Rozdział 24

8.7K 377 15
                                    

Po spędzeniu całego weekendu z Alexem ciężko mi wrócić do pracy. Spędziliśmy dwa dni na ciągłym leniuchowaniu albo przynajmniej ja. On parę razy wymykał się do siłowni a ja w tym czasie leżałam przed telewizorem. Oczywiście zaciągnęłam go na zakupy w sobotni poranek i odkryłam, że Williams potrafi gotować lepiej niż ja. Oczywiście nie obyło się bez sex-u. Co to to nie. Pan wiecznie napalony zmęczył mnie do tego stopnia, że nie wiem czy będę potrafić myśleć o czymś innym niż sex. Cholera, chyba muszę sprawdzić kamasutrę bo nigdy w życiu nie pomyślałabym, że można się kochać w tylu dziwnych pozycjach. Może jak nie będzie Aliss w domu to zakradnę się do niej. 

-Nad czym tak dumasz? - Mój grecki Bóg pojawia się po porannym treningu w pełni ubrany i gotowy na podbój świata.

-Niczym ważnym. - odpowiadam i posyłam mu uśmiech. - Dzisiaj wracam do siebie. - informuję go i lustruję jego strój. Czy on może w czymkolwiek wyglądać źle? Nie myślałam, że facet w kamizelce może być aż tak apetyczny. 

-Nie będę się sprzeciwiać. - mówi z kwaśną miną i siada obok mnie po czym zabiera talerz ze swoim śniadaniem. Patrzę zaskoczona na niego bo to coś nowego. - Znów muszę jechać do Flexi.

-Co zajmuje Ci tak dużo czasu?

-Dzisiaj muszę zwolnić dyrektora. Facet mi się nie podoba i coś kręci. Potem sam mam zamiar porozmawiać z każdym pracownikiem a później podpiszę z nimi umowy, które kserowałaś. 

-Te ciężkie?

-Te same. - kiwa głową.  

-A ja co mam robić w tym czasie? - Pytam po czym wpadam na świetny pomysł. - Może przydam Ci się w Flexi.

-Będziesz się jeszcze bardziej tam nudzić. Przypilnuj spraw w biurze i w razie czego odsyłaj do Tonego te ważniejsze. 

-Jak chcesz. - wzdycham i zanoszę naczynia do zmywarki. - Dał byś radę podrzucić moją torbę do mieszkania? Alisson ma wolne więc jest w domu. 

-Dobrze. Najpierw odstawię Cię do firmy potem twoje rzeczy. 

-Czasem mam wrażenie, że zrobisz wszystko o co bym nie poprosiła. - śmieję się i daję mu całusa po czym czmycham na górę się przebrać. 

-Mile, pośpiesz się. - mówi i nie odrywa wzroku od ekranu telefonu. Przeszedł w tryb pracy i już nic go nie odciągnie od niej. 

Mogę się jedynie cieszyć, że gdy jest ze mną jest całkowicie skupiony tylko na mnie. Telefon dzwoni ale i tak nie odbiera. Komputer woła o wprowadzanie danych ale nie dotyka go tylko mnie. Czy to nie tak powinno być? Cholernie mi się to podoba. Uwielbiam być w jego centrum świata, wszystko inne znika i zostajemy tylko my dwoje. 

-Mile! - krzyczy ponaglając mnie i pędzę na złamanie karku po schodach. Zeskakuję z ostatnich schodków wprost w jego ramiona przez co się śmiejemy oboje. 

-A jak bym Cię nie złapał?

-Spróbowałbyś tego nie zrobić. - grożę palcem na co okręca mnie wokół. Łączę nasze usta przez co jego dłonie mocniej zaciskają się na moim tyłku. 

-Choć uwielbiam twój krągły tyłeczek i chętnie zajął bym się nim to musimy iść. - Jęczę i staję na podłodze po czym rozglądam się czy nic nie zostawiłam. - Wiesz, że możesz zostawiać tu swoje rzeczy. - rzuca mimochodem i podchodzi do drzwi. - Nawet byłoby prościej. - komentuje w momencie gdy jego telefon zaczyna dzwonić. Rzuca w moją stronę klucze i zabiera moją niewielką torbę po czym wychodzi. 

Szybko zabieram swój plecak i zamykam drzwi po czym gonię go bo jak zwykle zapomina, że mam dużo krótsze nogi i nie potrafię za nim nadążyć. Cholerny wielkolud. 

Szklane wieżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz