Rozdział 15

8.6K 340 16
                                    

-Dlaczego nie było Cię? - patrzę na Nicka i sama nie mam pojęcia co mu powiedzieć. Czy wyznanie prawdy o tym co usłyszałam tego popołudnia będzie dobre. - Mile pytam się o coś! -krzyczy przez co się kulę na kanapie. Trochę żałuję, że dziewczyny dziś wyjechały i dopiero wrócą w poniedziałek. Chciałabym teraz z nimi porozmawiać i poradzić się co mam zrobić.

Wydaje mi się, że kocham Nicka i nigdy nie zrobił nic bym podważała to iż jest dobrym człowiekiem. Jednak nigdy też nie unosił się tak jak w tym momencie.

-Czekałam na Ciebie. - odpowiadam. - Nie przyszedłeś. - dukam. Widzę jak jego mina łagodnieje a on sam opada obok mnie.

-Przepraszam miałem sprawę do załatwienia.

-Widziałam. - mówię i w tym momencie gryzę się w język bo powiedziałam za dużo. 

-O czym kurwa mówisz? - wrzeszczy i chwyta brutalnie mój podbródek bym na niego spojrzała.  

-Poszłam do Ciebie bo myślałam, że zapomniałeś. - mówię drżącym głosem. - Rozmawiałeś z kimś. 

-Podsłuchiwałaś do cholery! Znam Cię więc nie kłam! - wrzeszczy i odpycha mnie tak mocno, że spadam na podłogę prosto na tyłek. Jego to nie rusza i stoi nade mną wrzeszcząc dalej. - Jesteś głupią suką! Nikt w tym cholernym bidulu nie nauczył Cię by nie wtykać nosa w nie swoje sprawy! Kurwa wiedziałem, że jak przygarnę przybłędę to będą z tego same problemy!

Jego słowa bolą i nie jestem w stanie zapanować nad łzami, które ciurkiem płyną po moich policzkach. Czy on właśnie tak o mnie myśli? Tym dla niego jestem? 

-Nie potrafisz docenić, że ja jeden Cię chcę. Nawet pieprzonej laski mi nie robisz. Wielka cnotka się znalazła. 

-Przestań! -  krzyczę i unoszę się. - Wyjdź i nie wracaj. 

Unoszę zapłakany wzrok w górę w momencie gdy jego pięść ląduje na moim brzuchu. Zwijam się w pół i upadam pod jego stopy. Robi krok w tył i chwyta się za głowę i szarpie za włosy.

-Przepraszam skarbie. Tak bardzo przepraszam. - Podchodzi i podnosi mnie z podłogi. Siada na kanapie ze mną na kolanach i zaczyna mną kołysać jak małym dzieckiem. Szlocham a on tuli mnie do siebie wciąż przepraszają. - Nie chciałem. Naprawdę nie chciałem, to twoja wina. Denerwujesz mnie swoim zachowaniem. Ja tylko staram się cię chronić a ty tego nie doceniasz. Tylko ja Cię kocham nikt inny tego nie zrobi. Dobrze o tym wiesz. Jesteś nikim a ja zrobiłem z ciebie moją księżniczkę. Każdy to wie, że jesteś moją księżniczką. Małą słodką księżniczką. Tylko ja Cię chciałem zawsze. Proszę nie denerwuj mnie więcej. Nie chcę zrobić Ci krzywdy.

Jego słowa są bolesne ale tak prawdziwe. Tylko on mnie chciał i jako jedyny się nie litował nade mną. Chciał mnie Mile Tompson pomimo tego, że jestem nikim. Ale czy mogłabym mu wybaczyć to, że mnie uderzył? Byłabym w stanie wybaczyć coś takiego?

-Skarbie kocham Cię nad życie. Wybacz mi. Błagam wybacz a to nigdy się więcej nie powtórzy.

-Nigdy więcej? - pytam cicho.

-Nigdy obiecuję

Jednak jego obietnice były rzucane na wiatr. Kolejny raz podbił mi oko gdy pozwoliłam Aliss się umalować zbyt wyzywająco na imprezę. Ale tylko miałam jego. Dziewczyny żyły swoim życiem i uczyły się na świetnym uniwerku nie to co ja na jednym z najgorszych. Jednak on był przy mnie a nie one. To on mówił mi, że mnie kocha i to on kazał mi uważać na koleżanki bo są głupie i puszczają się jak dziwki. Wkładał mi w głowę wszystko co chciał a ja wierzyłam bo nie miałam nikogo kto by powiedział, że to nieprawda. Stał się zaborczy i zazdrosny. Nie wolno było mi z nikim rozmawiać, według niego każdy chciał mnie pieprzyć a gdyby mnie nie trzymał krótko pewnie razem z koleżankami puszczałabym się. 

Każdy cios wybaczałam, każdy siniak zakrywałam a każde upokorzenie tłumaczyłam. 

Dzień w którym oświadczył, że kupił dla nas dom był dla mnie po trochu gorzki i słodki. Jedyne moje marzenie z dzieciństwa się spełniło i właśnie tam teraz jechałam. Spakowana w torbę jak na weekend i choć chciałam powiedzieć Lenie, że mam dość nie zrobiłam tego. Za bardzo bałam się jego gróźb. "Wiesz jakimi kurwami są twoje przyjaciółki? Zaraz się przekonasz." Tego dnia pokazał mi nagranie jak uprawiają seks z dwoma kolesiami w jednym pokoju. Nie ruszyło mnie to bo znałam je od dawna i wiedziałam o takich akcjach. Starałam się nie oceniać bo każdy podchodzi do tego inaczej i one zawsze były wolne od stereotypów i uprzedzeń. Jednak gdy zagroził, że wyśle go do każdego z ich uczelni wystraszyłam się. Nie chciałam by cierpiały przeze mnie. Kolejną groźba napłynęła gdy chciałam uciec jak najdalej od niego. Miesiąc temu znalazł mnie na przystanku autobusowym, który miał mnie zawieść do innego stanu byle jak najdalej od niego. Wtedy powiedział, że gdy odjadę pierwsze co zrobi to zgwałci moje przyjaciółki razem ze swoimi kumplami. Stałam tam i płakałam bo nie miałam pojęcia co zrobić. Chciałam wolności ale nie ich kosztem. Dwie godziny później wróciłam piechotą do mieszkania, czekał na mnie pod klatką i jedynie pochwalił za dobry wybór. Kazał mi się uśmiechać po czym zaciągnął do pokoju i zgwałcił mnie zamiast ich. 

Więc gdy oświadczył, że kupił mi dom wiedziałam co się stanie. Wiedziałam po co mnie tam wiózł. Przy innych powstrzymywał się a ja miałam ochotę się śmiać ze swoich głupich marzeń. Chciałam się śmiać bo moja katorga trwa od czterech miesięcy a nikt nic nie zauważył. Chciałam się śmiać bo miałam dość płaczu. Chciałam umrzeć z uśmiechem na ustach. 

Dom stał na odludziu poza miastem i wiedziałam, że tu będzie mój koniec. Sama do niego doprowadzę. Mam dość bycia ofiarą i wolę śmierć niż takie życie. 

-Piękny prawda? - uśmiecha się i wpycha mnie do środka. - Cały dla ciebie. Możesz już dziś posprzątać tu jakiś kąt byś mogła się wprowadzić. 

-A ty? Zamieszkasz tu?

-Oczywiście. Ucieszysz się bo dostałem awans. - szczerzy się jak dziecko i jest taki radosny. Czasem przypomina chłopaka któremu oddałam siebie i swoje życie. Tylko dlaczego teraz? - Zaraz wracam. - mówi i wychodzi na zewnątrz. Staję w progu i widzę jak siada na miejscu pasażera w samochodzie a później robi coś przy tapicerce. Dopiero gdy nachyla się ze zwiniętym banknotem a później odchyla głowę w tył domyślam się co robi. 

-O cholera. - wyrywa mi się i nim zdążę się schować zauważa mnie.

-Kurwa ile razy mam powtarzać, żebyś nie wtykała pieprzonego nosa w nie swoje sprawy! - jego krzyk rozchodzi się echem a ja truchleję. Już wiem dobrze co nadchodzi i nawet nie uciekam. Jadąc tu pogodziłam się ze swoim losem. 

Przyjmowałam coraz to mocniejsze ciosy z uśmiechem i wręcz go tym prowokowałam by zakończył mój żywot. Krew lała się z mojej rozerwanej wargi i łuku brwiowego a brzuch bolał mnie od silnego kopnięcia. Najgorszy ból pochodził z ręki i to przez niego zemdlałam. Kość wystawała mi ze skóry drwiąc ze mnie. 

Ocknęłam się gdy mnie posuwał albo raczej moje praktycznie martwe ciało. Ledwie go widziałam przez zapuchnięte oczy ale jedyne o czym mogłam myśleć to wszystkie wspomnienia jakie będę mogła zabrać ze sobą. 

Przed oczami miałam chłopca i jego szeroki uśmiech. Siedziałam obok niego na łące i patrzyłam na mój prezent jak odlatuje tak samo jak ja w tamtym momencie. "Kiedyś dam Ci tysiąc takich". wyszeptał. "A ja Ci wtedy powiem, że Cię kocham." Odpowiedziałam i oparłam głowę na jego ramieniu. 

Mój koszmar po raz pierwszy się zmienia i to nie mnie bije tym razem Nick a mojego chłopca.

-Nie!!!


Szklane wieżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz