-Dlaczego byłaś w tym klubie? - pyta nadal mnie niosąc. Trwa to już od dobrych dziesięciu minut i to pierwszy raz gdy się do mnie odezwał. Jednak ja nie mam zamiaru nic mówić do niego i siedzę cicho.
Raczej wisisz. - podpowiada głos w mojej głowie i muszę przyznać mu rację. I choć wydaje się to fajne z daleka to wcale nie jest. Jego bark wbija mi się w brzuch i z każdym jego krokiem odbijam się od niego i głowa wciąż lata mi w prawo i lewo. Nawet podpieranie rękoma nic nie daje.
-Więcej tam nie pójdziesz. - warczy na co prycham. - Dla kogo założyłaś tą kieckę? - ponownie pyta lecz tak jak wcześniej sobie założyłam nie odzywam się do niego więc nie odpowiadam na kolejne pytanie. - To dla tego gościa się tak wyszykowałaś? -Kiedy nie odpowiadam potrząsa mną i wydaję jęk bólu.
-To bolało. - mówię bo mam już serdecznie dość tego jak mnie traktuje. - Postaw mnie na ziemi. Zaczyna mi być niedobrze. - Dopiero gdy to mówię zatrzymuje się w miejscu i faktycznie stawia mnie w pionie i przez chwilę muszę się przytrzymać jego ramion by złapać równowagę.
Zerkam w górę na jego mroczną twarz ale by coś dojrzeć muszę odgonić włosy, które zasłaniają mi widok. Dmucham na nie przez co ten debil się uśmiecha i unosi dłoń by odgarnąć mi włosy na bok.
-Powiedz mi Mile to dla niego się tak odstawiłaś?
-Nawet jeśli tak to nie twój interes. - syczę. - Jestem wolną kobietą i mogę robić co mi się żywnie podoba.
-Chyba nic nie zrozumiałaś z moich dzisiejszych słów. - warczy i ponownie jego twarz wykrzywia grymas.
-Zrozumiałam! - wrzeszczę. - Nie chcę byś się do mnie zbliżał! - robię krok w tył by się od niego zdystansować.
-Już mówiłem Ci dziewczynko, że nie ładnie kłamać. - ponownie się uśmiecha przez co tracę rezon.
-Cholerny idiota. - odwracam się i idę przed siebie byleby jak najdalej od niego. - Arogancki dupek, cwał, apodyktyczny drań... - wymieniam wszystkie określenia jakie przychodzą mi na myśl maszerując lecz w pewnym momencie unoszę się w górę przez co krzyczę. Zaciskam dłonie na jego przedramionach gdy podnosi mnie za biodra tak iż nie mogę dosięgnąć ziemi.
-To nie było miłe. - mówi wprost do mojego ucha.
Nie możesz wykorzystywać swojej siły przeciwko mnie. - mówię urażona a on ponownie stawia mnie na ziemi. Tym razem gdy tylko staję chwyta mnie za dłoń i przyciąga mnie do swojego torsu.
-Każdy idiota który się do Ciebie zbliży poczuje na własnej skórze jaką mam siłę. - warczy groźnie mi do ucha przez co odpycham go w tył choć niewiele mi to daje bo idioty nawet to nie rusza.
-A może już wcześniej mnie przeleciał. - patrzę jak jego oczy ciemnieją i wzbiera w nim złość. - Nie masz prawa mówić mi co mam robić a czego nie. - wbijam palec w jego tors po czym kontynuuję. - Jak już mówiłam jestem wolnym człowiekiem i mogę robić co chcę i kiedy chcę i z kim chcę.
-Nie. - warczy po czym robi krok w moją stronę przypierając mnie do ściany za moimi plecami. Cholera skąd wzięła się tu ściana? Przecież przed chwilą byliśmy na chodniku. - Nikt nie tyka tego co moje.
-Ja nie jestem twoja! - wrzeszczę. - Masz coś z głową?
-Jesteś. - mówi pewnie i nachla się nade mną.
-Niby od kiedy? - pytam choć sama nie wiem dlaczego. Ta rozmowa nie jest normalna.
-Od kiedy oddałaś pocałunek tak jakby jesteśmy w związku czy coś. - wybucham śmiechem na jego słowa.
CZYTASZ
Szklane wieże
RomanceMila mimo niepowodzeń w życiu stara się wyjść na prostą. Razem z przyjaciółkami mieszka w Chicago, stara się wieść spokojne i poukładane życie bez zbędnych komplikacji. Gdy podejmuje pracę w biurze wszystko rozsypuje się jak szklane wierze, które tw...