Rozdział 31

7.5K 361 31
                                    

Moje zadowolenie mija gdy po lanczu dostaję wezwanie do Flexi. Nawet nie mam czasu poinformować Mile o zmianie grafiku bo wciąż wiszę na telefonie by wyjaśnić sprawę komponentów które nie dotarły. Dochodzi do tego spora awaria maszyny i cały dzisiejszy dzień legł w gruzach. 

Gdy dzwonię do Tonego w sprawie kontaktu z nową firmą od farb przejmuje mój problem i chce mi coś powiedzieć ale w tym momencie pada mi bateria. Wściekły proszę Jima by naładował mi telefon i zajmuję się resztą spraw zdalnie z laptopa. Sam nie mogę uwierzyć, że już po piątej. Mile powinna wrócić do mnie przez co się uśmiecham jak głupi. 

Wchodząc do pustego mieszkania mój humor odrobinę się poprawia i nim przyjedzie złośnica idę poćwiczyć. Znając ją zrobi mi burę za ranek i tylko święci pańscy mnie uratują przed jej gniewem. 

Gdy wracam zatrzymuję się zaraz za progiem sypialni. Chyba mam zwidy bo w moją stronę patrzy para orzechowo złotych oczu. Co do cholery!

-Bądź cicho. - mówi i uśmiecha się wtulając w moją poduszkę. Kurwa, moją poduszkę. 

-O co tu chodzi? - pytam bo nie dość, że zgłupiałem to zaczynam się złościć.

-Jestem Luka.

-Ten od Pita i dziadka? - pytam bo to jedyny Luka jaki przychodzi mi do głowy. Potwierdza moje słowa więc. - Co robisz w moim łóżku? - siada i dopiero teraz zauważam moją koszulkę na nim. Co do cholery? Po raz kolejny.

-Dziadek miał wypadek a Mile właśnie ratuje nas przed opieką społeczną. - wyjaśnia ze smutną miną. No to się kurwa porobiło. Zły, że o niczym nie wiedziałem siadam obok niego a z dołu słyszę jakąś rozmowę przyciszonym głosem. -Piter kazał mi udawać, że już tu byłem i Cię znam. 

-Zajebiście. - przeczesuję mokre włosy rękoma i podnoszę się. Zerkam na dół a tam na kanapie siedzi dwoje nastolatków i skaczą po kanałach. - Jeszcze coś muszę wiedzieć?

-Piter to ten większy. 

-Czyli środkowy jest Connor?

-Tak. - uśmiecha się do mnie i kładzie z powrotem. -Proszę udawaj tak samo jak my. Nie chcę iść do głupiej rodziny zastępczej. - jego słowa mnie trochę ruszają i już wiem dlaczego Mile tak bardzo przepada za tym dzieciakiem. 

Schodzę na dół przez co chłopcy się odwracają i patrzą na mnie z zaciekawieniem. Starszy kiwa głową w bok i podaje mi rękę. Przybijam piątkę z młodszym i odwracam się do Mile. Już stąd widzę jaka jest zmęczona i przerażona moim pojawieniem się.  

-Dziewczynko? - Mam ochotę spytać co tu się odpierdala ale muszę jej zaufać i mam zamiar zagrać w jej grę. Pewnie gdyby nie maluch, który mnie ostrzegł teraz byłbym cholernie zirytowany tym, że jakaś baba właśnie zagląda do mojej pieprzonej łazienki. 

-Alex. - brunetka robi wielkie oczy i przełyka ślinę. - Może byś się ubrał. - mówi i dopiero teraz przypomina mi się, że jestem bez koszulki. 

-Mówiła Pani, że narzeczony jest w pracy. - kobieta ze surową miną patrzy z pretensją na Mile przez co ta zaciska ręce w pięści. 

-Wróciłem niedawno. - idę z pomocą. - Byłem na siłowni i nie wiedziałem, że ktoś pojawił się w domu. 

-Mają Państwo siłownię? - wścibski babsztyl gapi się na mnie i wypytuje dalej.

-Jest na dole ale Alex ma prywatne przejście. - Tłumaczy Mile trochę rozluźniona. 

-Dobrze chyba mam wszystko. - mówi i w końcu odrywa wzrok ode mnie. - Na chwilę obecną nie widzę przeszkód by dzieci tu zostały ale niech się Państwo spodziewają niezapowiedzianej wizyty. Poza tym będziemy w kontakcie i będziemy rozważać co z chłopcami stanie się później. 

Szklane wieżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz