Rozdział 32

6.9K 335 18
                                    

Szpital to jedno z najgorszych miejsc jakie można odwiedzać. Przechodząc przez korytarze ma się tu wrażenie, że można zobaczyć i odczuć wszystko. Nigdy jeszcze nie podążałam sterylnymi korytarzami mając w sercu tak wiele smutku co dziś. 

Moja ostatnia wizyta w tym miejscu skończyła się moim pełnym wyzdrowieniem i powrotem do domu. Może to dlatego byłam tak przepełniona nadzieją wchodząc do tego budynku. Wszystko o czym myślałam uleciało daleko stąd a moje zagubienie wręcz się pogłębia. Sprawia, że chcę schować się i nigdy nie wracać do świata przepełnionych ludzką złością. 

-Nie mogę Pani udzielić żadnych informacji. - lekarz mówił do mnie lecz nie patrzyłam na niego tylko na Pita pogrążonego w śnie. Kable i rurki przypięte do jego ciała gasiły płomień mojej nadziei jakby wraz z nim on sam odchodził. 

-Jestem jego córką. - mówię i tym razem nawet nie ganię się za kłamstwo bo właśnie tak się czuję. Stał mi się ojcem jakiego nie miałam a wsparcie jakim mnie obdarzył było równe z jego miłością. 

-Nie mam Pani   nazwiska na karcie. 

-On nie ma nikogo innego oprócz mnie i swoich wnuków, którymi się zajmuję. - lekarz wzdycha jakby był pokonany i idzie do pielęgniarki przy kontuarze. Mówi do niej coś cicho i wraca do mnie z podkładką do której ma przyczepione kartki. 

-Pani ojciec miał bardzo ciężką operację, płuco zostało całkowicie zniszczone i mimo, że udało nam się zatamować krwotok ale nie jesteśmy w stanie nic więcej zrobić. Przykro mi to powiedzieć ale prawdopodobnie nie dotrwa do jutra. Podczas operacji odkryliśmy, że jego serce jest w bardzo złym stanie i ma dużą wadę. Wczoraj na stole doszło dwa razy do zatrzymania akcji sercowej. Z badań wynika, że musiał przejść zawał ale był na tyle lekki, że sam się nie zorientował. Jednak to pogarsza jego stan a duża utrata krwi jest niestety tym co mu nie pomaga. Podajemy leki ale nie odnoszą zamierzonego skutku a jego stan wciąż się pogarsza. - Lekarz wypowiada wszystko monotonnym głosem i jestem ciekawa czy uczą ich by nie dawać nawet iskierki nadziei w takich sytuacjach. Zero, kompletnie nic, nie jest w stanie dać mi nawet okrucha, którego mogłabym się trzymać. 

-Czy ja i chłopcy możemy się z nim zobaczyć?

-Tak. Jeśli Pani chce możemy iść do niego. - kiwam głową bo nie jestem w stanie już więcej z siebie wydusić. 

Przechodzę przez szklane drzwi i nie patrząc na lekarza podchodzę do łóżka. Blada twarz Pita jest spokojna jakby był pogrążony w śnie. 

-Czy on mnie słyszy? - wyduszam z siebie a wraz ze słowami płyną moje łzy. Zostawiam na jego czole pocałunek i przytulam się przez chwilę do niego. Nie potrafię powstrzymać szlochu bo każda z informacji przekazanej przez lekarza jest jak cios prosto w brzuch. Ból najpierw zwala cię z nóg a potem rozchodzi się po całym organizmie powodując odrętwienie. Zero litości i zero nadziei na lepsze jutro.

-Możliwe. - odpowiada lekarz na co tylko kiwam głową.

Ponoć życie daje nam tyle ile możemy znieść ale wydaje mi się, że mnie już wystarczająco doświadczyło. Dało mi wiele bólu i cierpienia i gdy myślałam, że w końcu daje mi w zamian coś dobrego w postaci taty, którego pragnęłam zawsze mieć teraz mi go odbiera. Tak samo jak matkę, którą odnalazłam w obcej kobiecie brutalnie odbierając ją z dnia na dzień tak teraz odbiera mi tego człowieka. 

Zaczynam bać się, że każdy w moim otoczeniu zniknie gdy dopuszczę go do siebie zbyt blisko. 

-Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na tym świecie. - mówię płaczliwie. - Nie mam pojęcia co zrobić. Czuję się taka zagubiona i to ty zazwyczaj dawałeś mi wskazówki jak mam sobie radzić, jak znosić ból. Role się odwróciły. Tym razem to ja stoję nad twoim łóżkiem szpitalnym. - chlipię i ocieram łzy wierzchem dłoni. - Czy zdajesz sobie sprawę jak mi ciężko? Jak mam powiedzieć chłopcom, że dziadek umiera. Nie dam rady Pit. Błagam nie zostawiaj nas. Walcz dla nich. 

Szklane wieżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz