Rozdział 11

9.4K 408 12
                                    

Idąc za nią obserwuję jak kołysze biodrami i tym swoim krągłym tyłeczkiem. Od tygodnia patrzę i wiem, że nie mogę dotknąć co jest cholernie frustrujące. A te jej skarpety? Jeśli ktoś uważa, że są urocze to chyba jedynie gdy patrzy na nastolatkę. Mile to dojrzała kobieta. Cholernie dojrzała i z charakterem, który jeszcze bardziej mnie kręci niż te jej seksowne stroje. 

Już pierwszego dnia sprawiła, że miałem ochotę rozłożyć ją na stole i rżnąć do upadłego. Wymyślałem tysiące scenariuszy a walenie konia w prywatnej łazience nie przypadło mi do gustu. Kiedy wieczorem przeleciałem jakąś laskę myślałem, że mi się poprawi ale i tak w głowie miałem brunetkę i jej obraz cnotliwej sekretarki sprawił, że doszedłem tak mocno jak nigdy dotąd. Modliłem się w duchu by zaczęła się inaczej ubierać albo by odeszła. Kurwa w końcu posądzi mnie o molestowanie bo nie potrafię się przy niej opanować. Dziś zaliczyłem już dwie sesje jedną pod prysznicem a kolejną w firmie dziesięć minut przed jej powrotem. 

Nic to nie dało. Nadal chcę ją pod sobą, nad sobą, cholera chcę ją w każdej możliwej pozycji. Popycha mnie do granic wytrzymałości i nie potrafię się opanować. Nie jestem święty i pewnie gdyby nie to, że wczoraj powiedziała tą jedną informację za dużo to pewnie właśnie bym ją pieprzył nawet przy świadkach. 

Choć kocham Firmę, którą stworzył mój ojciec i nie chcę by upadła miałbym w nosie pozew za molestowanie. Cholera mam w nosie wszystkich więc co jak co ale nie zwracałbym uwagi na Oliviera póki Mile by krzyczała moje imię. 

-Jadę do pralni przez co moja przerwa się przedłuży. - mówi spokojnie i nawet na mnie nie patrzy. 

-Zrezygnuj od razu z ich usług i zadzwoń do którejś z tych które wybrałaś. - mówię, bo za cholerę o tym nie pamiętałem. 

-Dobrze. Jeszcze coś Panie Williams?

-Alex. - warczę na co kiwa tylko głową. Podoba mi się gdy wypowiada moje imię i pierwszy raz mam wrażenie, że nie jest to takie sztywne i udawane. 

Wychowałem się jako dziedzic fortuny za którą tak szczerze nie przepadałem. To ojciec zaprowadził mnie na siłownię po raz pierwszy gdy miałem czternaście lat. Pokochałem to miejsce. Chodziłem tam wyładować swoją złość ale nie tylko, czasem wystarczyło mi patrzenie, czasem musiałem dostać po nosie by dowiedzieć się czym smakuje upadek na deski. I to stało się moim marzeniem. Walczyłem ponad dziesięć lat i dotarłem na szczyt. Ale jak to w życiu nie ma nic za darmo. 

-Alex. - głos Mile przebija się przez moje myśli i zerkam na nią. - Masz spotkanie pamiętasz?

-Pamiętam jak smakujesz i chcę więcej. - mówię i obserwuję jak na jej twarz wypływa rumieniec. 

-Spotkanie... Gabinet... - syczy przez co się uśmiecham. O tak dziewczynko nie obronisz się przed mną. 

Wchodzę do gabinetu i zastaję w nim Tonego z matką. Patrzą na mnie dziwnie ale jak zawsze zachowuję pokerową twarz. Jednej rzeczy nauczyłem się przy matce, nigdy nie pokazuj emocji. Często mam wrażenie, że życie nieźle ją poturbowało. W młodym wieku straciła najpierw rodziców a później najlepszą przyjaciółkę. Miała tylko ojca ale i on odszedł parę lat temu co każde z nas źle przyjęło. Matkę popchnęło to w depresję. Samotność jej nie służyła i gdy myślałem, że Viktor chce jej pomóc jako przyjaciel. Znali się od bardzo dawna i pracował dla naszej firmy a matka uważała go zawsze za rodzinę. Jej przyjaciółka za niego wyszła a później zostawiła co on i moja matka przeżyli najbardziej. Viktor wkradł się do naszego życia i od dwóch lat są małżeństwem. Albo można powiedzieć byli bo to już jest kwestia umowna. Lepiej zabrzmi są w trakcie rozwodu. 

Viktor połaszczył się na młodszą i nie przewidział, że matka jednak go przyłapie. 

-Antony zamówił dla Ciebie też. Mówił, że jesteś mocno zajęty.  

Szklane wieżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz