Przekraczam próg firmy parę minut po dziewiątej. Choć nie wiem jeszcze jak zniosę dzisiejszy dzień bo wciąż powracają do mnie obrazy z przeszłości. Potrzebuję się czymś zająć i mogę mieć tylko nadzieję, że mam cokolwiek do robienia. Jak każdego dnia wcześniej witam się z ochroną a Lukas wita się ze mną wielkim uśmiechem. Widocznie musi być tu codziennie albo przynajmniej przypada mu taka zmiana.
Na szczęście jestem sama w windzie. Możliwe, że po prostu każdy już siedzi przy swoim biurku i klepie w klawisze jak każdego dnia. Dlaczego zgłosiłam się pracować w takim miejscu? Nienawidzę tych korpo ludków. Nie obrażając nikogo. Naprawdę moim największym marzeniem nie jest siedzenie za biurkiem i życie tylko firmą.
Więc co tu robisz Mile?
Nie stać Cię by czekać na pracę swoich marzeń. - Podpowiada głos w mojej głowie i niestety muszę mu przyznać rację. Do bani z tym wszystkim. Powinnam teraz siedzieć ze swoimi dzieciakami a nie załatwiać sprawy dla jakiegoś nadętego dupka.
Biorę głęboki wdech i nim otworzą się drzwi szarej puszki przyklejam na ustach szeroki uśmiech. To, że nie jestem w sosie nie oznacza iż mam być niemiła dla innych. Nikt nie zasługuje na złe traktowanie przez czyjś zły humor. Może i mam zamiar ukryć się za swoim biurkiem by w ciszy i spokoju cierpieć w swojej głowie katusze.
-Przepraszam. - wyduszam z siebie gdy ponownie wychodząc z windy odbijam się od kogoś.
-To ja przeprasza. - dziewczyna łapie mnie za ramię bym złapała równowagę. - Nie rozglądałam się. - mówi i przygląda mi się wielkimi oczami.
-O co chodzi mam coś na twarzy? - pytam bo mam wrażenie, że coś jest nie tak.
-Nie. Wyglądasz ok.
-Więc o co chodzi?
-Nie spodziewaliśmy się zobaczyć Cię więcej. - mówi trochę ciszej i spuszcza głowę w dół.
-Co to znaczy?- pytam i przyglądam się jej uważnie. Jest spięta i nerwowo podryguje nogą. Przez chwilę rozgląda się na boki jakby bała się mi odpowiedzieć.
-Wiesz to chyba z przyzwyczajenia. Najczęściej asystentki szefa szybciej wylatują niż kończy się toner w drukarce. - wzrusza ramionami jakby od niechcenia. Tym razem to ja lustruję ją wzrokiem i muszę przyznać, że wygląda olśniewająco. Co prawda różni się ode mnie o sto osiemdziesiąt stopni i mogłabym przysiąc, że wygląda jak siostra Leny. Wysoka i szczupła. W nienagannej garsonce a żaden blond włos nie wystaje z jej idealnego koka. Nie ma na twarzy zbyt dużo makijażu i jeśli mam być szczera to właściwie mogłaby być modelką a nie pracownicą recepcji.
-Nikol? Dobrze pamiętam?
-Tak. Pracuję za tym biurkiem. - wskazuje na wyskoki kontuar z nikłym uśmiechem.
-Wiesz chciałabym usłyszeć coś więcej o tych asystentkach. - uśmiecham się dla zachęty. - Muszę coś zrobić ale może znalazłabyś czas przed południem na małą kawę? - wiem ciekawość prowadzi wprost do piekła ale co mi tam. Już dawno stwierdziłam, że nie potrafię oszukać swojego drugiego ja. A ono jest tak ciekawskie, że muszę zawsze wtykać nos w nie swoje sprawy.
-yyy... Dobra. Za godzinkę?
-Pewnie.
Rozkładam się za biurkiem na którym piętrzy się stos dokumentów. Szybko przeglądam pocztę i znajduję wytyczne co do mojej pracy, po czym szybko skanuję potrzebne akta i przesyła szefowi. W następnej kolejności układam resztę i robię kopie tak jak sobie życzył po czym zanoszę je do jego biura, które dziś wygląda zupełnie inaczej niż wcześniej. Rolety są podniesione a przez wielkie okna wpadają przyjemne promienie słońca. Biurko nadal jest tak duże jak zapamiętałam ale jest też tu stół z sześcioma krzesłami i kanapa z niewielkim stolikiem naprzeciw okien. Wszystko jest utrzymane w tej samej kolorystyce co moje biuro choć większość mebli jest bardziej czarna niż drewniana. Wielkie biuro nadętego dupka. Uśmiecham się do swoich myśli po czym wychodzę zostawiając otwarte drzwi.
CZYTASZ
Szklane wieże
RomanceMila mimo niepowodzeń w życiu stara się wyjść na prostą. Razem z przyjaciółkami mieszka w Chicago, stara się wieść spokojne i poukładane życie bez zbędnych komplikacji. Gdy podejmuje pracę w biurze wszystko rozsypuje się jak szklane wierze, które tw...