Obudziłam się o 3 w nocy, dziewczyny spały w najlepsze. Przebrałam się z mundurka w szare dresy i białą obcisłą bokserke. Po cichu wyszłam z dormitorium i poszłam do pokoju wspólnego. Ogień z kominka był jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Mój wzrok powędrował na kanapy, gdzie na jednej siedział jakiś ktoś.
Zbliżyłam się trochę i pierwsze na co zwróciłam uwagę to blond włosy, a takie w tej szkole ma tylko jedna osoba. Malfoy.
-Czemu nie śpisz? Późno już.- na dźwięk jego głosu lekko podskoczyłam. Nie spodziewałam się, że się do mnie odezwie. Nawet nie patrzył w moją stronę a wiedział, że tu jestem.
-Wcześnie poszłam spać i właśnie wstałam.- odpowiedziałam chłodno ale zgodnie z prawdą. Zacisnęłam w palcach różdżkę, którą mam w kieszeni i zbliżyłam sie bardziej do kanap. Usiadłam na jednej na przeciwko Dracona. Na zegarze nad kominkiem wybiła 3:30, jakim cudem te pół godziny tak szybko minęło.
Siedzieliśmy w ciszy, a mi na usta cisnęło się jedno pytanie. Aż w końcu je zadałam. -A ty czemu nie śpisz?- spojrzałam na niego i zaczęłam się mu przyglądać.
-Nie mogę zasnąć.- wzruszył ramionami. Mimo rozpalonego kominka, w lochach było zimno. Podkuliłam nogi pod brodę i objęłam je ramionami. Draco widząc to, wyjął różdżkę i powiększył ogień w kominku. Ledwo zauważalnie kiwnęłam mu głową w podziękowaniu.
-Długo tu siedzisz?- zapytałam, żeby rozwiać tą napiętą atmosferę.
-Parę godzin.- odpowiedział nawet na mnie nie patrząc. Wyjęłam swoją różdżkę i wyczarowałam sobie szklankę z wodą, widziałam jak Malfoy lekko rusza swoją różdżką, pewnie przez przypadek.
Napiłam się trochę wody i odłożyłam szklankę na stolik.
Nagle moje powieki stały się ciężkie, a ja stałam się senna. Cwaniak magicznie dolał mi eliksir słodkiego snu. Skuliłam się w kłębek na kanapie i twarz wtuliłam w poduszkę, zasnęłam bez żadnego ale.Obudziłam się mimo eliksiru dosyć wcześnie, o godzinie 6:00. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że to jest jeszcze za wczesna pora by jakiś ślizgon wstał, a szczególnie, że dziś jest sobota.
W tym czym byłam, wyszłam z pokoju wspólnego i poszłam do wielkiej sali na śniadanie. W wielkiej sali również nie było dużo osób. Przy stole slytherinu nie było nikogo, przy stole puchonów z trzy osoby, krukonów z pięć a przy stole gryfonów była jedna osoba, i do tego był to Harry. Ruszyłam w jego stronę i dosiadłam się do niego, usiadłam na przeciwko chłopaka.
-Dzień dobry Harry, co tak wcześnie?- zapytałam z szerokim uśmiechem.
-Hej Lili, Ron gadał przez sen całą noc i nie mogłem zasnąć.- zaśmiał się a ja mu zawtórowałam. Zabrałam mu z talerza tosta z dżemem, którego chyba miał zamiar zjeść. Harry spojrzał na mnie wściekle a ja wzruszyłam ramionami i udałam mine zbitego szczeniaczka.
-No coo?- jękłam gdy zobaczyłam, że na niego to nie działa.
-Miałem zamiar to zjeść.- wskazał palcem na tosta, którego właśnie kończyłam jeść. -Ogólnie jest coś co muszę ci powiedzieć.- zaczął tajemniczo a mnie ogarnęła fala niecierpliwości.
-Uu co takiego?
-Z Azkabanu uciekł morderca, Syriusz Black.- spięłam się na to nazwisko. Tak ma na nazwisko moja ciocia, która mnie przygarnęła. A najlepsze jest to, że Syriusz jest jej kuzynem. Odchrząknęłam i napiłam się soku dyniowego.
-I co z nim jest właściwie?
-Nawiał, żeby mnie dorwać.- powiedział cicho. -Podobno wydał naszych rodziców sama wiesz komu.- otworzyłam szeroko oczy i nie mogłam uwierzyć. Kuzyn mojej ciotki wydał moich rodziców Voldemortowi.
-Black nawiał, żeby cię dorwać?- powtórzyłam po Harry'm a ten wolno pokiwał twierdząco głową. -Unikaj kłopotów.- powiedziałam jak gdyby nigdy nic.
-Już to wczoraj słyszałem od Hermiony.- rząchnął się. Uśmiechnęłam się pod nosem. Do sali zaczęło schodzić się coraz więcej osób a przy stole ślizgonów był już Blaise, więc pożegnałam się z Harry'm buziakiem i pognałam do mulata.
-Diablee.- przytuliłam się do niego od tyłu.
-O hej księżniczko.- odwrócił głowę, żeby zobaczyć kto go molestuje przy stole. Dałam mu buziaka w policzek i usiadłam obok.
-Smacznego.- powiedziałam jak Blaise brał gryza kanapki.
-Denkuie.- odpowiedział z pełną buzią. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zaśmiałam się krótko. Do wielkiej sali wszedł właśnie Draco, widząc go i to że kierował się w moją i Blaise'a stronę, pożegnałam się z Zabinim i wstałam od stołu z zamiarem wyjścia z pomieszczenia.
-Do zobaczenia w salonie Blasie.- szłam właśnie na przeciwko Malfoy'a, kiedy przechodziłam obok niego, złapał mnie za rękę powodując to, że się zatrzymałam.
-Lilianna możemy pogadać?- zapytał cicho, ciągle trzymając moje ramię.
-Nie mamy o czym, wybacz.- wyrwałam rękę z jego uścisku i wyszłam z wielkiej sali.-Lili! Lila!- po drodze do lochów usłyszałam jak ktoś mnie woła, zatrzymałam się a przede mną znalazła się z Pansy.
-O hej Pansy, jak wakacje?- uśmiechnęłam się sztucznie a ona założyła ręce na krzyż.
-Nie za bardzo chcę z Tobą gadać o wakacjach.- mój uśmiech (mimo że sztuczny) zniknął a ręce opadły wzdłuż ciała.
-Jeśli przyszłaś tu gadać o Malfoy'u, zapomnij, od tej pory to dla mnie temat tabu.- poinformowałam ją po czym wyminęłam i skierowałam się do pokoju wspólnego Ślizgonów. Dziewczyna dalej za mną biegła.
-Proszę Lili... on teraz nie śpi, nie je, żyje samą kawą. Proszę pogadaj z nim!- błagała brunetka a ja się zatrzymałam w pół kroku.
-Pansy, cieszę się że Draco ciągle ma kogoś kto się o niego troszczy, ale teraz to nie jest mój interes co się z nim dzieję.- wyjaśniłam i patrząc na swoje buty ruszyłam dalej.
-I masz zamiar to wszystko zaprzepaścić?!- krzyknęła za mną Parkinson.
-Już to zrobiłam.- szepnęłam i weszłam do pokoju wspólnego.
Wspięłam się po paru schodkach do dormitorium.
Poszłam wziąć szybki, chłodny prysznic. Wysuszyłam się paroma ruchami różdżki. Rozczesałam włosy i ubrałam się w mundurek. Kiedy zawiązywałam krawat ktoś zapukał do pokoju.
-Proszę.- powiedziałam skupiona na wiązaniu zielono-srebnego krawatu.
-Hej... podobno chciałaś pogadać.- do pokoju wszedł Draco. Cholerna Parkinson.
-Ym...- szybko, szybko myśl, co mu powiedzieć. -Dzisiaj w nocy. Dolałeś mi eliksir słodkiego snu do wody, prawda?- zapytałam o pierwsze lepsze co mi wpadło do głowy.
-Ee tak... nie chciałem, żebyś chodziła nie wyspana.- mruknął cicho i podrapał się nerwowo po karku.
-Dziękuję.- kąciki moich ust lekko powędrowały do góry.
-Spoko.- usiadłam na łóżku a między nami zapanowała cisza. Pomyślałam o tym co mówiła mi Pansy."Proszę Lili... on teraz, nie śpi, nie je, żyje samą kawą. Proszę pogadaj z nim!"
-Słyszałam, że źle z tobą.- spojrzałam na niego i musiałam przyznać racje Parkinson. Stał się bardziej blady niż zwykle, jego włosy już nie były takie lśniące a twarz stała się jeszcze bardziej chuda.
-To nic takiego. Przejdzie mi...- oparł się ścianę.
-Malfoy słuchaj, nie chciałam, żeby to tak wyszło.- westchnęłam i spojrzałam na swoje nogi.
-Nie Lil, nie obwiniaj się.- głupio mi było z tym, że ja do niego po nazwisku a on skraca moje imię.
-To ja ci powiedziałam, że nie chcę Cię znać.- powiedziałam i spojrzałam na jego twarz, która nagle przybrała kolorów. Wzięłam głęboki wdech i odliczyłam do trzech. -Kłamałam.- wyznałam. Zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. I to jest prawda. Moje życie bez Dracona to nie życie. Z nim zawsze było ryzyko i zabawa. Przy nim czułam się wolna i bezpieczna.
Był moim przyjacielem.
Najlepszym.
-Lilianna...- zaczął ale przerwałam mu ręką.
-Nie Draco. Nic nie mów. Po prostu, ja przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło.- podeszłam do niego i ze smutkiem spojrzałam mu w oczy.
-Nigdy nie przestało mi na tobie zależeć. Mimo, że byłaś na mnie zła, ja starałem się o ciebie dbać. Kiedy było ci zimno, powiększyłem ogień, kiedy piłaś, różdżką dodałem eliksir, nie chciałem, żebyś wyglądała tak jak ja kiedy nie śpię całą noc.- zaśmiał się bez krzty wesołości. Uśmiechnęłam się na widok tego, że chociaż próbuje zgrywać pozory szczęśliwego.
Nie myśląc za dużo, przytuliłam się do chłopaka jak do pluszowego misia. Draco również niewiele myśląc, mocno odwzajemnił uścisk.
CZYTASZ
Potterowie || Siostra Pottera
FanfictionKsiążka pisana raczej na podstawie filmu/książki Harry Potter. Czasem (a może raczej często) wątki wymyślanie przeze mnie. A co by się stało jakby Harry miał siostrę? Czy jego losy potoczyły by się inaczej? Czy może jednak wszystko byłoby takie same...