Rozdział 38

7.4K 344 28
                                    

Moje oczy pieką od łez i kręcę się po raz tysięczny w łóżku. Wraz z wyjściem Alexa minęła mi złość a miejsce jej zajęło zrozumienie. Teraz jestem zła na siebie. Dlaczego tak ostro reaguję na wszystko. Każda pojedyncza emocja mnie przytłacza i nic innego nie liczy się dla mnie w danym momencie niż jedna rzecz. 

Gdy jestem smutna nie zauważam, że ktoś inny też może się smucić. Kiedy jestem zła nie widzę, że moja złość odbija się na innych. Stawiam swoje potrzeby nad potrzeby innych i to jest złe. Ja taka nie jestem i nie chcę  taka być. 

Czuję się źle a każdy najdrobniejszy bodziec jest nie do zniesienia. Chciałabym znów wrócić do normy i być zdrową, by Alex mnie traktował normalnie tak jak wcześniej. Wstaję i dosłownie biegnę na siłownię. Chcę by mnie zrozumiał ale też muszę go przeprosić. Zachowuję się jak suka a on robi wszystko bym była bezpieczna i zdrowa.

Na siłowni uderza we mnie cisza. Patrzę zaskoczona bo byłam pewna, że tu będzie. Zawsze się tu zaszywał gdy jest zły a sam fakt iż nie widziałam by w ostatnim tygodniu opuszczał mieszkanie beze mnie jest wręcz niepokojący. 

-Alex? - mój głos rozchodzi się echem po pustym pomieszczeniu. Nie uzyskuję odpowiedzi ale i tak idę dalej aż nie docieram do worka przy którym zawsze ćwiczy. Czerwone taśmy leżą na ziemi i to jedyny ślad, że w ogóle tu był. Siadam w kącie i czekam. Musi kiedyś wrócić. 

Opieram brodę na kolanach, które obtulam ramionami. Skulona czekam a każda minuta dłuży mi się staram się skupiać na zegarze powieszonym na słupie ale wydaje mi się to niewykonalne. Obserwuję wskazówkę od sekund ale nawet ostatkiem sił nie potrafię za nią podążać. Staram się skupić na czymkolwiek ale moje oczy są rozbiegane. 

Boże co się ze mną dzieje! Zaczynam liczyć i po dwudziestu zaczynam się gubić. Próbuję podstawowych rzeczy powtarzać kolory czy wymieniać stany ale zawsze coś mi to przerywa. 

Ponownie czuję złość przez co wstaję i walę z całej siły w worek. Dźwięk łańcucha na którym jest zawieszony roznosi się echem przez co się wzdrygam. Biorę głęboki wdech i ponownie uderzam w szorstki materiał ale to jedynie pobudza moją złość zamiast mnie uspokoić. Krzyczę i padam na kolana bo ból w skroniach nasila się tak bardzo, że muszę zacisnąć oczy. 

-Tylko ja ciebie chcę. Nikt inny. Tylko ja i tylko mnie możesz kochać. 

-Nie!

-Nikt Cię nie chciał! Nie masz matki ani ojca, każdy ma Cię w nosie... Nikt Cię nie kocha...

-Ucisz się do cholery! - mój głos jest płaczliwy bo nie chcę tego słuchać. - Nienawidzę Cię! - krzyczę ale jego słowa wsiąkają we mnie jak w gąbkę. 

-Dałem Ci wszystko. Pokazałem jak wspaniałe będziemy mieć życie. Ty musisz się tylko dopasować. Z nikim nie będzie Ci tak dobrze jak przy mnie. Bo nikogo nie obchodzisz. Jesteś dobra tylko na chwilę później każdego nudzisz. I wiesz co Mile nikt Cię nie pokocha bo nie jesteś tego warta. 

Każde jego słowo boli. I najgorsze jest to, że to faktycznie może być prawdą. Zawsze wszystko psuję. Dlaczego teraz mogłoby być inaczej. 

-Przepraszam Alex, nie chciałam. Przeprasza. Ja sobie po prostu nie radzę. Udaję. Ciągle udaję, że nie mam tych głupich snów. Ciągle udaję, że go nie widzę nawet na jawie. Chcę tylko poczuć się sobą. Chcę byś znów był taki jak wcześniej bo ja wtedy będę taka sama. - płaczę a dwa silne ramiona zaciskają się wokół mnie. -Nie daję rady, ja naprawdę nie daję już rady. 

-Mam wrażenie, że ciągle jestem pogrążona w swoim złym śnie i nie potrafię się z niego obudzić. -Szepcę zdradzając mój  największy sekret. -Może ty też jesteś wytworem mojej wyobraźni. 

Szklane wieżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz