XXXVIII

1K 50 5
                                    

Wróciliśmy do namiotu i świętowaliśmy, bliźniacy śpiewali piosenkę, którą wymyślili na poczekaniu, Ron i Harry tańczyli, ja, Hermiona i Ginny siedziałyśmy na swoich łóżkach i śmiałyśmy się z chłopaków a Pan Weasley rozpalał ogień w kominku.
Kątem oka zauważyłam, że Pan Artur zerwał się z pod kominka i ruszył do wejścia namiotu i na chwilę wyszedł, zaczęłam się mu bardziej przyglądać, gdy wrócił widziałam jego przerażoną minę, krzyczał coś ale bliźniacy go zagłuszali śpiewem. Wytężyłam bardziej słuch i zrozumiałam.
-Dość! Przestańcie! Trzeba się stąd wynosić, już! - złapałam szybko za różdżkę i pociągnęłam dziewczyny za sobą. Gdy wyszłyśmy z namiotu zobaczyłam wszystkich ludzi uciekających w różne strony, palące się namioty, zaczęłam się rozglądać za tym przed czym uciekają ci wszyscy ludzie, wtedy ujrzałam ludzi w maskach i czarnych szatach, rzucających zaklęcia na prawo i lewo. Przeraziłam się i nie byłam w stanie sie ruszyć. Dopiero po chwili poczułam, że ktoś mnie ciągnie za rękę, spojrzałam na tą osobę - na całe szczęście był to Harry.
-Uciekamy! - krzyknął i zaczął biec. Biegłam zaraz za nim, skręciłam za jakiś namiot, gdy się obejrzałam za siebie nie widziałam już Harry'ego. Uznałam, że może pobiegł inaczej więc pobiegłam dalej. Przy świstokliku spotkałam się ze wszystkimi ale nie było tam mojego brata.
-Dzieciaki łapcie za świstoklik i spadajcie stąd! - krzyknął Pan Weasley.
-Nie! Nie ma Harry'ego bez niego się stąd nie ruszam! - wyjęłam różdżkę z kieszeni i zaczęłam biec w miejsce, w którym ostatni raz go widziałam. Słyszałam za sobą wołania Hermiony, Rona i taty Rona, biegli za mną.
-Harry! Harry! - cała czwórka krzyczała imię mojego brata ale zero odzewu znikąd. Czarodzieje w maskach już uciekli, zastaliśmy już tylko dookoła popiół i gdzieniegdzie nadal palące się namioty.
-Morsmordre! - parę stóp od nas, ktoś wykrzyknął to zaklęcie, a na niebie ukazała się czaszka z wychodzącym wężem z ust. Parę sekund później usłyszałam czyjeś kroki, ktoś biegł, w naszą stronę. Wyciągnęłam różdżkę przed siebie przygotowywując się na rzucenie zaklęcia ogłuszającego. W dali zobaczyłam czerwoną koszulkę i niebieską bluzę.
-To Harry! - krzyknęłam powiadamiając wszystkich. Wraz z Hermioną i Ronem pobiegliśmy w jego stronę. Pierwsze co zrobiliśmy to rzuciliśmy mu się w ramiona.
-Gdzie ty byłeś?! - zapytała Granger.
-Myślałem, że nie żyjesz! - powiedział Ron.
-Przewróciłem się w czasie ucieczki i straciłem przytomność, gdy sie obudziłem ktoś rzucał zaklęcie, był tam. - pokazał palcem na miejsce, w którym rzekomo ktoś był. Chwilę później usłyszałam ciche pyknięcie, które jest przy teleportacji. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam czterech pracowników ministerstwa.
-Drętwota!
-Na ziemię! - krzyknęłam i pociągnęłam wszystkich w dół. Aurorzy byli gotowi rzucić zaklęcie jeszcze raz, tym razem nie pudłując.
-Nie! Tam jest mój syn! - głos Pana Weasleya roznosił się wokół nas. Gdy już dobiegł do nas osłonił nas swoim ciałem, tłumacząc Ministrowi Magii, że to nie my rzuciliśmy to zaklęcie. W tym momencie Harry wtrącił się w rozmowę.
-Tam, tam ktoś był. - powiedział pokazując znowu to samo miejsce.
-Kto? - zapytał Crouch.
-Nie wiem.. Nie widziałem jego twarzy. - przyznał Harry. Aurorzy i Minister Magii ruszyli w tamtą stronę. Artur Weasley sprawdził czy nic nam się nie stało, wypytał Harry'ego gdzie był i co się stało, gdy wszystko zostało wyjaśnione ruszyliśmy spokojnie do świstoklika.

Potterowie || Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz