XXIV

1.9K 103 1
                                    

Jak się podoba nowa okładka? XD
***

-No dobra, chodź.- podeszłam bliżej Hagrida. -To on musi zrobić pierwszy ruch. Tylko spokojnie.- tłumaczył mi nauczyciel, przełknęłam głośno ślinę i wstrzymałam oddech.
-Podejdź, grzecznie się ukłoń i zobacz czy ci się odkłoni. Jeśli tak, możesz go dotknąć, jak nie.. cóż trza szybko zwiewać.- spojrzałam przerażona na Hagrida i już myślałam, jaką klątwą go przeklnąć. Zabrałam w sobie całą odwagę i pokłoniłam się przed Hardodziobem. -Byle nisko!- ostrzegł mnie Rubeus. Skłoniłam się jeszcze niżej. Dziobek zaczął wymachiwać skrzydłami a ja automatycznie się cofnęłam pare kroków. Kiedy byłam już wystaczająco daleko, Hardoziob  odkłonił mi się. Odetchnęłam z ulgą i się uśmiechnęłam.
-Hoho dobra robota Lilianna! Świetnie! No masz ty draniu.- ostatnie zdanie skierował to hipogryfa i rzucił mu kolejną fretke. -Dobra, a teraz możesz go poklepać.- zaśmiałam się z Hagrida myśląc, że żartuje ale jego wyraz twarzy mówił jednak, że nie żartuje. Wzięłam trzy głębokie wdechy i ruszyłam powoli do stworzenia. Wyciągnęłam rękę do przodu i zbliżałam się do pupilka Hagrida. Z każdym kolejnym pokonanym krokiem, miałam wrażenie, że Dziobek zaraz odgryzie mi rękę myśląc, że to fretka. Ponownie przełknęłam ślinę. Po chwili już głaskałam po pyszczku stworzenie. Usłyszałam klaskanie a w tle nawet usłyszałam gwizdanie Draco i Blaise'a. -Świetnie, dobra robota, świetnie!- krzyczał nowy profesor.
-Chyba pozwoli, żebyś go dosiadła.- rzekł olbrzym. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Że co?!- krzyknęłam i chciałam się cofnąc ale Hagrid już mnie podniósł i posadził na grzbiecie Dziobka.
-Nogi pod skrzydla, i nie powyrywaj mu piór, skubaniec tego nie lubi!- powiedział i dał znak hipogryfowi, że może lecieć. Hardodziob zaczął biec przed siebie po czym wzbił się w powietrze. Sądzę, że cały Hogwart a nawet Hogsmead słyszało moje krzyki i piski. Wraz z magicznym stworzeniem lecieliśmy nad jeziorem, które leży u stóp szkoły. Nagle puściłam się hipogryfa i rozłożyłam ręce jak skrzydła, czułam się wolna.

Niestety i takie momenty muszą się kiedyś skończyć. Dziobek wrócił do lasu, a ja musiałam wrócić do rzeczywistości.
-Świetnie Lili! Świetnie Hardodziob!- uczniowie klaskali, a ja w trybie natychmiastowym zeszłam z zwierzęcia. Pogłaskałam go i odwróciłam się z zamiarem wrócenia do reszty. Zobaczyłam, że Malfoy wstaje z kamienia, na którym siedział.
-Ale żenada.- powiedział i zaczął iść w stronę stworzenia. -Ty.. wcale nie jesteś niebezpieczny, ty paskudny bydlaku.- oznajmił hipogryfowi, który już się zezłościł i zaczął niebezpiecznie machać skrzydłami.
-Malfoy.. co ty robisz?!- krzyknęłam do przyjaciela. Malfoy zatrzymał się przed hipogryfem, który rozwścieczony zaatakował Draco i podrapał blondyna ramie. Co za kretyn!
-Aaa zabił mnie.- jęczał Malfoy. Hagrid zajął się uspokajaniem Hardodzioba a ja momentalnie znalazłam się przy Malfoy'u.
-Draco idioto, mógł cię naprawdę zabić!- krzyczałam roztrzęsiona. Obejrzałam jego ramię i podbiegłam do Hagrida. -Hagrid zabierzmy go do szpitala!
-Zaraz go zaniose.- oznajmił Rubeus, po czym wziął Draco na ręce i szybko wyszedł z lasu. Draco jak to on marudził jeszcze pod nosem.
-Pożałujesz tego, i to twoje bydle też.- dalej nie było słychać piszczenia Malfoy'a bo Hagrid był już zbyt daleko. Poczułam jak coś mnie pyrga w policzek, szybko się odwróciłam i zobaczyłam Dziobka, który przystawia pyszczek, żeby go pogłaskać, tak więc zrobiłam.
-Oj Dziobek..- westchnęłam i zabierając swoje rzeczy ruszyłam do wielkiej sali na obiad. Siedziałam przy stole slytherinu i odrabiałam właśnie wypracowanie z ONMS, kiedy do sali wszedł Draco i Pansy. Usiedli obok mnie i zaczęli gadać. To znaczy, Pansy zaczęła gadać.
-Bardzo Cię boli Draco?- zapytała Pan.
-Raz tak, a raz nie, wiesz i tak miałem szczęście, według pani Pomfrey jeszcze minuta a mógłbym stracić rękę. Najgorsze, że nie mogę odrabiać lekcji.- oświadczył Malfoy. Ale z niego dupek, nie wierze, że to mój przyjaciel. Prychnęłam i zamknęłam książkę z hukiem.
-Jesteś niemożliwy.- mruknęłam, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam do stołu gryfonów gdzie siedział Harry z Hermioną i Ronem.
-Ah słyszeliście kretyna? Jak robi z siebie ofiare, burak jeden.- usłyszałam kiedy dosiadałam się do nich.
-Wiesz Ron, to nie pierwszy i ostatni raz kiedy Malfoy tak robi.- zaśmiałam się.
-Dobrze, że Hagrida nie wywalili.- stwierdził mój bliźniak.
-Słyszałam, że ojciec Malfoy'a dostał szału. Nie wiadomo jak to się skończy.- nie musiałam długo myśleć o tym jak pan Malfoy się wściekł. Musiałabym go nie znać.
-Widzieli go! Widzieli go!- krzyknął jeden z gryfonów i rzucił proroka codziennego na stół.
-Kogo?- spytał Ron.
-Syriusza Black'a!- zrobiło mi się gorąco, spojrzałam na Harry'ego, który pobladł.
-W Downtown, to niedaleko stąd!- krzyknęła Hermiona.
-Myślicie, że przyjdzie do Hogwartu, co?- spytał Neville. Rozejrzałam się i swój wzrok zatrzymałam na Draco i Zabini'm.
-Dementorzy są przy wejściach.
-Dementorzy? Już raz ich gość wykiwał, może to zrobić i drugi raz.
-No pewnie, Black może być wszędzie. To trochę tak jak byś chciał złapać dym, i to gołymi rękami.- takie zdania przewijały się po stole gryfonów. Przybliżyłam gazetę i przyjrzałam się zdjęciu Black'a, które umieścili w proroku. Przełknęłam ślinę i oparłam głowę o ramię Harry'ego.

Po długiej przerwie czekała nas jeszcze lekcja z nowym nauczycielem, profesorem Lupinem, który będzie nas uczył obrony przed czarną magią.
Na środku klasy stała mała szafa, która co chwilę się ruszała. Stałam obok Draco oparta o ścianę i z zaciekawieniem przyglądałam się szafie.
-Powiedz mi, co ty robisz w Slytherinie?- zaśmiał się Draco.
-A co? Nie pasuje ci coś?- zapytałam.
-Nie no wszystko spoko, tylko jesteś strasznie ciekawska, jak gryfoni.- prychnęłam i podeszłam bliżej szafy i nauczyciela.
-Ciekawe prawda? Czy ktoś z was może już wie, co się kryje w szafie?- zapytał profesor Lupin. Miałam wątpliwości do tego co tam może być. We wcześniejszej szkole, lekcje OPCM trochę inaczej się odbywały. Podniosłam rękę lekko w górę. Lupin przyjrzał mi się i uśmiechnął. -Panna Potter, proszę.- zdziwiłam się, że nauczyciel znał moje nazwisko mimo, że się mu nie przedstawiałam.
-Nie jestem pewna, ale sądzę, że to bogin.- odpowiedziałam, a szafa po raz kolejny się poruszyła a wszyscy na sali zrobili krok w tył.
-Doskonale. A teraz może ktoś mi powie, jak wygląda?- zadał kolejne pytanie, a moja ręką znowu wystrzeliła ku górze.
-Panna Potter..
-Nie wiadomo, bogin to jest widmo, przybiera postać tego, czego ktoś się w danej chwili boi, dlatego jest taki...
-Taki przerażający, tak.- dokończył za mnie profesor. -Na szczęście istnieje bardzo proste zaklęcie, obezwładniajace bogina. Przećwiczmy je razem, ale bez różdżek na razie.- schowałam z powrotem swoją różdżkę, którą zdążyłam wyciągnąć. -Słuchajcie, Riddikulus.- powiedział formułkę zaklęcia.
-Riddikulus.- cała sala powtórzyła po nim.
-Nieźle, ale trochę głośniej i wyraźniej, słuchajcie. Riddikulus.- powtórzył nauczyciel a my odrazu po nim.
-Ależ to idiotyczne.- usłyszałam jęk Draco, odwróciłam się w jego stronę i szepnęłam do niego.
-Sam jesteś idiotyczny, zobaczymy czego książę slytherinu się naprawdę boi.- przerwałam bo nauczyciel zaczął mówić dalej.
-Zakończyliśmy łatwiejszą część, samo zaklęcie nie wystarczy. Bogina tak naprawdę wykończyć może śmiech.- byłam trochę znudzona tym, ponieważ wcześniej już się uczyłam o boginach. -Musicie sobie tylko wyobrazić kształt, który według was jest zabawny. No na przykład yy.. Potter.- tutaj wraz z moim bratem spojrzałam się na nauczyciela. Ten tylko lekko uderzył się dłonią w czoło. -Ah zapomniałem. Ta żeńska wersja Potter.- na sali zrobił się pomruk śmiechu. Podeszłam do nauczyciela.
-Słuchaj Lili, co Cię najbardziej przeraża.- spytał a ja zaczęłam główkować.
-Szczerze, nie wiem profesorze.- oznajmiłam i spojrzałam w stronę szafy.
-Dobrze to się zaraz przekonamy. Mam rozumieć, że to nie jest twoje pierwsze spotkanie z boginem?- zapytał i pokazał na szafę.
-Nie, nie pierwsze.- mruknęłam i wyciągnęłam różdżkę.
-To chyba nie muszę ci mówić co masz robić.- skomentował i jednym ruchem ręki otworzył drzwi. Bogin przemieniał się i przemieniał, aż w końcu zmienił się w Voldemorta. Byłam zdziwiona, że to akurat jego się boję, ale zauważyłam, że to nie koniec. Z szafy wyszli również oszołomieni przez śmierciożerców Draco, Blaise, Harry, Hermiona i Ron. A po chwili Voldemort rzucał w nich zaklęcie uśmiercające, na pierwszy ogień szedł Ron, Czarny pan zabił go bez mrugnięcia okiem, teraz miała nadejść kolej Draco. Stałam jak spetryfikowana. Czarny pan podnosił już różdżkę a ja sobie szybko wyobraziłam coś śmiesznego.
-Riddikulus!- krzyknęłam i skierowałam różdżkę na Voldemorta. Jego różdżka zamieniła się w szlauf ogrodowy i kiedy ten chciał rzucić zaklęcie, woda się odkręciła i siła wody uderzyła w Draco, a ten odleciał na drugi koniec sali, to znaczy, bogin.
Całą sale wypełnił śmiech a bogin schował się w szafie.
-Świetnie, haha, gratulacje!- zaczął klaskać profesor. Odetchnęłam z ulgą i odeszłam na bok. -Ustawcie się w kolejce, no już!- zażądał nauczyciel, wcisnęłam Draco jako drugiego w kolejce a sama stanęłam z boku jako iż już miałam swoje przeżycie z boginem. Pierwszy był Ron.

Potterowie || Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz