Następnego dnia rano, zeszłam w piżamie na śniadanie ponieważ zaspałam i nie zdążyłam się przebrać. Oczywiście musiałam spotkać Malfoya, który wyśmiewał się z mojego stroju więc wyciągnęłam różdżke i rzuciłam na niego drętwote. Na całe szczęście, żaden nauczyciel tego nie widział chociaż zdawało mi się, że widziałam Dumbledora, który z małym uśmiechem znikał z mojego pola widzenia, dziwny też staruszek.
-Wszystkie egzemplarze Historii Hogwartu zostały wypożyczone- powiedziała Hermiona, siadając obok Harry’ego, Rona i mnie. -Jest dwutygodniowa lista oczekujących. Wsciekła jestem na siebie, że zostawiłam swój egzemplarz w domu, bo jak wsadziłam do kufra wszystkie dzieła Lockharta, już się nie zmiescił.
-A po co ci ta Historia?- zapytałam.
-A po co tyle osób chce ją wypożyczyć? Żeby przeczytać legendę o Komnacie Tajemnic.- odpowiedziała jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.
-Legendę o Komnacie Tajemnic? O czym to jest?- zapytał szybko Harry.
-Ano jest taka legenda. Nie pamiętam- odpowiedziała Hermiona, przy-
gryzając wargi. -I w żadnej innej książce nie mogę jej znaleźć.
-Hermiono, daj mi przeczytać swoje wypracowanie- powiedział z rozpaczą Ron, patrząc na zegarek.
-Nie, nie dam ci- odrzekła Hermiona, nagle poważniejąc. -Miałes dziesięć dni, żeby je napisać!
-No ale..
-Nie Ronaldzie.- odpowiedziała stanowczo kasztanowo-włosa i wstała od stołu. Ja i Harry cicho się śmialiśmy. Kiedy zadzwonił dzwonek Ron szybko się zerwał i pobiegł na Historię Magii, za to mi i bratu jakoś zbytnio się nie śpieszyło na tą lekcję.Historia magii była najnudniejszym przedmiotem w tegorocznym rozkładzie zajęć. Profesor Binns, który jej nauczał, był jedynym duchem wśród profesorów, a najciekawszym momentem podczas jego lekcji był sposób, w jaki pojawiał się
w klasie: nagle wyłaniał się z tablicy. Był stary i pomarszczony, powszechnie sądzono, że w ogóle do niego nie dotarło, iż umarł. Pewnego dnia znaleziono jego martwe ciało w fotelu przed kominkiem w pokoju nauczycielskim, ale jego
zwyczaje i rozkład dnia wcale się od tego czasu nie zmieniły.
Dzisiaj lekcja była nudna jak zawsze. Profesor Binns otworzył swoje notatki
i zaczął czytać głosem monotonnym jak stary odkurzacz, aż prawie wszyscy (w tym ja) wpadli w głębokie otępienie, od czasu do czasu otrząsając się z niego na krótko, by zapisać jakieś nazwisko lub datę, i zasypiając ponownie. Mówił tak z pół godziny, kiedy zdarzyło się coś, co do tej pory na jego lekcji jeszcze nigdy nie miało miejsca. Hermiona podniosła rękę.
Profesor Binns przerwał śmiertelnie nudny wykład na temat Międzynarodowej
Konferencji Magów z 1289 roku i spojrzał na nią zdumiony.
-Panna... Ee...?
-Granger, panie profesorze. Ciekawa jestem, czy mógłby pan nam coś opowiedziec o Komnacie Tajemnic- wypaliła Hermiona wyraźnie i dość spokojnie. Spojrzałam na nią zdziwiona, Granger przerywa lekcje, żeby dowiedzieć się czegoś na temat Komnaty, zdecydowanie źle na nią działamy. Dean Thomas, który z otwartymi ustami gapił się w okno, wzdrygnął się i obudził z transu, Lavender Brown uniosła głowę znad złożonych na ławce ramion,
a łokiec Neville’a ześliznął się z pulpitu. Profesor Binns zamrugał nerwowo.
-Wykładam historię magii- powiedział suchym, nieco świszczącym głosem. -Zajmuję się faktami, panno Granger, a nie mitami czy legendami.- cicho się zaśmiałam ale byłam też zawiedziona, że nie dowiemy się niczego o tej Komnacie. Spojrzałam z końca sali na stronę gdzie siedzą gryfoni i znalazłam wzrokiem Harrego, który widząc mój pytający wzrok, wzruszył ramionami. Westchnęłam i oparłam głowę na ręce i czekałam jak profesor Binns znowu zacznie przynudzać.
-We wrzesniu tego roku podkomitet sardyńskich czarodziejów...- i urwał. Hermiona ponownie podniosła rękę i wymachiwała nią bezczelnie.
-Panno Grant?- wraz z Blaisem i Pansy zaczęliśmy się śmiać.
-Panie profesorze, czy legendy nie opierają się na faktach?- szczere zdumienie, z jakim spojrzał na nią profesor Binns, upewniło mnie w przekonaniu, że jeszcze żaden uczeń, żywy czy umarły, nie przerwał mu wykładu.
-No cóż- powiedział wolno profesor Binns. -Tak, s sądzę, że można bronić
takiego punktu widzenia.- przyglądał się Hermionie z taką uwagą, jakby po raz pierwszy w swojej karierze zobaczył ucznia. -Legenda, o której wspomniałaś, jest jednak tak sensacyjną, powiedziałbym wręcz niedorzeczną opowieścią...- teraz cała klasa wsłuchiwała się z taką uwagą w to, co mówił, że musiało to
zastanowić nawet jego. Wszyscy wpatrywali się w jego usta, czekając na każde słowo, które z nich spłynie. Z tak niezwykłym zainteresowaniem spotkał się po raz pierwszy i wydawał się tym całkowicie wyprowadzony ze swojej normalnej, sennej równowagi. -No cóż...- powiedział z namysłem. - Zaraz, niech no pomyślę...Komnata Tajemnic... No więc, jak na pewno wszyscy wiecie, Hogwart został założony ponad tysiąc lat temu... dokładna data nie jest znana... przez czworo największych czarodziejów i czarownic tamtych czasów: Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff, Rowenę Ravenclaw i Salazara Slytherina. Do dziś ich nazwiska noszą wasze cztery domy. Razem zbudowali ten zamek z dala od wścibskich spojrzeń mugoli, była to bowiem epoka, w której ludzie bali się magii, a czarownice i czarodzieje byli bardzo przesladowani.- zamilkł, rozejrzał się niezbyt przytomnie po klasie i ciągnął dalej. -Przez kilka lat nasi założyciele pracowali razem w zgodzie, wyszukując młodych, którzy wykazywali cechy właściwe rodzajowi czarodziejskiemu i sprowadzając ich do zamku, by uczyć ich tutaj magii. Później jednak doszło między nimi do brzemiennych w skutki sporów. Wszystko zaczęło się od Slytherina, który
zażądał, by nabór uczniów był bardziej selektywny. Uważał on, że nauczanie magii powinno być zastrzeżone wyłącznie dla rodów czarodziejskich czystej krwi. Sprzeciwiał się przyjmowaniu uczniów z mugolskich rodzin, uważając, że nie są godni zaufania. Po jakimś czasie doszło na tym tle do poważnego sporu między Slytherinem i Gryffindorem, w wyniku którego Slytherin opuścił zamek.- wszyscy Ślizgoni spojrzeli na część sali w której siedzieli Gryfoni i zaczęli szeptać, sama spojrzałam na tamtą stronę ale nie z zamiarem wyszukania szlam i wytknięcia im, że nie powinni tutaj być, czyli tak jak zrobił to Draco. Spojrzałam błagalnie na Blaise'a który zrozumiał od razu, zagadał do Malfoya w wyniku czego ten zapomniał co robił. Uśmiechnęłam się pocieszająco do Hermiony na którą poleciało najwięcej wyzwisk. - Tyle wiemy z godnych zaufania źródeł historycznych.- powiedział po
chwili. -Ale wokół owych wiarygodnych faktów narosła fantastyczna legenda o Komnacie Tajemnic. Zgodnie z nią Slytherin miał zbudować w zamku tajemną komnatę, o której nie wiedzieli inni założyciele Hogwartu. Legenda mówi, że zapieczętował ją magicznym zaklęciem, tak że nikt nie może jej otworzyć, dopóki w szkole nie pojawi się jego prawdziwy i prawowity dziedzic. Tylko ów dziedzic
może przełamać pieczęć czarów, otworzyć Komnatę Tajemnic, uwolnić uwięzioną w niej grozę i oczyścić szkołę ze wszystkich, którzy nie są godni, by studiować magię.- profesor Binns skończył opowiadać i akurat zabił dzwon powiadamiający o końcu lekcji. Wszyscy się zerwali a tylko ja zostałam w sali.
-A panna...
-Potter, profesorze.- poinformowałam nauczyciela.
-Tak, panna Potter czemu nie idzie na przerwę?- spytał Binns i zaczął układać książki na swoim biurku.
-Ja mam pytanie do profesora.- wstałam z ostatniej ławki i przesiadłam się bliżej, żeby mężczyzna a raczej duch mnie lepiej słyszał.
-Zamieniam się w słuch.
-A więc, jeżeli szkołę przeszukiwano wiele razy a komnate może otworzyć tylko prawowity dziedzic Slytherina to nikt nie mógł tej komnaty znaleźć.- oznajmiłam, profesor spojrzał na mnie znad swoich kwadratowych okularów i westchnął.
-Panno Potter, to jest tylko legenda nie należy wierzyć w nią całkowicie, Komnata i potwór w niej mieszkający nie istnieją, to tylko ziarno dopowiedzianej historii dla naiwnych.- zakończył Binns i zabierając swoje książki przeniknął przez ścianę najprawdopodobniej do pokoju nauczycielskiego. Z zdegustowaną miną wstałam i wyszłam z klasy przed którą spotkałam Malfoya opierającego się o ścianę i oglądającego swoją różdżkę.
-O w końcu wyszłaś, ileż można czekać?- schował różdżkę do szaty i stanął przede mną, musiałam lekko zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy.
-A po co na mnie czekałeś? Przecież nie powinnam być w Slytherinie.- syknęłam i wyminęłam blondyna kierując się do lochów. Chłopak szybko mnie dogonił i znowu stanął przede mną tarasując mi drogę.
-No właśnie.. bo ja chciałem o tym pogadać.- złapał się za kark i spojrzał na podłogę.
-No to sprężaj się Malfoy, nie mam czasu, musze się iść uczyć.- wymyśliłam na szybko jakąś pierwszą lepszą wymówkę.
-Przepraszam.- usłyszałam cichy głos Draco, ale czekaj, czekaj... CZY ON MNIE PRZEPROSIŁ?! Słynny Draco Malfoy przeprosił... mnie? Spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
-Eee...- nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nie miałem na myśli tego, że Cię tu nie chcemy, że nie pasujesz do nas tylko... byłem zdenerwowany i może trochę... zazdrosny..- wyznał i spojrzał na ścianę która była za mną.
-Zazdrosny? O co?- wypowiadając to lekko się zaśmiałam.
-O to, że masz lepsze relacje z szlamą, bliznowatym i zdrajcą czystej krwii.- mruknął niechętnie.
-Malfoy, licz się ze słowami jakie wypowiadasz do mnie. To moi przyjaciele i w mojej obecności nikt nie ma prawa ich obrażać.- zagroziłam i sięgnęłam ręką do kieszeni w której miałam różdżkę.
-I właśnie o to mi chodzi! Jesteście sobie bliscy a ja.. jestem trochę o to zazdrosny bo... Jesteś w Slytherinie i jako Ślizgoni powinniśmy trzymać się razem a ty mnie nawet nienawidzisz...- jęknął smutno i spojrzał w moje oczy.
-Dobrze wiesz za co mam do ciebie żale. Nie myśl, że nagle staniemy się najlepszymi psiapsi, na moje zaufanie trzeba sobie zapracować.- odpowiedziałam hardo i wyminęłam ponownie chłopaka.
-Ja będę się starał!- usłyszałam jeszcze krzyk Draco i zniknęłam za zakrętem.
CZYTASZ
Potterowie || Siostra Pottera
FanfictionKsiążka pisana raczej na podstawie filmu/książki Harry Potter. Czasem (a może raczej często) wątki wymyślanie przeze mnie. A co by się stało jakby Harry miał siostrę? Czy jego losy potoczyły by się inaczej? Czy może jednak wszystko byłoby takie same...