Promienie słońca przebijały się przez zasłony na oknie, świecąc mi prosto w oczy. Wolno, jeszcze śpiąc w połowie wyjęłam różdżkę z pod poduszki i wycelowałam w zasłonę.
-Accio zasłony.- wymruczałam w poduszkę a czarne zasłony rozsunęły się wpuszczając więcej słońca do mojego pokoju. Przeciągnęłam się na łóżku i koniec końców usiadłam na jego rogu. Po pokoju latały pyłki kurzu, mój kwiat mandragory który hoduje w domu dojrzał, widać że ciocia bardzo o niego dbała podczas mojej nieobecności. Leniwie wstałam i podeszłam do szafy wyciągając dżinsowe spodenki i czarny top. Wzięłam też z szafki kabaretki oraz bielizne i ruszyłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic. Po umyciu się, nie spiesząc się wytarłam mokre ciało i włosy ręcznikiem. Ubrałam swój dzisiejszy outfit i z lekko mokrymi włosami poszłam do kuchni zjeść śniadanie. W salonie siedziała ciocia czytając Proroka Codziennego.
-Dzień dobry ciociu.- przywitałam się promiennie. Ten dzień zapowiada się idealnie.
-Oh cześć mała. Nie uwierzysz co napisali w proroku!- wykrzyczała zdziwiona kobieta.
Podeszłam do cioci i wzięłam od niej gazetę czytając pierwszą stronę gazety.Rita Skeeter - najświeższa dawka magicznych informacji.
Wczorajszego popołudnia pociąg z Hogwartu zagościł z powrotem w Londynie.
Przypadkowo byłam akurat na peronie 9 3/4, gdzie swój trzeci rok szkolny kończył słynny chłopiec, który przeżył.
Widziano go w towarzystwie dziewczyny ze Slytherinu. Pewnie z tego samego roku.
Czyżby pierwsza dziewczyna słynnego czarodzieja?
Otóż, jak ich zobaczyłam po raz pierwszy to tak pomyślałam, aczkolwiek dziewczyna ta (z informacji dowodzi, że nazywa się Lilianna) jest bardzo podobna z wyglądu do pana Potter'a.
Możliwe, że pan Potter ma siostrę, o której nikt nie wie, albo zwykły zbieg okoliczności podobieństwa.
Więcej informacji jutro w nowym proroku codziennym!Pozdrawiam Rita Skeeter.
Prychnęłam kończąc czytać bzdury Skeeter. Na samym dole było zdjęcie moje i Harry'ego jak rozmawiamy. To jest naruszenie prywatności! Nikt mnie nie zapytał o pozwolenie na upublicznienie mojego zdjęcia. Ale proszę bardzo, chciałam być kojarzona, to teraz jestem kojarzona ale jako dziewczyna Potter'a. Rzuciłam gazete na stół i ruszyłam do kuchni. Jednak ktoś potrafił mi zepsuć ten dzień. Na śniadanie zjadłam musli i usiadłam na kanapie przed kominkiem, czytając resztę proroka. Głośno westchnęłam i ociężale wstałam z siedzenia. Spojrzałam na ciocie, która krzątała się w kuchni ciągle coś gotując.
-Po co tyle tego robisz, jest nas tylko dwie.- mruknęłam pokazując na cały blat jedzenia.
-Jak to po co? Przecież miałaś dzisiaj jechać po Harry'ego.- odpowiedziała ciocia i zatrzymała się na chwilę z gotowaniem indyka by na mnie spojrzeć.
-Nie? Miałam po niego jechać w poniedziałek.- odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic. Andromeda spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić tym wzrokiem i pokazała palcem na kalendarz, który wisiał przy wyjść z kuchni. Swój wzrok utkwiłam w kalendarzu i zobaczyłam, że dzisiaj jest poniedziałek.
-O cholera.- mruknęłam i pobiegłam szybko do swojego pokoju po peleryne i różdżkę.
Zgarnęłam szybko czarną, krótką pelerynke i schowałam różdżkę do spodenek. Zbiegłam na dół, przeskakując co trzy schodki. Spojrzałam na zegarek, który wisiał w przed pokoju, 17:12. Mam nadzieję, że gryfon jest spakowany.
Szybkim krokiem weszłam do kominka i wzięłam w rękę dużą garść proszku fiuu, pakując też trochę do woreczka, sądzę że Harry nie posiada proszku fiuu.
-Privet Drive 4!- krzyknęłam a zielone płomienie mnie otoczyły, już chwilę później znalazłam się w kominku Dursley'ów. Wyszłam z kominka i spostrzegłam na kanapie Dudleya i wujka Vernona.
-Yy dzień dobry.- przywitałam się. Z ogródka wróciła ciotka Petunia i zdziwiona widząc mnie, stojącą po środku jej salonu, spetryfikowało ją. Nie tak dosłownie oczywiście. -Ja po Harry'ego.- wytłumaczyłam a wuj Vernon pokazał palcem wskazującym na schody prowadzące na piętro. -Dziękuję.- podziękowałam za niemą informację gdzie go znajdę i szybkim tempem ruszyłam na górę. Na piętrze znajdowały się trzy pokoje, i teraz zgaduj zgadula który to jest akurat jego? Stanęłam na środku korytarza i słuchałam. Nagle usłyszałam skrzek Hedwigi po prawej stronie, pierwsze drzwi. Jak na wychowanego czarodzieja przystało, grzecznie zapukałam i czekałam na pozwolenie wejścia.
-Dudley jeśli to ty i twoi durni koledzy to spadaj stąd.- warknął Harry. Zaśmiałam się pod nosem.
-No akurat nie wyglądam jak Dudley ale mogę sobie stąd iść.- oznajmiłam sarkastycznie. Drzwi w trybie natychmiastowym się otworzyły.
-Jezu to ty, myślałem że nigdy nie przyjdziesz. Jak weszłaś?- zapytał Harry i wskazał bym usiadła na łóżku. Z chęcią przyjęłam propozycję usadowienia swojego szlachetnego tyłka na łóżku.
-Przez kominek.- odpowiedziałam.
-O nie, i jak zareagowali?- wzruszyłam ramionami i spojrzałam na zdjęcie jakie miał Harry w ramce. Sięgnęłam po przedmiot po czym zaczęłam się mu przyglądać ze smutkiem i tęsknotą.
Ja nie miałam takiego zdjęcia. Nie mam ani jednego zdjęcia z rodzicami. Dlaczego?
-Nijak, nic się nie odzywali.- smutno się uśmiechnęłam do zdjęcia i odłożyłam je na miejsce.
-Też masz takie?- zapytał uśmiechnięty Harry pokazując głową na to zdjęcie.
-Nie mam żadnego zdjęcia z nimi.- mruknęłam, Harry przestał się uśmiechać a zaczął smutno patrzeć na mnie. Wzięłam głęboki oddech, zacisnęłam mocno powieki, niwelując cisnące się do oczu łzy i wstałam z łóżka. -Spakowany?- zapytałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Tak, spakowany. Jak dojedziemy do ciebie?- zapytał Potter biorąc w rękę klatkę z Hedwigą, a w drugą kufer z ciuchami.
-Tak samo jak tu przyszłam.- ruszyłam znacząco brwiami i wyszłam z pokoju chłopaka.
Zeszłam na dół a za mną szedł Harry. Weszliśmy do salonu i podeszliśmy do kominka, pstryknęłam palcami a ogień w kominku zmienił się na zielony.
-No gryfonku, lecisz pierwszy. Masz proszek i wyraźnie mówisz "Dolina Godryka". Zrozumiano?- Harry w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową. Wszedł do środka zielonych płomieni krzyknął ulice i rzucił proszek pod nogi, sekunde później już go nie było. Uśmiechnęłam się szczęśliwa, że tym razem nie wylądował na Nokturnie.
Spojrzałam na mugoli, a mój wzrok zatrzymał się na Petuni.
-Lily..- szepnęła Petunia. Otworzyłam szeroko oczy i zastanawiałam się czemu mówi do mnie jak do mojej mamy. -Jesteś.. tak bardzo do niej podobna.- ciągle cicho mówiła, spojrzałam na nią wzrokiem "no okey". Wzięłam proszek fiuu do ręki, szybko weszłam do kominka i krzycząc ulice, rzuciłam proszek.
Po chwili byłam już na słonecznej ulicy Doliny Godryka gdzie czekał na mnie Harry.
-Co tak długo?- pytał Harry.
-Petunia coś marudziła, zresztą nie ważne, chodźmy.- ruszyłam przodem. Doszliśmy do bramy cmentarza i wtedy odbiliśmy w lewą stronę, oczywiście przechodząc obok byłej posiadłości Potter'ów. Zatrzymałam się przy tym domku jak zawsze.
-Chyba raczej nie w tej ruinie mieszkasz, prawda?- zapytał Harry z lekką nutą zwątpienia w głosie. Prychnęłam i pokiwałam przecząco głową.
-Akurat tutaj ty mieszkałeś, zresztą ja też.- mruknęłam, Potter podszedł bliżej.
-A więc to tutaj zginęli?- zapytał retorycznie.
-Tak.- westchnęłam i spojrzałam w stronę cmentarza.
-Jak myślisz, są tam?- zapytał Harry.
-Nie mam pojęcia, kiedyś się przejdziemy i poszukamy.- odpowiedziałam i ostatni raz rzucając okiem na zgliszcza budynku, ruszyłam do swojego aktualnego miejsca zamieszkania. -Chodź, bo się jeszcze zgubisz.- pogoniłam chłopaka i weszłam do domu na przeciwko.
-Już jesteśmy!- krzyknęłam na cały dom, powiadamiając w ten sposób, że to ja a nie włamywacze. Z kuchni wybiegła Andromeda w fartuszku ubrudzonym mąka i innymi składnikami, widząc Harry'ego przytuliła go mocno prawie go dusząc.
-Oh jestem Andromeda, ciocia Lilianny, mów do mnie albo po imieniu albo "ciociu". Wiele o tobie słyszałam.- zachwycała się starsza kobieta. Przewróciłam teatralnie oczami i oparłam się o ścianę. To będą dłuuuugie wakacje.
CZYTASZ
Potterowie || Siostra Pottera
FanfictionKsiążka pisana raczej na podstawie filmu/książki Harry Potter. Czasem (a może raczej często) wątki wymyślanie przeze mnie. A co by się stało jakby Harry miał siostrę? Czy jego losy potoczyły by się inaczej? Czy może jednak wszystko byłoby takie same...