpowiedział cicho i spojrzał na cmentarz. Głośno westchnęłam i poprawiłam sobie koszulkę.
-W takim razie chodźmy.- powiedziałam i ruszyłam pierwsza. Mijaliśmy wiele grobów ale nie trafiliśmy jeszcze na Potter'ów.
Po parunastu minutach szukania Harry zawołał mnie z końca cmentarza. Po drodze w oczy rzucił mi się ładny nagrobek więc przeczytałam do kogo należy.
-Ignotus Peverell.- przeczytałam na głos. Pod jego imieniem znajdował się dziwny znak, który widziałam pierwszy raz na oczy. Uznałam, że to musi być pewnie jakiś znak arystokratycznego rodu więc ruszyłam dalej, kierując się do Harry'ego.
-Znalazłeś?- zapytałam kiedy podeszłam bliżej chłopaka.
-Znalazłem..- mruknął i wskazał palcem na nagrobek. Spojrzałam na szary, przestarzały kamień, z widniejącymi napisami. Aczkolwiek jeden zaciekawił mnie najbardziej.
-Śmierć zostanie ostatnim wrogiem, który zostanie pokonany.- przeczytałam na głos napis, który był na dole nagrobka. Uklękłam przy grobie i wyjęłam różdżkę, wyczarowałam u stóp nagrobka bukiet kwiatów.
-Powinniśmy im dawać kwiaty na dzień matki i ojca, a nie na cmentarzu.- załkał Harry. Wstałam z ziemii i przytuliłam się do Pottera.
-To nie nasza wina, że nie żyją. Pomścimy ich nawet jeśli sami mielibyśmy zginąć.- powiedziałam płaczliwie. Odsunęłam się od Harry'ego i spojrzałam na wejście na cmentarz, stała tam ciocia Andromeda i przyglądała nam się ze smutkiem. Czy ona nie miała wrócić wieczorem? Spojrzałam w niebo by poszukać gdzie jest słońce i dostrzegłam, że słońce znika już za horyzontem. -Chodź już Harry, noc się zbliża.- poinformowałam go i ruszyłam w kierunku wyjścia, zaraz za mną szedł Harry. Podbiegłam do cioci i rzuciłam jej się w ramiona cicho łkając.
-No już maleńka, będzie dobrze.- uspokajała mnie Andromeda.

Kiedy już byliśmy wszyscy w domu, ciocia zrobiła nam kolację, zwykłe kanapki z pomidorem i sałatą, nic takiego.
Siedziałam u siebie w pokoju kiedy zobaczyłam w oknie brązową sowe. Pierwszy raz widziałam tą sowe na oczy. Wpuściłam ją do środka pokoju, ta rzuciła mi na łóżko list i odrazu odleciała. Zdziwiona wzięłam list w rękę i go otworzyłam. Pieczątka z rodu Black'ów. Nie spodziewałam się tego. Wyjęłam list z koperty i przeczytałam.


Droga Lilianno.

W Dolinie Godryka nie będzie już tak bezpiecznie jak kiedyś, proszę Cię abyś po zakończeniu 4 roku szkolnego wraz z Harry'm zamieszkała w norze u rodziny Weasley'ów.

S.B.

O dziwo list mnie nie zdziwił, przeczuwałam że kiedyś to nastąpi. Schowałam go w szafce gdzieś między inne listy, żeby nikt go nie znalazł.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

Mniej więcej tak mijały nam dni wakacji. Zbliżał się nasz wyjazd do nory a to równa się też z tym, że zbliżają się mistrzostwa! Pakowałam właśnie kufer do hogwartu, ponieważ jedziemy razem z Weasley'ami na King's Cross i do szkoły. Na pokątną mamy iść jutro z rodziną rudzielców. Kiedy już się spakowałam zniosłam swój kufer na dół i poszłam zobaczyć jak radzi sobie Harry z pakowaniem się.
-Heja brat, i jak tam?- do pokoju weszłam bez pukania czego teraz żałowałam. Z pokoju wycofałam się jak najszybciej mogłam i zamknęłam za sobą drzwi. -Przepraszam! Następnym razem zapukam!- krzyknęłam i wróciłam na dół próbując się otrząsnąć z szoku. W wieku 14 lat takie widoki nie były dla mnie wskazane, tak, Harry akurat się ubierał. Był nagi. Dosłownie. Usiadłam na kanapie przed kominkiem, który posłuży nam teraz jako transport do nory. Po 10 minutach zszedł wraz z kufrem Harry, kiedy mnie zobaczył od razu zrobił się czerwony jak pomidor.
-Chodźmy już.- powiedział speszony chłopak. Wziął kufer i wraz z nim wszedł do kominka, po drodze zgarnął trochę proszku fiuu w rękę i sekundę później zniknął w zielonych płomieniach. Napisałam cioci list mówiący dokąd się udaję i żeby na siebie uważała w następnym roku, tłumacząc jej sytuację. Wzięłam w lewą rękę kufer, w prawą proszek fiuu i weszłam do kominka. Rozejrzałam się prawdopodobnie po raz ostatni po salonie, wzięłam głęboki wdech, przymknęłam oczy i krzyknęłam,  rzucając pod nogi proszek fiuu.
-Nora!- już po chwili stałam w kominku w domu Weasley'ów.
-Lilianna! Jak dobrze cię widzieć!- usłyszałam troskliwy głos pani Molly.
-Oh miło znowu Panią widzieć Pani Weasley.- uśmiechnęłam się i wyszłam z kominka, otrzepałam kurz z szaty i rozejrzałam się po salonie patrząc czy coś się tu zmieniło. Nora jak nora, żadnych zmian. Ciągle te same samo-myjące się naczynia, szydełka które coś chawtowały, miotła i mop tańczący obok siebie sprzątając podłogę i ten słynny zegar, który ukazuje kto z Weasley'ów jest w domu, a kto poza nim. Odwróciłam się w stronę schodów, na których stali Fred i George.
-O witamy serdecznie malucha w naszych skromych progach.- powiedział serdecznie Fred na co George zagwizdał. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową z niedowierzania.
-Kto jeszcze jest?- zapytałam bliźniaków.
-Hermiona, Ginny i jak będziemy szli do świstoklika dołączy do nas Cedrik z tatą.- odpowiedział George. Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam i udałam się do tego samego pokoju, w którym spałam rok temu. Rozpakowałam się, zdjęłam szatę i zeszłam na obiad, akurat wyrobiłam się by jeszcze trochę pomóc Pani Weasley w obiedzie. Jutro robimy wycieczke na Pokątną, a pojutrze mistrzostwa świata w Quidditchu!

Potterowie || Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz