XXVII

1.8K 80 6
                                    

-Tak, Syriusz Black może sam nie zabił Potterów ale ułatwił to mordercy.
-Teraz chcę skończyć to co zaczął.
-Nigdy nie uwierzę.- mruknęła Rosmerta.
-Ale to nie jest najgorsze.- westchnął minister.
-A niby co?
-Co?- powtórzyła profesor McGonagall. -Syriusz Black jest i pozostaje nadal! Ojcem chrzestnym Harry'ego.- wyrzuciła z siebie zmartwiona nauczycielka.
-A ta dziewczyna..- zaczęła Rosmerta.
-Lilianna.- przypomniała Minerwa.
-Tak, a Lilianna, co z nią?- spytała właścicielka.
-Również jest w niebezpieczeństwie. Ale dopóki zadaję się z paniczem Draco, nie powinno jej nic takiego grozić.
-A kto jest jej chrzestnym?- zapytała.
-Remus Lupin.- odpowiedział Korneliusz. Spięłam się i pociągnęłam do wyjścia spetryfikowanego bliźniaka.
Wyszliśmy i uciekliśmy gdzieś gdzie nikogo nie ma. Harry'emu grozi śmierć, mimo wszystko mi też, seryjny morderca jest chrzestnym Harry'ego, moim nauczyciel obrony przed czarną magią. Świat upadł na głowę.

Hermiona ściągnęła z nas niewidke i zapytała co się stało. Oparłam głowę na ramieniu Harry'ego, a po moich policzkach zaczęła spływać słona ciecz.
-Był ich przyjacielem, a został zdrajcą.
On ich zdradził!- ostatnie słowo Harry wykrzyczał zdenerwowany. Trochę przestraszona bardziej wtuliłam twarz w ramię brata. -Chcę, żeby mnie znalazł, gdy się tak stanie, będę gotowy. A wtedy go zabije!- zagroził, cała zapłakana i wystraszona zachowaniem brata uciekłam do szkoły.
Wbiegłam dalej zapłakana do pokoju wspólnego Ślizgonów, myślałam, że wszyscy są jeszcze w Hogsmead ale Diabeł i Smok siedzieli na skórzanych kanapach przy kominku, grając w szachy czarodziejów. Pierwszy zobaczył mnie Blaise.
-Liluś.. co jest?- wstał i chciał podejść do mnie, ale biegiem ruszyłam do swojego dormitorium. Rzuciłam się na łóżko i moczyłam poduszkę łzami.
-Puk, puk. Możemy wejść?- usłyszałam głos mulata. Usiadłam na łóżku i szybko otarłam łzy.
-Wejdźcie.- szepnęłam, bo na tylko taki ton głosu było mnie stać. Dwaj ślizgoni weszli do mojego dormitorium i usiedli na łóżku Parkinson, które było na przeciwko mojego.
-Co się stało?- powtórzył Zabini.
-Czemu płaczesz?- zapytał uwaga, ZMARTWIONYM tonem Malfoy.
-Dowiedziałam się...- opowiedziałam im wszystko czego dowiedziałam się z Harrym podsłuchując rozmowe dorosłych. -...Powiedzieli, że póki zadaję się z Draco, nic mi nie grozi.- skończyłam mówić. Poczułam nagły przypływ ciepła. Spojrzałam na siebie i zauważyłam, że ciągle siedze w kurtce i szaliku. Zdjęłam kurtke i szalik po czym wzięłam różdżkę w rękę.
-Co ty chcesz zrobić?- zapytał przestraszony Zabini.
-Spokojnie.- rzuciłam zaklęcie chłoszczyść na pokój. W sekundę pokój wyglądał czysto.
-Serio? Musiałaś akurat teraz?- zapytał lekko uśmiechnięty Draco.
-Zawsze gdy jestem smutna to rzucam jakieś zaklęcia. A akurat trzeba było ogarnąć w pokoju.- również się lekko uśmiechnęłam.

Wiosna zbliżała się wielkimi krokami, błonia Hogwartu powoli wypełniały się przebiśniegami czy krokusami.

Moją pierwszą lekcją dzisiaj było wróżbiarstwo z gryfonami.
Profesor Trelawney znowu przynudzała tasomancją.
-Otwórzcie umysły, skoncentrujcie się. Sztuka czytania z kryształowej kuli, wymaga wytężenia wewnętrznego oka! Tylko wtedy coś zobaczycie.- na pewno kiedy ona będzie tak gadać, to się skupie na wszystkim innym, tylko nie ja wróżbiarstwie. Oparłam głowę o rękę i powoli zasypiałam.
-Spróbujcie jeszcze raz!- kiedy już powoli zasypiałam Sybilla podeszła do mojego i Blaise stolika podniosłam leniwie głowę i spojrzałam na nauczycielke. -Oh, co tutaj jest?- spytała patrząc na mnie. Westchnęłam i spojrzałam na kule przyglądając się jej.
-Widzę jak Malfoy i Zabini przytulają mnie.- zmyśliłam, ponieważ nie mogłam kompletnie nic zobaczyć.
-Hm, no dobrze.. a tutaj, co widzisz?- podeszła do stolika Rona i Harry'ego.
-Ym może ja spróbuje.- ZNOWU Granger pojawiła się w sali niezauważona. Jak?! -Ponurak, tak myślę.- odpowiedziała. Sybilla spojrzała na nią z pod swoich wielkich okularów.
-Moja droga, od pierwszej chwili gdy pojawiłaś się w mojej klasie, stało się jasne, że ani trochę nie masz predyspozycji do odczytywania przyszłości.- wzięła dłoń Hermiony i spojrzała na nią. -O widzisz? Tutaj? Oh.. masz niewiele lat, ale serce które bije w twojej piersi jest tak zwiędłe jak u starej panny, twoja dusza tak sucha jak pergamin w książkach, które tak często przeglądasz.- zdenerowana Granger, wyrwała swoją dłoń z uścisku nauczycielki, zrzuciła kule ze stołu i wyszła z sali.
Buntownicza Granger. Znajomość ze ślizgonem źle na nią działa.

Lekcja się skończyła, wraz z Ronem i Harry schodziliśmy z wieży.
-Hermionie to normalnie odwaliło. To znaczy.. zawsze była jakaś pokręcona, ale teraz wszyscy się o tym dowiedzieli!- narzekał Ron. Na schodach leżała kula, którą Granger zrzuciła.
-Zaczekajcie.- Harry podniósł kule. -Lepiej to odnieść.- spojrzałam na niego jak na wariata i zaczęłam się histeryczne śmiać. Zobaczyłam kątem oka na dole schodów moją dwójkę Ślizgonów, więc dalej się śmiejąc kierowałam się do nich. Na odchodne usłyszałam jeszcze końcówkę rozmowy gryfonów.
-Ja tam nie wrócę.- powiedział Ron.
-Jak chcesz, do zobaczenia.
-Cześć.

Byłam na błoniach z Draco, Blaise i Crabbem, kiedy usłyszałam pocieranie czegoś o coś metalowego. Wyjrzałam zza fontanny gdzie siedział gościu ubrany na czarno i ostrzył kamieniem topór.
-Ojciec mi mówił, że ptaszysko Hagrida straci dzisiaj głowę. Wziąłem aparat, chodźcie muszę to zobaczyć.- mówił dumnie Malfoy. Naburmuszona ruszyłam za trójką chłopaków. Chłopcy śmiali się a Malfoy pstrykał zdjęcia.
Usłyszałam jak ktoś biegnie, spojrzałam w stronę mostu i zobaczyłam trójkę dobrze mi znanych gryfonów.
-Mówiłem wam? Ojciec pozwolił mi wziąć głowę Hipogryfa. Można wrzucić ją gryfonom do dormitorium. A wam dam po piórku.- chwalił się Draco, znowu będą kłopoty. Westchnęłam i niezauważalne wyjęłam różdżkę. Tak na wszelki wypadek. Draco wstał i spojrzał na złotą trójkę. -Oo patrzcie kto idzie. No zaraz się zacznie.- w duchu przybijałam sobie piątkę z czołem, narcystyczny dupek.
-Ty, ty wredny, nędzny, mały karaluchu!- krzyknęła Hermiona i przyłożyła różdżkę do gardła Draco. Westchnęłam i powoli podniosłam różdżkę i skierowałam na Hermione.
-Uważaj Granger.- mruknęłam, gryfoni i ślizgoni spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Hermiona, nie! Nie jest tego wart.- mówił Weasley. Mimo to Hermiona nie opuściła różdżki.
-No cóż. Expelliarmus.- różdżka Granger wylądowała w moich rękach. Dziewczyna zdziwiona spojrzała na mnie a potem zrobiła krok w tył jakby się chciała wysofać. Nagle zrobiła zamach i uderzyła Malfoya z pięści w nos.
-Walnęła mnie.- chłopak się osunął na ziemie.
-Malfoy, nic ci nie jest?- spytał Crabb, Zabini pomógł mu wstać. -Wynosimy sie stąd, spadamy!- krzyknął Vincent i trójka Ślizgonów uciekła. Oparła się nonszalancko o jeden z kamieni i obracałam w palcach różdżkę Granger.
-Niezły cios.- mruknęłam, rzuciłam Hermionie jej magiczny patyk i się uśmiechnęłam.
-To było niezłe.- zachwalała się gryfonka.
-Jakie niezłe? Bezbłędne!- powiedział Ron.
W czwórkę zeszliśmy do chatki Hagrida.

-Ah spójrzcie tylko na niego, kocha zapach drzew poruszonych wiatrem.- mówił cicho Hagrid.
-To chodźmy go uwolnić.- głupota mojego brata nie zna granic.
-Wiedzieli by, że to Hagrid go uwolił.- mruknęłam i spojrzałam przez okno by jeszcze raz przyjrzeć się zwierzęciu.
-I Dumbledore miałby kłopoty.- dodał Hagrid. -A wiesz, przyjdzie tutaj Dumbledore. Mówił, że chcę być tutaj kiedy...- zaciął się nie wiedząc jak dobrać słowa. -...gdy to się stanie. Dobry z niego chłop, cholibka.- smutek na twarzy Hagrida łamał mi serce. Wiedziałam jak Hagrid kocha wszystkie magiczne zwierzęta i jak bardzo przeżywa ich strate.
-My też chcemy zostać Hagrid.- powiedziała szybko Granger.
-Ani mi się ważcie! Nie powinniście oglądać takich rzeczy, nie. Wypijcie herbatę i uciekajcie.- rozmawialiśmy ze sobą jeszcze chwilę. Hagrid oddał Ronowi Parszywka, którego ostatnio zgubił i uważał, że Krzywołap-kot Hermiony-go zjadł na deser.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Chyba mamy przesrane.

Potterowie || Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz